wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 29

Wstałam o 12.03. Moim jedynym celem na dzisiaj jest spotkanie z Harrym i wyjaśnieniem sobie wszystkiego. Nie obchodzi mnie to, że dzisiaj jest poniedziałek i to, że tato mnie budził przed pracą, żebym nie spóźniła się dzisiaj do szkoły. Mam dziś ważniejsze sprawy na głowie, niż chodzenie do szkoły. Będzie zły, ale zrozumie, przynajmniej tak mi się wydaje. Szczerze? Czuje się do dupy, nie mogę sobie darować tego, co zrobiłam. Już sama nie wiem, czy to jest moja wina, czy nie. Po części tak, bo tańczyłam z nim i nie reagowałam na to jak on się zachowuje, ale po za tym do niczego nie doszło. Wezmę prysznic, zjem śniadanie i postanawiam się wybrać do Hazzy.
*** Godzinę później ***
Skończyłam poranną toaletę, zjadłam śniadanie i poszłam się ubrać na górę. Wybrałam TO, choć pogoda może się zmienić jak to w Anglii bywa, ale nie obchodzi mnie to teraz. Wzięłam telefon, spakowałam do torebki, założyłam buty i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Postanowiłam pójść spacerkiem i pomyśleć o czym będę z nim rozmawiała.
*** Pół godziny później ***
Przez drogę nie myślałam o czym mam z nim rozmawiać. Będzie jak będzie, trudno, powiem mu co czuję, jak bardzo go kocham i że przepraszam. Kto wie, może mi wybaczy. Zaczął padać deszcz. Podbiegłam do drzwi. Strasznie się denerwowałam. Zadzwoniłam dzwonkiem i wyobrażałam sobie twarz Harrego. Drzwi otworzył mi Liam.
-O cześć Sam.
- Hej Liam, jest Harry?
- Nie ma go, ale za chwilę powinien wrócić, bo już długo go nie ma. Wejdź, poczekasz na niego.
Weszłam do środka, przywitałam się z chłopakami i opowiedziałam reszcie o tym co się wczoraj wydarzyło. Później Niall zrobił popcorn i jedliśmy go rzucając się nim. Usłyszałam ja drzwi do domu się otwierają i zobaczyłam Harrego śmiejącego się. Na dodatek nie był sam. Była z nim jakaś dziewczyna. 
- Emily, następnym razem, to ja wybieram film.- powiedział Harry śmiejąc się do swojej towarzyszki.
- Nie przesadzaj, nie był najgorszy- Harry w tym momencie przytulił ją do siebie i pocałował delikatnie w usta. Nie wyglądało to jak uścisk, ani jak cmok najlepszych przyjaciół.
Wstałam i popatrzyłam się po chłopakach, którzy tak samo jak ja nie mieli zielonego pojęcia co jest grane. W końcu odważyłam się coś powiedzieć.
- Harry?- powiedziałam drżącym głosem
On się odwrócił i nie wiedział co ma mówić.
- Kto to jest? Co to ma znaczyć?
- O co ci chodzi Sam?
- Jak to o co mi chodzi? O to co ty teraz wyprawiasz?
- Robię to co robią normalni ludzie.
- Nie rozumie- byłam zdenerwowana i prawie płakałam.
- Ty mogłaś się obściskiwać z tym kolesiem w klubie, twierdziłaś, że nic się nie stało, więc ja też mogę robić to co mi się podoba.- W tym momencie uśmiechnął się do tej dziewczyny.
- To od teraz rób sobie ze swoim życiem to co chcesz. Bez obaw, to już nie będzie nazywane zdradą, koniec z nami.- Przy tych słowach wybuchłam płaczem. Harry patrzył na mnie zszokowany i chyba nie spodziewał się tego, co właśnie się stało. Sama nie wiem, jak mogłam coś takiego powiedzieć. Przyszłam do niego, żeby mu powiedzieć jak strasznie go kocham i że go przepraszam a on wyrządził mi tyle cierpienia. Wybiegłam z domu w samą ulewę. Biegłam prosto przed siebie, aby jak najdalej od tamtego miejsca, w którym zerwałam z miłością mojego życia. Gdy już byłam daleko, usiadłam na murku i zaczęłam płakać jeszcze bardziej, zastanawiając się jak on mógł mi to zrobić.
*** Oczami Harrego ***
"Koniec z nami", "Koniec z nami", "Koniec z nami"... Nie kontaktowałem. Cały czas miałem przed sobą jej twarz pełną bólu. Stałem tam jak sparaliżowany. "Koniec z nami"...
- Harry!!!- Poczułem jak Louis mną potrząsa. Patrzyłem na niego i nic nie mówiłem.
- Co ty do cholery wyprawiasz?- krzyknął Zayn- popatrzyłem na niego nic nie mówiąc i znów na Lou.
- Biegnij za nią idioto!- popchnął mnie Louis ku drzwi i w tedy do mnie dotarło, co ja takiego zrobiłem. Wybiegłem z domu ile sił w nogach. Biegłem rozglądając się wszędzie gdzie tylko mogłem, niestety, na nic moje starania. Nigdzie już jej nie było.
*** Oczami Sam ***
Ostatkiem sił podbiegłam do domu, złapałam za klamkę i weszłam do środka. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze i to była jedna wielka porażka. Cały makijaż miałam rozmazany. Nie wiem, czy bardziej przez łzy, czy przez deszcz. Ściągnęłam buty i pobiegłam na górę do pokoju. Na schodach napotkałam się na tatę, który złapał mnie za rękę.
- Co to ma być?!! Dlaczego cię dzisiaj nie było w szkole?!!!- Tato na mnie krzyczał
- On już mnie nie kocha- powiedziałam płacząc. Wyrwałam się z uścisku, weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.Ściągnęłam mokre ciuchy, przebrałam się w piżamę i weszłam pod kołdrę. Cały czas zadawałam sobie pytania jak on mógł mi to zrobić? Czy on mnie już nie kocha? Dlaczego?
Leżałam cały czas płacząc. Słyszałam, że dzwoni mi telefon. Wyłączyłam go, nie patrząc kto to. Usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. 
- Sami, co się dzieje? Otwórz mi, proszę- mówił mi tata. Po 10 minutach dobijania się otworzyłam drzwi i opowiedziałam tacie o wszystkim. 
- Nie wierzę, po prostu nie wierzę.- przytulił mnie tato nic nie mówiąc. Siedzieliśmy tak chwilkę
- Mógłbyś mnie zostawić samą, proszę.- powiedziałam
- Dobrze, a zejdziesz na kolację?
- Nie , nie mam apetytu, nic dzisiaj nie zjem
- A może przynieść ci na górę?
-Nie, bo i tak by się zmarnowało
- No dobrze- pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju, a ja znowu zaczęłam płakać. Raz był mi zimno a raz gorąco. Nie wiem co się dzieje, może będę chora. Byłam tak wykończona, że szybko zasnęłam.
*** Oczami Harrego***
Wróciłem do domu trzaskając drzwiami. Emily już nie było, musiała sobie pójść. Poszedłem do salonu. Powiedziałem tylko " To koniec" i pobiegłem na górę. Po co ja się z nią umawiałem. Głupek! Chciałem, żeby poczuła się zazdrosna, ale nie aż tak! Zamknąłem swój pokój na klucz i włączyłem sobie głośną muzykę.
*** Następnego dnia ***
- Sam, jak się czujesz? idziesz dzisiaj do szkoł...- nie dokończył- Sam, ty jesteś chora!
Strasznie słabo się czułam. Miałam dreszcze. Było mi zimno. Koc nie pomagał. Cała się trzęsłam.
- Sam, za chwilę zmierzę ci gorączkę- Tato poszedł po termometr, ja próbowałam się bardziej okryć kocem. Co chwilę kaszlałam.
Gdy zmierzyłam temperaturę, tato wziął termometr do ręki, bo ja nie miałam na nic siły.
- Boże dziecko, ty masz 40 stopni gorączki! Dzwonię po pogotowie!- Usłyszałam jak tato wykręca numer. Próbowałam się podnieść do góry...
*** Oczami Zayna ***
Pojechałem rano do spożywczego, nie daleko Sam. Tam mają dobre bułki. Gdy wracałem zauważyłem, że pod domem Samanty stoi karetka. Wystraszyłem się i wyszedłem z samochodu. Podszedłem do taty Sam.
- Dzień dobry, co się stało?
- Coś z Sam się dzieje. Ma 40 stopni gorączki i straciła przytomność. Teraz karetka zawiezie ją do pobliskiego szpitala.
- Dziękuję- Zamurowało mnie. Pewnie rozchorowała się po wczorajszym deszczu. Wsiadłem do samochodu i pojechałem szybko do domu powiedzieć chłopakom co się stało. Wysiadłem z samochodu nie zamykając  za sobą drzwi i pobiegłem do domu!
*** Oczami Harrego***
Siedziałem w salonie z resztą chłopaków. Zayn pojechał po coś na śniadanie. Ja siedziałem na twitterze. Nagle do domu wpadł Zayn i krzyknął:
- Sam!
Mi serce zaczęło szybciej bić, nie wiedziałem co jest grane.
- Co Sam?- wstałem i czekałem na odpowiedź.
- Sam jest w szpitalu. Ma 40 stopni gorączki i straciła przytomność.- Na jego słowa łzy napłynęły mi do oczu. 
- Jadę tam- powiedziałem i wybiegłem a za mną reszta chłopców. Wsiedliśmy do mojego Range Rovera i pojechaliśmy do szpitala. Wbiegliśmy a ja od razu podbiegłem do recepcji. 
- Szukam Sam. Samanta Adamczyk. Jest tutaj
- Chwileczkę... tak jest... a jesteście kimś z rodziny?- zapytała recepcjonistka
- Jestem jej chłopak... przyjacielem- powiedziałem
- Sala nr. 312.
"312" Cały czas powtarzałem sobie te cyferki w głowie biegnąć do windy. Nacisnąłem 3 piętro i jechaliśmy. Gdy winda się zatrzymała szybko wybiegłem w poszukiwaniu sali. Chłopcy biegli za mną. W końcu zobaczyłem tatę Samanty siedzącego na krzesłach. Podbiegłem do niego.
- Co z Sam? Jak się ona czuję?- mówiłem ze łzami w oczach.
- Ty masz czelność pytać się jak się czuje moja córka? Zraniłeś ją gnojku, przez całą noc przez ciebie płakała, nic nie jadła.
- Wstałem i walnąłem ręką  w ścianę
- Spokojnie Harry- Podszedł do mnie Liam- uspokój się. 
Ja chodziłem cały czas po korytarzu. Usłyszeliśmy jak dzwoni telefon taty Sam.
- Halo?... Nie mogę teraz przyjechać... Moja córka... No, ale... Dobrze... Do widzenia.
- Praca?- zapytał się Louis
- Tak, już za mną wydzwaniają- odpowiedział
- Niech pan jedzie. My będziemy pana informować o stanie pana córki.
Po chwili namysłu wstał pożegnał się z nami i poszedł.
Siedzieliśmy i czekaliśmy. Po półgodzinnym czekaniu w końcu wyszedł lekarz. Poderwałem się na równe nogi.
- Co z Samantą?- zapytałem lekarza.
- Już wiemy co jej jest. Dalej jest nie przytomna. Przed chwilą podaliśmy jej leki na złagodzenie temperatury.  Pacjentka ma zapalenie płuc. Pewnie wczoraj chodziła po deszczu.
O nie!- pomyślałem- To przeze mnie ona teraz tutaj leży. Przeze mnie wybiegła i nie wiadomo ile siedziała taka mokra na zewnątrz.
- Czy można się z nią zobaczyć?- zapytałem
- Tak, ale tylko jedna osoba może wejść na salę.
- Idź Harry- powiedział Niall a reszta pokiwała głowami. Udałem się więc na salę. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem moją maleńką Sami, podłączoną pod kroplówkę i inne kable. Na ten widok w sercu mnie zakuło. Taka drobna istotka leży tutaj chora, w dodatku to wszystko przeze mnie. Podszedłem do jej łóżka i popatrzyłem na twarz mojej księżniczki. Odgarnąłem jej włosy, które spadły na jej twarz i poczułem jaka jest gorąca. Wziąłem jej delikatną dłoń w swoje dłonie, przyłożyłem do ust i całując ją płakałem jak małe dziecko. Nie chciałem, żeby to tak się potoczyło. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że kocham tą dziewczynę nad życie. Cierpię patrząc jak ona się męczy. Widać, że jest słaba, w dodatku nieprzytomna. Położyłem głowę na jej ręce i zasnąłem. 
*** Oczami Sam ***
Czułam się strasznie słabo i czułam też, że coś mocno trzyma moją dłoń. Nie miałam sił, żeby podnieść powieki, ale zrobiłam to, choć było ciężko. Zobaczyłam Harrego, który śpi na mojej ręce. Nie miałam siły się na niego drzeć. Próbowałam wyciągnąć rękę z jego dłoni. Jeszcze nigdy nie było to dla mnie takie trudne. Harry chyba to poczuł i obudził się. Widziałam, że płakał.
- Sam, obudziłaś się.- Harry pogładził moją twarz ręką i odgarnął mi włosy z twarzy.
- Odejdź- mówiłam niemal szeptem
- Sam, chcę ci wszystko wytłumaczyć. Bo ja..
- Wyjdź, chyba się jasno wyraziłam wczoraj. Koniec z nami!- powiedziałam to najgłośniej jak mogłam.
-Ale..
- Proszę cię, wyjdź.- mówiłam to płacząc.
Harry puścił moją dłoń i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Po nim od razu wszedł lekarz i zapytał się jak się czuję. Powiedziałam mu, że źle a on kazał mi odpoczywać i nie przyjmować już dzisiaj gości. 
Obudziłam się następnego dnia, czułam się znacznie lepiej niż wczoraj, choć byłam słaba. Czułam, że coś ściska mi brzuch.
- Sam, obudziłaś się!
- Julka, ała! 
- Przepraszam. Puściła mnie i usiadła obok.
- Co wy tu robicie o tej porze. Nie jesteś w pracy?- zapytałam tatę.
- Już skończyłem. Jest 14.00. Jak się czujesz?
- Dzisiaj lepiej niż wczoraj.
Rozmawiałam z rodziną jeszcze chwilkę, bo ktoś zapukał do drzwi.
- Można? - Zobaczyłam, jak Zayn wchodzi do sali
- Zayn!- krzyknęłam cicho
Zayn podszedł do mnie i się przytuliliśmy.
-W końcu nie śpisz
- To aż tak długo spałam?
- No od wczoraj do teraz to trochę długo, nie uważasz?
- No troszkę.
- Sam, my się już będziemy zbierać.- powiedział tato. Pożegnałam się z nim i z Julką. Młoda oczywiście rzuciła się na Zayna i nie chciała go puścić.
- Choć Julka.- powiedział tata.
Wychodząc pomachali nam.
- I mam spokój
- Aż tak źle było z własną rodziną?
- No wiesz, Julka...
- No tak..
- Zauważyłam, że drzwi się uchylają i zobaczyłam w nich głowę Lou.
- LOUIS!- powiedziałam
- JA!- odpowiedział i wszedł do sali a za nim reszta chłopaków. Prawie reszta.
- Jak się czuje nasza Samanta?
- Znacznie lepiej, choć słabo, ale jak was widzę, to humor się poprawia.
- Zayn, mam prośbę. Weź zabierz Harrego z korytarza i jedź z nim do domu.- powiedział Louis
- To Harry tutaj jest?- zapytałam zdziwiona.
- No jest. Siedział tutaj całą noc aż do teraz.- powiedział Niall, a Zayn wyszedł do Harrego.
Siedzieliśmy w ciszy, mnie zatkało, bo nie miałam pojęcia, że on tutaj siedział całą noc. Przy mnie.
- On się stąd nigdzie nie ruszy- wszedł Zayn i zamknął drzwi.
- Zawołaj mi go tutaj- powiedziałam.
- Chcesz z nim rozmawiać?- Zapytał Malik
- Tak.
- To my może wyjdziemy- powiedział Liam
- Nie zostańcie, to nie potrwa długo.- powiedziałam a Zayn wyszedł po Harrego. Zobaczyłam jak wchodzi z rozwalonymi lokami. Patrzył na mnie swoimi zmęczonymi oczami.
- Harry, proszę cię, jedź z Zaynem do domu. Weź prysznic, zjedz coś, odpocznij i później przyjedź ze mną porozmawiać.
- Chcesz ze mną rozmawiać?- zapytał zachrypniętym głosem
- Chcąc nie chcąc muszę. A teraz jedź z Zaynem.
Harry od razu wyszedł. Zatrzymał się przed zamknięciem drzwi. Nasze spojrzenia spotkały się na 2 sekundy. Już go nie widziałam.
Do sali wszedł lekarz i kazał chłopakom wyjść, bo musiałam jechać na badania.
- To my lecimy, może się załapiemy jeszcze z chłopakami.
- Pa chłopcy- uśmiechnęłam się i pojechałam na badania.
***
Obudziłam się i widziałam Hazze przy oknie.
- Harry
- Sami- odwrócił się i usiadł na krześle obok mnie.
- Sam słuchaj, ja na prawdę nie chciałem
- Harry, nie tłumacz się, i tak już nic z tego nie będzie. Nie ma nas. Rozumiesz?
Harry spuścił twarz w dłonie.
Postanowiłam być silna i nie płakać, choć miałam wielką ochotę się rozwyć jak dziecko.
- Słuchaj Harry, przemyślałam to wszystko i nie potrafię na razie dać ci drugą szansę. Dziwnie bym się czuła. Nie oznacza to, że nie będziemy utrzymywać ze sobą kontaktu. Wręcz przeciwnie. Zostaniemy na razie przyjaciółmi, jeśli tylko będziesz chciał.
Harry nic się nie odzywał
- Jeśli tylko to mi pozostaje, to zgadzam się
- Przyjaciele?- podałam mu rękę.
- Najlepsi- Uścisnęliśmy sobie dłonie na znak przyjaźni. 
*** Oczami Harrego***
Uśmiechnąłem się do niej i przytuliłem ją mocno, nie tak strasznie mocno, bo jest słaba, ale na tyle, że poczułem, że ją mam. Przyjaciele... no co poradzę, spieprzyłem sprawę, ale i tak jest dobrze. Lepiej, że jesteśmy przyjaciółmi, niż żeby miała mnie znienawidzić. Najlepiej nie wypuszczał bym jej z objęć.
Wszedł lekarz na salę
- Przepraszam, że przerywam, ale pacjentka musi odpoczywać. 
- A mogę zostać przy niej?
- Nie jest to najlepszy pomysł
- Ja muszę tu być przy niej. Muszę wiedzieć, że jest bezpieczna, ze jest wszystko okej
- Jest w dobrych rękach
- Panie doktorze- popatrzyłem na niego a on się zaśmiał
- Dobrze, ale niech pan już jej nie męczy, tylko da jej odpocząć. Do widzenia.
- Do widzenia
Lekarz zamknął drzwi a Sam zaczęła się śmiać
- No co?
- Nic wariacie.
- Śpij kochan... kochana Samanto.- Tak, właśnie najgorzej się czułem, keidy chciałem do niej powiedzieć "kochanie" a nie mogłem, bo ona już nie była moja. Była moja ale nie tak jak chciałem, jesteśmy tylko przyjaciółmi, już nie jest moją dziewczyną.
Złapałem ją za dłoń i czekałem aż zaśnie. Czuwałem przy niej całą noc i sam zasnąłem wtulony w jej dłoń.
_____________________________________________________________________


Łohohoh!!
Finito ; ))
Hah. ; )
Mam rozdział ; ]]
Haha!!
Napisałam ; p
Jej!
Wena wraca ; >
Nowe plany, nowa Mela ; ]]

Melaa xx.


4 komentarze:

  1. Uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam ciebie, nie wiem który raz już to mówię, ale tak po prostu jest. :3
    Smutno mi, że się rozstali, popłakałam się troszkę, ale czekam na dalszy ciąg wydarzeń, może znowu będą razem... :)
    Trzymaj się Melaa ;*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Tylko czemu oni nie mogą być razem ? ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj dalej, jesteś najlepsza! Kocham tą stronę i Ciebie też ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. ja ryczałam !!!

    OdpowiedzUsuń