sobota, 18 maja 2013

Rozdział 36


***Oczami Sam***
  Tak naprawdę to przez te kilka dni nie działo się już praktycznie nic. 22 grudnia byłam na zakupach z dziewczynami. Kupiłam mały podarunek dla Lucasa, bo dla reszty kupiłam jeszcze w Londynie. Tego też dnia, do naszych apartamentów zawitała ekipa, która stroiła pomieszczenia na wystrój świąteczny. To chłopcy ich zatrudnili. Musieliśmy wszystko wybierać: kolor i wystrój choinki, kolory bombek, łańcuchów, wygląd choinki i różne rzeczy na ściany, na szafki i takie tam. Było to bardzo męczące. Z Harry'm siedzieliśmy nad tym półtorej godziny. Nie mogliśmy zdecydować. Harry chciał zielono - biało choinkę, a ja czerwono - złotą. Jednak ostatecznie Harry zgodził się ze mną i w naszej sypialni stanęła piękna, wysoka choinka przystrojona na kolor złoty i czerwony.
   Następnego dnia, to chłopcy, wszyscy w piątkę wybrali się na zakupy. I muszę się przyznać, że nie było ich do wieczora. Wrócili obładowani w mnóstwo toreb. Byłam ciekawa co się w nich znajdowało, ale Harry i reszta wszystko dokładnie pochowali. A ja z dziewczynami, w piątkę, wybraliśmy się do hotelowego spa. Masaże, sauna, basen, maseczki, kąpiele i jeszcze raz masaże. Byłam tak odprężona jak nigdy. Kiedy wieczorem wróciłam na górę byłam tak zrelaksowana, że aż zachciało mi się spać.
   Obudziłam się rano. Harry jak zawsze spał koło mnie. Dzisiaj był już 24 grudnia, dzisiaj miała się odbyć impreza urodzinowa Lou, a jutro uroczysty świąteczny obiad. No więc wstałam rano. Ubrałam się szybko, wzięłam kartę i nawet nic nie jedząc wyszłam z pokoju. Poszłam przed hotel, gdzie stał Lucas i rozmawiał z jakimiś ludźmi. Podbiegłam do niego.
- Luc! - zawołałam i podeszłam
- To chyba wszystko, dziękuję do widzenia! - powiedział do ludzi i odwrócił się do mnie - Co się stało?
- Lucas, ja przepraszam za wczoraj, może nie powinnam wychodzić. Gniewasz się na mnie?
- Nie, Sam, nie gniewam się!
- Ohh, całe szczęście - rzuciłam mu się na szyję.
- Dzisiaj Wigilia.
- My obchodzimy ją jutro, chłopcy zamówili świąteczny obiad, zjemy 'po angielsku' - zaśmiałam się
- To Wesołych Świąt Sam.
- A ty już idziesz?
- Jeszcze nie.
- A masz wolny czas?
- A co?
- Może poszlibyśmy pobiegać?
- Pobiegać?
- Tak, z jakieś pół godziny.
- No dobra, to chodź.
   No i poszliśmy biegać. Nie było zimno, świeciło słońce, a my cały czas rozmawialiśmy. Najpierw niedaleko ośrodka, a potem trochę, dalej, na szlak turystyczny, który prowadził w góry, a potem wróciliśmy. Poszliśmy jeszcze do kawiarni, wypiliśmy gorącą czekoladę. Luc cały czas mnie rozśmieszał. Można powiedzieć, że był facetem idealnym. Kiedy się uśmiechał był taki przystojny. Luc był zabawnym dżentelmenem, który cały czas mnie rozśmiesza. Można było się zatopić w jego zielonych oczach. Zdecydowanie różniły się, od oczu Harry'ego. W ogóle Luc był bardziej doroślejszy, niż Harry, a w niektórych momentach nawet lepiej wychowany. Mogłabym tam z nim siedzieć i siedzieć, ale czas mijał. Nagle do kawiarenki, weszła Eleanor i Louis.
- Ohh, dzień dobry. A co wy tak z rana? - spytała El
- Byliśmy pobiegać. - odpowiedziałam
- Pobiegać...... - uśmiechnął się Lou
- Możemy na chwilkę was przeprosić? - powiedziała Eleanor i pociągnęła mnie do wyjścia. - Co ty robisz?!
- Nic, rozmawiam z Lucasem.
- Oh Sam, dobrze wiesz o co mi chodzi! Ty robisz z siebie sierotkę, a wiesz co musi w środku przeżywać Harry, zastanawiałaś się? Raz się do niego tulisz, na następny dzień strzelasz fochy i romansujesz z Lucasem. Nie rozumiem twojego zachowania. Harry'emu bardzo na tobie zależy, a ty wszystko pieprzysz! Nie spodziewałabym się tego po tobie................ - popatrzyła się na mnie i wróciła do Lou.
   Ja jeszcze chwilę stałam i wróciłam na chwilę do Lucasa.
- Luc, El ma rację. Nie powinniśmy się spotykać.
- Ale przecież my się nie spotykamy, wyszliśmy tylko pobiegać!
- Wiem, ale przyjechałam tutaj z Harry'm i to z nim powinnam spędzać czas, a nie z tobą. Przepraszam Luc. Może dasz mi swój numer, co?
- Tutaj, proszę. - powiedział i wyjął z kieszeni swoją wizytówkę
- Luc, spotkajmy się dzisiaj o 20, przed hotelem. Chcę wręczyć ci prezent.
- Ja też coś dla ciebie mam.
- To miłe z twojej strony, a teraz już muszę iść. Pa! - powiedziałam, przytuliłam go mocno i odeszłam. Wróciłam do holu, wsiadłam do windy i wróciłam na górę. Wizytówkę schowałam w kieszeni spodni. Otworzyłam drzwi kartą i weszłam do pokoju. Harry już nie spał, jadł płatki i wpatrywał się w telewizor.
- Ooo, już nie śpisz.
- Gdzie byłaś?
- Pobiegać.
- Tak, a z kim?
- Z Lucas'em, to jakieś przesłuchanie?
- Ja byłem tu sam, a ty urządzałaś sobie jakieś potajemne schadzki.
- Jakoś nic ci się nie stało. - poszłam do kuchni i wzięłam sobie resztkę płatków, usiadłam na fotelu
- Szkoda, że mi o tym nie powiedziałaś.
- O czym?
- O tym, że wychodzisz. Poszedłbym z tobą.
- Spałeś i nie chciałam cię budzić. A poza tym to przeprosiłam Luca, za to, że wczoraj tak się zachowałam.
- I nic więcej?
- A co chciałeś, żebym się z nim bzykała w górach?
- Widziałem jak biegliście.
- No poszliśmy pobiegać, co mieliśmy robić.
- Nic.........
- O której impreza?
-  O 19 się zaczyna. Masz dla niego jakiś prezent?
- A jak mogłabym nie mieć.
- A powiesz mi co?
- Nie, bo jeszcze mu wypaplasz.
- Jak mi nie powiesz, to będzie kara.
- Kary od pana Styles'a są bardzo przyjemne - powiedziałam i uśmiechnęłam się
- I tak będzie też tym razem...
  Powiedział i rzucił się na mnie. Położył się na mnie na fotel, zaczął mnie łaskotać, poczochrał włosy, całował po głowie, po twarzy, czole. Robił to jako zabawę. W końcu się uwolniłam i szybko pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się i usiadłam przy drzwiach.
- Hahaha, Sam otwórz.
- Idziemy do miasta, na obiad i przejść się?
- A chcesz?
- A ty nie?
- Chcę.
- To idziemy.
- No to wyjdź.
- O ile nic nie będziesz mi robił, ok?
- Ok.
- To ty idź się ubierz, a ja się odświeżę.
- Dobra, masz kilka minut.
   Kiedy już się odświeżyłam, wyszłam z pokoju. Harry siedział już na łóżku, ubrany w ciemną, granatową koszulę w kratkę, pod to biała bokserka i czarne rurki. Te swoje charakterystyczne skórzane buty i naszyjniki. Wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się do wyjścia. Wallis to naprawdę piękne miasto. Chodziliśmy wszędzie, kilka fanek robiło sobie z nami zdjęcia, próbowaliśmy tamtejszych przysmaków, chodziliśmy po sklepach. Po drodze zahaczyliśmy o sklepy dla mężczyzn. Harry nie mógł zdecydować się, co wybrać, ale ostatecznie kupił 2 kurtki: jedną skórzaną, a drugą zwykłą, 3 koszule, kilka t-shirtów i skórzane buty. Nie umiał wybierać, więc w wyborze pomagałam mu, ja. Cieszył się jak dziecko. Potem poszliśmy na obiad i na deser do kawiarenki. To wszystko zajęło nam jakieś kilka godzin. Byliśmy zadowoleni z zakupów. Potem wróciliśmy do domu, ale nie nacieszyliśmy się długo prywatnością. Przyszła po nas El. Spytała, czy pomożemy im przystrajać salę. Zgodziliśmy się. Cały klub na dole, był tylko dla nas. W końcu to urodziny Louis'a Tomlinson'a, tego Louis'a i to jeszcze dwudzieste pierwsze. Balony, serpentyny, kieliszki, inne pierdoły. Ustrajaliśmy wszyscy. Było przy tym mnóstwo zabawy. Po godzinie wróciliśmy do pokoju i zaczęliśmy się szykować na imprezę. Harry wybrał czarny garnitur, a pod to biały t-shirt. Ja - jak zawsze zresztą ;) - nie wiedziałam w co się ubrać. Tym razem zdałam się na gust Harrego. Ku mojemu zdziwieniu wybrał TO.
- Śliczne, dziękuję. - powiedziałam
- Będzie ci w tym ładnie. W tobie wszystkim jest ładnie.
- Dziękuję.... - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, co było dla niego dużym zaskoczeniem.
   Poszłam do łazienki, zakręciłam włosy w loki, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam się. Potem wszedł Harry i zaczął się szykować. Było przed 19. Jeszcze tylko wzięliśmy prezenty i zeszliśmy na dół. Muzykę było słychać już na górze. Na dole stała ochrona - Paul i inni. Nie wymagano od nas zaproszeń, w końcu jesteśmy bliskimi przyjaciółmi gospodarza wieczoru, czyli Lou. Perrie i Zayn już pili alkohol, Niall wpieprzał żarcie, Liam tańczył z Danielle, a Eleanor jako dumna dziewczyna Lou, stała przy nim i odbierała prezenty od gości. Wyglądała olśniewająco, włosy miała spięte w artystyczny nieład. Louis ubrany w czarny garnitur, ale zachowywał się jak dziecko, wcale nie wyglądał na te 21 lat. W końcu my też do nich podeszliśmy.
- No staruszku, wszystkiego najlepszego, szczęścia, zdrowia, dużo kasy, wspaniałą kobietę już masz, nie wiem czego ci jeszcze życzyć! - powiedział Harry
- Wspaniałych przyjaciół też już masz, przede wszystkim spełnienia marzeń Lou, i żebyś na zawsze został ,,forever young'' taki jaki jesteś - uśmiechnęłam się
- Szczęści w łóżku staruszku i duużo dzieci. - powiedział Harry i dał Louis'owi prezent, ja też dałam
- Dzięki za życzenia, ma się już te 21 lat. A teraz idźcie i bawcie się dobrze, jest szampan, dobra muzyka, ludzie czego chcieć więcej? - odpowiedział Lou
   
 Poszliśmy do reszty. Harry kupił Louisowi bransoletkę przyjaźni, nowego iPhona i dużo gadżetów ( Lou mówił Harry'emu o tym co chce zrobić z Eleanor, więc chyba wiecie o jakie gadżety mi chodzi ;). A ode mnie szelki :D, złote spinki do garniturów i nowy garnitur. Dołączyliśmy do Perrie i Zayn'a, którzy już tańczyli na parkiecie. Harry wziął dwa kieliszki szampana i podał mi jeden. Potem poszliśmy tańczyć. Już dawno brakowało mi tego naszego tańca. Harry stał za mną i trzymał moje ręce, a ja się przy nim wiłam. Może było to trochę dziwne, ale lubiliśmy to ;). Kiedy było już kilka minut przed 20, wyszłam na chwilę z przyjęcia  i poszłam na górę. Wzięłam mały upominek z pokoju, wróciłam na dół i udałam się na zewnątrz hotelu. Lucas już tam stał. Otulona w kożuszek podeszłam do niego.
- Hej Lucas.
- Hej, myślałem, że już nie przyjdziesz.
- Przepraszam, ale jest impreza. No więc Lucas wesołych świąt, a tutaj jest twój prezent dla ciebie. - podałam mu. Odpakował srebrny zegarek dobrej firmy.
- Wow! Sam, dziękuję. Ja również chciałbym ci życzyć wesołych świąt. Otwórz. - powiedział i podał mi małą torebeczkę. W środku znajdowała się piękna złota bransoletka z kilkoma kuleczkami z białego złota.
- Lucas, to jest przepiękne!
- Cieszę się, że ci się podoba
- Dziękuję - powiedziałam i mocno go przytuliłam. Staliśmy tak chwilkę wtuleni.
  I właśnie wtedy usłyszałam krzyk Harry'ego, odwróciłam głowę, by zobaczyć co się dzieje. Hazz zmierzał ku nam, szedł szybkim krokiem, było widać, że był nieźle zdenerwowany. Oderwałam się od Luca.
- Czego ty chcesz? - zapytałam, ale Harry nie odpowiedział
- Odwal się od niej, dobra! - krzyknął Harry
- Ale o co ci chodzi? - zapytał Luc
- Trzymaj się od niej z daleka! - krzyknął, uderzając Lucas'a w nos i odszedł.
- Oszalałeś? - zapytałam i podeszłam do Luc'a
  Nawet nie wiedziałam, że Harry ma taką siłę. Luc o mało nie upad. Trzymał dłoń przy nosie, który mocno krwawił. Wyjęłam chusteczkę z mojej torebki i podałam mu ją.
- Lucas, wszystko ok?
- Tak, tak. Nie przejmuj się mną.
- Lucas, może pójdziemy do lekarza, co?
- Nie trzeba, zaraz przejdzie. A ty teraz leć do niego.
- Co?
- No leć! On ciebie kocha, zależy mu na tobie.- patrzyłam na niego chwilę, stałam tam jak słup i gapiłam się na niego- Sam!, no idź, nie zmarnuj tego. !
- Dziękuję Luc.
  Odbiegłam od niego i weszłam do hotelu. Podziwiałam Lucas'a za to, że pomimo tego, że Harry go pobił, to jeszcze kazał mi do niego iść. Wleciałam do winy i w pośpiechu naciskałam guziki. Wleciałam na nasze piętro i czym prędzej podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je i weszłam do naszego apartamentu. W domu było strasznie zimno, bałam się, że Harry mógł sobie coś zrobić. Powolnym krokiem zmierzałam w stronę, skąd dochodził ziąb. Weszłam do saloniku, drzwi od balkonu były otwarte na oścież, a na tarasie stał Harry i opierał się o balustradę. Powoli podeszłam do niego. Harry płakał, strasznie płakał. Z jego wielkich zielonych oczu spływały łzy wielkie jak groch. Spływały po pięknych, zarumienionych czerwonym rumieńcem policzkach. Miałam ochotę płakać, bo to ja byłam wszystkiemu winna. Położyłam rękę na jego ramieniu, ale on ją odrzucił. Oparłam się o balustradę i nie odzywałam się.
- Tyle starań, tyle nieprzespanych nocy, płacz, błagania, ten wyjazd i wszystko na nic. Masz mnie gdzieś i chyba muszę się z tym pogodzić. Nigdy nie doznałem tyle bólu.............
- Przepraszam - powiedziałam patrząc się na niego
  Staliśmy tak jeszcze kilka minut. Harry dalej płakał, ale już trochę mniej. Wpatrywaliśmy się w ten sam krajobraz i nie odzywaliśmy się. W tle można było jednak usłyszeć muzykę, dobiegającą z imprezy. Po chwili postanowiłam o wszystkim zapomnieć i wszystko wybaczyć. Popatrzyłam się na rękę Harry'ego i powoli przesuwając moją dłoń po balustradzie, złapałam dłoń Harry'ego. Loczek popatrzył się na mnie zakłopotany.
- Kocham Cię................... - wyszeptałam.
________________________________________________________________

Chyba każdy wie, co znaczy to złączenie dłoni. Sam i Harry znów są razem!!!! ♥
Cieszę się, ba ja już na to długo czekałam :')
Kocham was < 3

~Melaa ; DD
                                                           

6 komentarzy:

  1. O mój bosz! Kurde! Jaki zajebisty! Aaaaaaaa Sarry jest znów razem! <3333 Boże, cudowny jest ten rozdział! Kurde, nie wiem co napisać, bo odjęło mi mowę ... ♥ ~Sylwiaa K. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejjjj ! Znowu razem ! Dawaj szybko następny ! Mam nadzieję że masz jeszcze wenę ! Kocham to opowiadanie ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskii <3 Masz talent kochana, pisz dalej, np o dziecku ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. I jak zawsze genialnie ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa <3 Śiwtny, zrób coś teraz np. o dziecku, lub czym innym ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Woohoo ale faaajniiee! Znowu są razem :3

    OdpowiedzUsuń