środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 44

Dostałam sms'a, że tata wraca z Julką dzisiaj wieczorem, jutro zaczyna się szkoła i czas najwyższy wrócić i się jakoś przygotować. Już przyzwyczaiłam się do mieszkania z Harrym. Gdy pokazałam mu sms'a od taty, smutno mu się zrobiło, ale mój dom jest tam, gdzie jest...
  Wyciągnęłam walizki i zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy, żeby nie pakować się później na szybko. Harry poszedł na dół przynieść coś do picia, a ja za ten czas przyniosłam wszystko z łazienki.
- Proszę, kochanie- Hazz podał mi wodę i usiadł obok.
- Dziękuję- upiłam łyk i wróciłam do poprzedniej czynności.
- Nie chcę, żebyś wracała.
- Ale przecież mieszkamy w tym samym mieście, będziemy się widywać. Zresztą wy i tak za niedługo zaczynacie trasę, więc mieszkałabym sama, a tak, to będę mieszkała z rodziną.
- No wiem, ale... ja sam nie zasnę!- powiedział Harry.
- Hahaha... No proszę Cie, Harry! Całe życie spałeś sam, teraz nagle nie możesz zasnąć beze mnie?
- Całe życie straciłem na spaniu samemu...- po tych słowach przytuliłam go.
- Okej Harry, teraz muszę się kończyć pakować.
- Dobrze. Ja zejdę na dół, bo Zayn coś chciał wcześniej. Jak skończysz, to zejdź.
- Okej- pocałował mnie i wyszedł, a ja mogłam w końcu się spakować.

  Zeszłam na dół i usiadłam na sofie. Harry grał z Zaynem w fife, Lou nie było w domu, Liam coś gotował a Niall śpiewał coś w kuchni pod nosem. Za chwilkę zjawił się obok mnie z żelkami.
- Zjesz?
- A daj jak się oferujesz.- wzięłam kilka z paczki i zajadałam się razem z blondynem.
- Szkoda, że już wracasz. Przyzwyczaiłem się do mieszkania z Tobą. Potrzebujemy tutaj jakiejś kobiety.
- No to czas najwyższy, żebyś sobie kogoś znalazł
- Eee tam, przyjdzie na to czas.
- Eeej! Nie obżerać mi się za bardzo, bo ja tu obiad gotuję, a wy jecie słodycze!- Krzyknął Liam
- I tak już się skończyły- powiedział Niall. Wstał i poszedł wyrzucić papierek. Ja wyciągnęłam swój telefon, bo dostałam sms'a.
" Za trzy godziny będziemy w domu. Nie mogę się doczekać spotkania z moją małą Sami."- Na widok tej wiadomości uśmiechnęłam się po czym szybko odpisałam:
"Ja też już chcę was zobaczyć xx."- Wysłałam i wsadziłam telefon do kieszeni spodni. W tym samym czasie Louis przyszedł do domu.
- Siemandero !- krzyknął i rzucił się na sofę przy czym zgniótł mnie.
- Hej Lou, auuułć!
- Ooo! Tak jest wygodnie. Nie ruszaj się!
- Nie dość, że prawie mnie połamałeś, to jeszcze mi rozkazujesz- zaśmiałam się- Gdzie to byłeś?
- Ze Stanem na zakupach.
- I co, kupiłeś coś?
- W sumie zjedliśmy tylko w Burger King.
- No to niezłe te zakupy- zaczęliśmy się śmiać. W sumie po Lou można się tego spodziewać.
- OBIAD!- Usłyszeliśmy krzyk Liama.
- Teraz?! Teraz co się wygodnie ułożyłem?!- Zapytał Lou
- Nie gadaj, tylko rusz dupe i choć jeść, bo ładnie pachnie.
Wstaliśmy i udaliśmy się do jadalni. Usiadłam obok Hazzy, a obok mnie usiadł Louis. Liam przygotował pyszną lasagne.
- Liam! Minąłeś się z przeznaczeniem. Powinieneś iść na kucharza!- powiedziałam zajadając się obiadem.
- Smakuje Ci?- zapytał
- No pewnie! Co za pytanie!- odpowiedziałam jedząc dalej.
- O której przylatują- zapytał się Zayn.
- Za jakieś trzy godziny powinni być na lotnisku.
- Wszystko co dobre szybko się kończy- powiedział Niall
- A gdzie tam od razu kończy, przecież tu jest jej drugi dom- powiedział Liam
- Dziękuję- odpowiedziałam i kontynuowałam jedzenie.

  Za pół godziny samolot z Polski ma wylądować, a ja nawet nie jestem ubrana. Pobiegłam do sypialni Harryego i ubrałam TO i zeszłam na dół.
- Gotowa? Zapytał Styles.
- Ja tak, a Ty?
- Prawie. Jeszcze tylko twoja walizka i jestem gotowy.- poszedł do pokoju a ja za ten czas ubierała buty.
- Kobieto! Co ty masz w tej walizce? Cegły?!
- Bardzo śmieszne!- powiedziałam i zapięłam kurtkę.
- No to do zobaczenia chłopaki- powiedziałam i pożegnałam się z każdym.
- Niall, spokojnie. Przecież nie lecę do Polski, tylko na drug koniec Londynu- próbowałam odciągnąć blondyna od siebie.
- No wiem, ale ja już tak mam.- zaczęłam się śmiać.
- Pa Sam- powiedzieli i zamknęli drzwi za nami.
Harry wsadził walizkę do bagażnika udając przy tym, że nie może jej podnieść.
Usiadłam na miejscu pasażera. Harry też wsiadł i ruszyliśmy na lotnisko po moją rodzinę.

 - Haaary!- Usłyszałam głos Julki, która biegła w stronę mojego chłopaka.
- Cześć mała- Harry podniósł ją i przytulił.
- Heej Tato!- podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Sami, jak ja za Tobą tęskniłem...- popatrzył na mnie i przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Ej, młoda! Nie przywitasz się ze mną?!-  Zapytałam
- Hej Sam- wyciągnęła do mnie ręce, dalej wisząc na Harrym, który podawał rękę mojemu tacie. Zabraliśmy bagaże u udaliśmy się do samochodu Stylesa. Julka na rękach Hazzy a ja w objęciach mojego taty.

 - I jak się leciało? Opowiadajcie!
- Fajnie! Grałam cały czas na nowym tablecie od babci.- chwaliła się Julka.
- O proszę! Tableta wysępiłaś?!- zapytałam
- Nie wysępiłam! Dostałam na święta!- powiedziała oburzona Julka.
- Spokojnie, dla Ciebie też jest prezent od babci- powiedział tata.

  Dojechaliśmy na miejsce. Wyciągnęliśmy nasze bagaże z samochodu Hazzy. Tata z Julką polecieli od razu do domu a ja zatrzymałam się z Harrym pod drzwiami.
- Wejdziesz do środka?- zapytałam
- Nie, jadę do domu. Nie będę zabierał ojcu jego kochanej córeczki. Pewnie chce się tobą nacieszyć. Ja jakbym Cię tyle nie widział, to bym nie wypuszczał Cię z objęć. Przyjadę później, albo jutro się spotkamy.- powiedział przyciągając mnie do siebie.
- No dobra...- powiedziałam oplatając ręce za jego szyją.
- To do ...?
- Do jutra- pocałowałam go.
- Do jutra- Harry wszedł do auta i pomachał mi, po czym odjechał.
Nareszcie w domu...- pomyślałam.


_______________________________________________

Sama nie wierzę w to, że napisałam rozdział!
Krótki, bo krótki, ale liczą się chęci!
Pewnie mnie zabijecie...
Przepraszam jeszcze raz za braki, ale na prawdę nie ma ostatnio czasu.
Następny pojawi się myślę, że niebawem i będzie na pewno dłuższy :)
Kocham was wszystkich mocno!
Melaa xx.

czwartek, 24 października 2013

Kochani !

Hej misiaczki moje ! :)

  Na wstępie chcę was bardzo, ale to bardzo przeprosić za zaniedbywanie bloga.
Od tego roku jestem w średniej szkole, różne zmiany... brak czasu, brak weny ... :(
Ale nie zostawię tego opowiadania tak po prostu !
Będę pisać dalej, jak znajdę chwilkę wolnego czasu :)
Weny nadal brak, ale coś czuję, że przychodzi, malutkimi krokami, ale się zbliża :))
  Może macie jakieś pomysły, co mogłoby się znajdować w następnych częściach opowiadania ?
Pomóżcie mi ! :D

Pocieszę was i powiem, że zaczęłam już pisać nowy rozdział! :D
A tak poza tym, to czeka ktoś na nowy rozdział ? :))
Tęskniłam za wami, za tymi miłymi komentarzami ;>

Kocham każdego z osobna !
<wirtualny całusek i przytulasek> xd.

Wasza Melaa ;DD

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 43

Oczami Sam:
   Rano wstałam pierwsza, chociaż nie dziwię się. Harry wczoraj ostro zabalował, z resztą jak wszyscy. Nie miałam ochoty jeszcze wstawać, więc przytuliłam Harrego, który leżał do mnie tyłem i pocałowałam go w plecy. Zamknęłam oczy i jeszcze sobie leżałam. Nagle przypomniało mi się, że przecież wczoraj do domu nie wrócił Zayn. Nie wrócił z wszystkimi. Nie zauważyłam tego, bo byłam zajęta Harrym i innymi. No ale na pewno przyszedł, mam nadzieję. Potem przysnęłam na dwie godzinki. Kiedy wstałam, na zegarku widniała godzina 12.30. No to sobie pospaliśmy - pomyślałam. Harry dalej spał, cichutko chrapał. Widać, że się nieźle spił. Ja nie miałam ochoty iść na dół i zrobić sobie coś do jedzenia. Wzięłam laptopa i weszłam na internet.Twitter, potem Facebook. I tu czekała mnie niemiła niespodzianka. Oczywiście jako fanka mojego chłopaka i całego zespołu, którą się stałam, lubię kilkanaście strony związanych z 1D. I kiedy tak przeglądałam sobie tablicę natrafiłam na informacje i zdjęcia z wczorajszej imprezy. Na początku nie było to nic niepokojącego, ale potem znalazłam coś, co mnie strasznie, ale to strasznie wkurzyło. Otóż pisało coś takiego:

,,Wczoraj Harry Styles razem z całym zespołem One Direction wyruszyli na imprezę do klubu ,,Hottest" w Londynie.  Kiedy chłopcy byli już nieźle wstawieni, chyba nie wiedzieli co robią. A mianowicie Harry około północy znalazł sobie nową towarzyszkę do zabawy. Przypomnijmy, że dziewczyny chłopców nie były z nimi. Tajemnicza brunetka, tak oczarowała Stylesa, że chłopak bawił się z nią przez całą noc, a nawet poprosił o jej numer. Ciekawe co na to jego dziewczyna Sam. Tu macie jej twittera. Dziewczyna ma na imię Lucy i ma 18 lat. Tu kilka jej fotek, kilka kiedy bawiła się z Harrym i większość zdjęć chłopców''.

 Nagle coś się we mnie zagotowało. Że co???!!! Jaka Lucy?! Nie myślę, że mnie zdradził, bo chyba nie był aż na tyle pijany, ale numer telefonu? No jak on mógł balować z taką laską?! Nie byłam zła na jego zdjęcia z fankami. Harry był na nich pijany, ale one też nie były lepsze. Przecież zawsze mogły go wykorzystać, ale ona?! Byłam na niego tak wkurzona, że miałam ochotę wywalić go z łóżka i go opierniczyć. Przejrzałam wszystkie zdjęcia z imprezy, które chyba wywołały u mnie gorączkę. Weszłam na jej twittera. Taka piękna to ona nie była. Postanowiłam wykorzystać chwilę, kiedy Hazz spał i sprawdzić jego telefon. Wstałam i wzięłam jego iPhona. Nie było żadnych smsów do jakiejś Lucy, połączeń też nie. Na liście kontaktów też nie było kogoś takiego. Ale te zdjęcia mówiły same za siebie. Podeszłam do fotela, na którym leżały jego spodnie. Zaczęłam grzebać w kieszeniach i znalazłam. W tylnej kieszeni znajdowała się kartka z jej numerem telefonu podpisana "Lucy x." Wiedziałam, że mnie nie zdradził, przecież to by było absurdalne, ale po cholerę mu jej numer. Zapomniał o mnie? Przecież miał swoich przyjaciół, nie umie się tak bawić? Miałam zupełny mętlik w głowie. Musiałam sobie to jakoś poukładać. W mojej głowie aż huczało. Bałam się dopuścić do myśli to, że mógł z nią  coś zrobić. To było niedorzeczne! Wyszłam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Jakoś nie wytrzymałam i popłakałam się. Nie dlatego, że mnie zdradził czy coś, bo przecież wiem, że tego nie zrobił, ale dlatego bo go kocham i jestem o niego zazdrosna. A kiedy dowiaduję się o jakiś dziewczynach z którymi się spotkał i to jeszcze z internetu to jestem na niego wściekła. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem, szlafrokiem i wyszłam. Ku mojemu zdziwieniu Loczek już nie spał, tylko się na mnie patrzył.
- Płakałaś?
- Ja?! Co ty - uśmiechnęłam się i otarłam policzek
- Samy nie kłam. Popatrz  na mnie.
- Co? - usiadłam na łóżku tyłem do niego
- No, odpowiedz mi.
- Masz mi coś do powiedzenia?
- Nie.
- A coś z wczorajszej imprezy?
- Coś się stało?
- To ja o to powinnam zapytać.
- Kochanie o co ci chodzi?
- O to - podeszłam do spodni i wzięłam tą karteczkę - Proszę - podałam mu ją
- Grzebałaś mi w spodniach?!
- Nie mogę? Nie martw się, wiem już o Lucy. Widziałam zdjęcia z wczoraj.
- To tylko znajoma. Poznałem ją wczoraj.
- Powiedz mi tylko, czy do czegoś pomiędzy wami doszło........
- Sam, zwariowałaś. Tylko ją poznałem.
- Ślicznie razem wyglądaliście... - powiedziałam wychodząc z pokoju
   Wiem, że niepotrzebnie zrobiłam tą całą awanturę, ale ma co chciał.
Oczami Perrie:
    Wstałam o 10, bez Zayna obok. Obudziłam się sama, niestety. Myślałam, że kiedy się obudzę, to może on będzie przy mnie, ale niestety. Zeszłam na dół, ale tam też go nie było, ale przynajmniej powitał mnie Liam. Wzięłam tylko szklankę wody i jabłko, bo postanowiłam, że przez kilka dni, aż do koncertu nie będę nic jadła. Zrobię sobie głodówkę. Moje menu to:
Śniadanie:
   szklanka wody + ewentualnie jakiś owoc
Lunch:
   3 łyżki jogurtu naturalnego + szklanka wody
Obiad:
 3 sucharki, winogrono + szklanka wody
Kolacja:
   szklanka wody i kostka gorzkiej czekolady
 To nie jest zbyt drastyczna dieta, a chyba pomoże. Wróciłam na górę i dobijałam się oglądając kolorowe magazyny z pięknymi i chudymi modelkami. Ahhh, jak ja bym chciała jeszcze schudnąć te 5 kilo. Teraz ważę 53, więc kilka kilogramów mniej nie zrobiło by większej różnicy. Czasami dzwoniłam do Zayna, ale on nie odbierał. Potem włączyłam laptopa i też oglądałam zdjęcia modelek.Następnie oglądałam telewizję naprzemiennie z laptopem. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęły już 4 godziny. I wtedy ktoś nagle wszedł do pokoju. Myślałam, że to dziewczyny, ale ku mojemu zdziwieniu to był Zayn. Z wielkim bukietem czerwonych róż.
- Hej skarbie - powiedział Zayn - Przepraszam, że nie odbierałem, ale chciałem ci zrobić niespodziankę. Proszę, to dla ciebie - podał mi kwiaty
- Dziękuję- odpowiedziałam, a po chwili rzuciłam mu się na szyję. Mocno go tuliłam. Musiałam go poczuć, poczuć jego ciepło, poczuć jego perfumy i zapach papierosów. Tatuaże, które widniały na jego ciele wydawały się teraz jeszcze piękniejsze, a kilkudniowy zarost sprawiał, że Zayn wydawał się jeszcze seksowniejszy.
- Nigdy mnie już nie zostawiaj - po moim policzku spłynęła łza
- Obiecuję, już zawsze będziemy razem!
- Zayn, kochaj mnie! - popatrzyłam się na niego
   Zayn spojrzał prosto w moje oczy i uśmiechnął się. Wyglądał jakby się w nich przeglądał, chociaż naprawdę tak nie było. Wytarł łzę z mojej twarzy i złapał mnie za podbródek. Przybliżył usta do swoich i zaczął namiętnie całować. Złapał mnie mocno w talii i całował. Miał takie rozpalone usta, były tak słodkie. Miałam ochotę żeby nigdy mnie nie puścił, nie chciałam wychodzić z tego uścisku. Pokochałam go na nowo.
- Przepraszam za wszystko - powiedział szepcąc mi do ucha
- Teraz już nic się nie liczy oprócz ciebie. Kocham cię rozumiesz?
    Staliśmy tak w uścisku przez długi okres czasu. Musieliśmy się sobą nacieszyć, brakowało nam siebie. Nie potrzebowaliśmy nic więcej.

Oczami Sam:
    Po obiedzie, który zrobiłam ja - pizza z piekarnika - wróciłam do pokoju i leżałam na łóżku. Nie odzywałam się do Harrego, chociaż ten mnie zaczepiał. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Leżałam na górze i myślałam sobie o wszystkim. Po pewnym czasie do sypialni przyszedł Harry położył się koło mnie i złapał mnie za ramię, ale ja go odrzuciłam.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, jestem szczęśliwa. Wręcz popieram to, co zrobiłeś. - powiedziałam ironicznie
- No weź się nie gniewaj. To co pogodzimy się.
- Ja siedzę w domu, martwię się o ciebie, a ty przychodzisz z imprezy i nie dość, że jesteś pijany to jeszcze wyrywasz laski.
- To część naszej pracy...
- Ahahahahah, dobre! Jakoś Niall nie wyrwał żadnej laski.
- Chodziło mi o to, że musimy sobie robić zdjęcia z fankami.
- Chodziło mi o tą całą Lucy.
- No ale ja tylko z nią gadałem.
- Ja właśnie widziałam na zdjęciach jaki byłeś uradowany.
   Harry westchnął i leżał koło mnie spokojnie, ale to nie trwało długo.
- Samy, skarbie, przestań.
- No co?
- Ale ja nie byłem potem świadomy.
- To ile ty na początku wypiłeś?!
 - To nie był alkohol!
- A co?! - wstałam
- Tylko powiedz, że się nie obrazisz. - stanął naprzeciwko mnie
- No mów!
- Tabletka...
- Jaka tabletka? - zapytałam
- No nie wiem jaka. Lucy też ją wzięła...
- Narkotyk! - krzyknęłam
- Ale to była tylko jedna mała tabletka.
- Tylko tabletka?! Czy ty już do reszty zgłupiałeś? Teraz w narkomana chcesz się pobawić?
- Nie przesadzaj. To nic takiego!
- Nic takiego, Harry!!!
- No matko była impreza, chciałem się zabawić.
- Nie wystarczył ci alkohol? Chciałeś spróbować czegoś więcej!
- No nie, Lucy mówiła, że nic nam nie będzie.
- A co ty masz 5 lat, żeby nie wiedzieć o co chodzi? Nie mogłeś odmówić? Tylko nie rób ze mnie idiotki i nie mów, że nie wiedziałeś co bierzesz.
- Kochanie... - dotknął moje ramię
- Nie dotykaj mnie.... Mam do ciebie tylko jedno pytanie i błagam cię, powiedz prawdę. Nawet nie próbuj kłamać.
- Co chcesz wiedzieć?
- Czy to był pierwszy raz? - Harry spuścił głowę i głośno westchnął
- Chcesz znać prawdę? - popatrzył się na mnie
- No chyba jasno się wyraziłam!
- Nie, to nie był pierwszy raz.
- No świetnie, wprost cudownie!
- Ale to się nigdy nie powtórzy!
- Jasne! Zaraz będzie piąty, dziesiąty raz. Potem będziesz brał regularnie.
- Ale po co od razu mnie skreślać?
- Matko, co ty zrobiłeś? - westchnęłam
- Nie gniewaj się.
- Wiesz co, zostaw mnie na razie w spokoju.
    Wyszłam z pokoju, ubrałam buty i kurtkę i wyszłam z domu. Poszłam do parku i usiadłam na ławce  Obok usiadł chłopak na oko kilka lat starszy ode mnie.
- Telefon ci dzwoni.
- Mhm, wiesz, telefony zazwyczaj to robią.- Odwróciłam się w drugą stronę i popatrzyłam na ekran. "Harry". Nie miałam ochoty teraz z nim rozmawiać. Potrzebowałam czegoś innego. Chciałam zadzwonić do Sylwii, wyżalić się, ale nie odbierała.
- Fuck, fuck fuck!!- zaczęłam przeklinać, gdy po piątym razie nie odebrała.
- Przeklinanie jest nieatrakcyjne- powiedział mój towarzysz
- Tak, czy inaczej nie jestem atrakcyjna, więc spierdalaj!- krzyknęłam,a on popatrzył się na mnie, wstał i ruszył przed siebie, ale zatrzymał się i powiedział.
- Niegrzeczna dziewczynka, lubię takie!
- Przepraszam ale nie usłyszałam co powiedziałeś. Mam chorobę uszu, która nazywa się "mam wyjebane na to co tam sobie pieprzysz"- wstałam i poszłam w drugą stronę. Ten chłopak stał chwilę i sobie poszedł. Ja chodziłam jeszcze po parku chwilę i cały czas myślałam o tym co się ostatnio wydarzyło. Nie dość, że mój chłopak ma "nową koleżankę", to jeszcze bawi się w narkotyki? Łzy same cisnęły się do oczu. Postanowiłam, że po dwugodzinnym spacerze czas wrócić do domu, ponieważ było na prawdę zimno.
Weszłam do domu chłopców, ściągnęłam kurtkę, tak samo jak buty i udałam się do salonu na sofę. Nie chciałam widzieć Harrego. Usiadłam na kanapie i wzięłam poduszkę, która leżała obok. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój Harry wziął narkotyki. I to już drugi raz! Jak ja mogłam tego nie zauważyć. Wczoraj myślałam, że zachowuje się tak bo jest pijany, a jednak było inaczej. Harry nie schodził, nawet tego nie chciałam, musiałam zostać sama. Nie mogłam panikować, musiałam pomyśleć co teraz? Zachować to w tajemnicy, czy może mu pomóc?
    Nagle usłyszałam, jak ktoś schodzi ze schodów. Odwróciłam się, to była Perrie. Uśmiechała się od ucha do ucha. Podeszła i usiadła koło mnie.
- Co tam mała? - zapytała - Czemu jesteś taka smutna?
- A nic takiego. - westchnęłam
-Ty płaczesz?
-Nie, rzęsy podlewam.
- Niech zgadnę, pokłóciłaś się z Harrym?
- Bingo!
- Znowu?
- Za to ty pogodziłaś się z Zaynem - uśmiechnęłam się
- Tak, tak, ale nie zmieniaj tematu. No opowiadaj, o co poszło.
- Naprawdę chcesz tego wysłuchać?
- A mam wyjście - uśmiechnęła się
- No właściwie to poszło o jedną rzecz, a właściwie osobę, a teraz wyszło na jaw coś innego i nawet nie wiem, czy nie gorszego.
- Co masz na myśli?
- Wczoraj jak byli na tej imprezie, no to Harry poznał taką laskę, Lucy i wiesz dzisiaj było o tym głośno na różnych portalach. Widziałam zdjęcia, pisało, że Hazz bawił się z nią przez całą noc, wziął od niej numer telefonu i rzeczywiście znalazłam ten numer w jego spodniach. Ale to nie jest najgorsze, okazało się, że Harry wziął narkotyk...
- Że co? - zapytała
- No jak to powiedział "tylko tabletkę".
- Ohh matko, chodź tu kochana - przytuliła mnie
- I co ja mam teraz zrobić?
- Nie gniewać się na niego. Idź na górę.
- I co, może mam go jeszcze przytulić?
- Nie, ale nie możecie się tak cały czas kłócić.
- Mam iść?
- Zaufaj mi - uśmiechnęła się
   Dobra, nie chciałam się z nim kłócić. Poszłam na górę i weszłam do pokoju. Harry siedział na łóżku i wpatrywał się w podłogę. Usiadłam obok niego nic nie mówiąc. Po chwili Loczek odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Mam jeden warunek - powiedziałam. On tylko patrzył się na mnie smutnym wzrokiem.
- Nigdy więcej niczego nie weźmiesz, rozumiesz? Niczego, nigdy!
- Obiecuję.- przysunęłam się bliżej niego i wpiłam się w jego usta.
*10 minut później*
 Siedzieliśmy w pokoju z Harrym wtuleni w siebie i nie odzywaliśmy się. Musieliśmy się nacieszyć sobą.
- Harry chodź! - pociągnęłam go za rękę
- Ale gdzie?
- Na miasto. Chodź pójdziemy do studia tatuażu.
- Po co?
- Chcę sobie zrobić tatuaż.
- Na pewno?
- Tak, już dawno nad tym myślałam.
- Ja też myślałem nad nowym tatuażem. Chodź, zrobimy sobie oboje!
- Poczekaj tylko się ubiorę.
- Ja też..
    Podeszłam do szafy i wybrałam sobie ciuchy. Włosy rozpuściłam i włożyłam kapelusz. Harry założył ciemny sweter i kurtkę. Po 15 minutach wychodziliśmy z domu. Harry wziął swój Range Rover i pojechaliśmy do centrum Londynu. Po prawie godzinie byliśmy na miejscu. Były mega wielkie korki. Hazz szybko wprowadził mnie do środka salonu, dał znak tatuażyście, który stał za jakąś recepcją i wszedł do jakiegoś pomieszczenia.
- Gdzie jesteśmy? Dlaczego tu weszliśmy?
- Spokojnie kochanie. Zaraz przyjdzie Andy. Zrobi nam tatuaż.
- Tutaj, na kanapie?
- Nie. Pójdziemy do specjalnej sali dla VIP.
  Po chwili do salonu wszedł mężczyzna po 30-stce, z wytatuowanymi rękami.
- Siema! - krzyknął mężczyzna i uściskał Harrego
- Hej Andy!
- Wpadłeś zrobić kolejny tatuaż?
- Oczywiście!
- Ale nie sam. Kim jest ta laska obok ciebie? - Harry złapał mnie za rękę
- To moja dziewczyna, Sam.
- Witaj Sam. Jestem Andy, miło mi cię poznać.
- Mi też. - uśmiechnęłam się
- To co idziemy? - zapytał Andy
- Pewnie.
    Razem z Andym wyszliśmy z tego pomieszczenia, przeszliśmy przez salę do pokoju VIP. Był pusty. Słychać było tylko muzykę grającą z radia. Na bordowych ścianach widniały zdjęcia tatuaży, katalogi i zdjęcie gwiazd, które odwiedziły salon.
- Usiądźcie - pokazał na krzesła - Zaraz przyjdzie mój asystent John. No to jaki tatuaż chcecie, może jeszcze nie wybraliście?
- Ja już mam. Chciałbym inicjały S.A. + malutkie serduszko na lewym nadgarstku. Wiesz o co chodzi? - powiedział Hazz
- Tak, tak, nie będzie problemu. A ty Sam?
Zatkało mnie. Harry chyba oszalał! Chce sobie zrobić tatuaż z moimi inicjałami, który zostaje na całe życie. Miałam ochotę na jakiś fajny napis, ale stwierdziłam, że raz się żyje i jak on oszalał, to ja też mogę
- A ja poproszę inicjały H.S+ małe serduszko na lewym nadgarstku.- patrzyłam cały czas na Stylesa, który miał zszokowaną minę i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- A jakim pismem?
- Ma pan....
- Andy, mów mi na ty.
- No więc, czy masz katalog czcionek?
- Oczywiście. Proszę - podał mi czarną książkę
   Po przeglądnięciu całej książki w końcu wybraliśmy z Harrym styl z numerem 24. Pochylony, klasyczny. Spodobał mi się. Potem Andy narysował wzory, do sali wszedł John. Od razu oczyścił nam miejsce gdzie miał się znaleźć tatuaż. Następnie Andy naniósł nam wzór i odkleił papier i wreszcie na końcu przystąpił do dzieła. Mi tatuaż robił John. Leżałam na brzuchu, a obok siedział Harry i trzymał mnie za rękę. Był taki odważny, nawet nie zaciskał zębów. Mój tatuaż trwał trochę dłużej, bo był to pierwszy tatuaż i się trochę zrywałam, ale Hazz cały czas trzymał mnie za rękę, nawet jak Andy robił mu tatuaż. Ich dzieła wyglądały bosko. Razem z Harrym byliśmy bardzo szczęśliwi. Nie mogłam nacieszyć się moim nowym tatuażem i Hazz nie mógł się na niego napatrzeć, podobnie jak na swój. Był zachwycony i ja też.
Zapłaciliśmy i wyszliśmy z salonu.
- Ty na prawdę to zrobiłaś?
- Skoro ty wpadłeś na tak szalony pomysł, to dlaczego ja mam być gorsza? YOLO skarbie!
- Jesteś moja, skarbie. Ten tatuaż świadczy o tym, że nie potrzebuję do szczęścia żadnej Emily, czy Lucy, bo ja kocham tylko ciebie. Kocham Samantę Adamczyk! Kocham ją! Najmocniej na świecie!- Harry wydzierał się, a ludzie patrzyli na nas i robili zdjęcia.
- Uspokój się Styles!- mówiłam do niego śmiejąc się
- Kocham tylko ją, rozumiecie?! Jest moim małym aniołkiem, moim skarbem, moim ideałem!
- Harry! Cicho! Ludzie nas nagrywają!- próbowałam zatkać mu usta, ale on odchylił głowę, a mój wzrost nie pozwolił nawet na palcach zatkać mu ich.
- Moja księżniczka, moja kocica, moja Samy!!!- podniósł mnie prawą ręką, bo na lewej był świeży tatuaż. Pomyślałam, że to będzie jedyny sposób, aby się przymnknął i pocałowałam go.
- Ja też cię kocham skarbie.....

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 42

Oczami Sam:
   Kiedy Zayn wrócił już po dwóch godzinach bez żadnych zakupów, nikogo to nie dziwiło, a już tym bardziej mnie. Powinien sprawiać pozory zmęczonego, ale nie. Wręcz przeciwnie miał roztrzepane włosy i rozpiętą koszulę. Rzucił swoją skórzaną kurtkę w przedpokoju i przyszedł do nas.
- Nic nie kupiłeś? - spytała Perrie
- Nie było nic ciekawego - uśmiechnął się, pocałował ją w policzek i usiadł koło niej
- 2 godziny chodziłeś po sklepach i nic nie znalazłeś? - zapytałam
- Już mówiłem, nie było nic ciekawego - odpowiedział nerwowo
  Wiedziałam, że kłamie i dziwiłam się, że Perrie tego nie widzi. Było mi jej szkoda, ale nie chciałam jej nic mówić. Wyszłam z salonu bo dłużej nie mogłam słuchać już tych kłamstw. Powiedziałam, że boli mnie głowa, choć to nie była prawda. Położyłam się na łóżku i włączyłam laptopa. Na mojej poczcie zalegało tysiące wiadomości od fanek. Niektóre były naprawdę bardzo miłe, a niektóre po prostu chamskie. Nawet nie chciałam ich czytać. Co ja im takiego zrobiłam? Zabrałam chłopaka? Nie rozumiem dlaczego mnie tak nienawidzą, przecież nie lansuję się w mediach, jestem normalną zwykłą dziewczyną, zraniłam Harry'ego? Nie miałam ochoty więcej tego czytać. Jakoś nie miałam co robić. Harry siedział na dole, tak jak wszyscy, a ja nie miałam co robić. Postanowiłam, że może zdrzemnę się na chwilkę bo do południa, jeszcze jest trochę czasu....................................
[NEXT DAY]

Oczami Perrie:
     Rano po śniadaniu, Zayn poszedł do sypialni. Nie zapytał się, czy nie mam ochoty iść z nim, po prostu mnie zostawił. Wiem, że gniewam się o jakąś błahostkę, ale ostatnio się od siebie oddaliliśmy. To nie jest to co kiedyś. Harry i Sam tak samo jak Luo i El siedzięli sobie teraz w salonie obok mnie. Wszyscy byli szczęśliwi, tylko my z Zaynem nie mogliśmy się zgrać. Liam spał u Danielle, Niall idzie dzisiaj idzie gdzieś ze znajomymi z Irlandii, z resztą, to wczoraj też razem poszli do pubu. A my? Zayn chodzi teraz jakby coś mu leżało na sercu, nieszczęśliwy, smutny. Nie wiem co się stało? Może coś zrobiłam. Nie mam zielonego pojęcia...........
   Postanowiłam, że pójdę do sypialni i tak też zrobiłam. Powoli poszłam na górę i otworzyłam drzwi. Zayn leżał na łóżku, pisząc sms'y. Kiedy weszłam do pokoju nie zwrócił na mnie zbytniej uwagi. Popatrzył się tylko przez chwilkę, a tak nie odrywał wzroku od ekranu telefonu.
- Przyszłaś? - zapytał
- A nie mogę?
- Możesz, możesz.
    Położyłam się na łóżku, koło niego, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Zabrałam mu telefon sprzed nosa i położyłam na szafce nocnej. Usiadłam na nim okrakiem i złapałam go za ręce.
- A może małe co nie co na dobry początek dnia? - uśmiechnęłam się i zaczęłam go całować po szyi i klacie
- Perrie........Perrie - mówił Zayn, ale ja nie patrzyłam na niego tylko powoli rozpinałam jego koszulę
- Tak kotku........... ?- szepnęłam, nie przestając całować
-  Nie mam ochoty. - i wtedy przestałam, popatrzyłam się na niego
- Jak to nie?
- No nie.  - popatrzył się na mnie, a ja westchnęłam
- Przytyłam, nie podobam ci się już, zrobiłam coś, obraziłeś się?
- Nie.
- To dlaczego tak mnie unikasz?
- Co ty gadasz? Jakie unikasz?
- A niby co?
- To, że nie mam ochoty na seks, nie znaczy, że już mi się nie podobasz. - popatrzył się na mnie
- Już dawno się nie kochaliśmy.........
- I co z tego, po prostu teraz nie mam ochoty.
- Taaa, jasne - zeszłam z niego i wyszłam z pokoju
   Miałam łzy w oczach. On nawet o mnie nie walczył, nie wołał, po prostu nic. Dobry żart, on nie miał ochoty na seks, po prostu już mnie nie kocha. On nie umie udawać, od razu to po nim widać. Byłam strasznie wnerwiona, ale to nawet mało powiedziane. Zeszłam na dół, nie patrząc na innych. Wzięłam kurtkę Zayna i wyszłam na taras. Skóra była na mnie trochę za duża, ale przynajmniej było mi ciepło. Z kieszeni jego kurtki wyjęłam papierosy i zapalniczkę. Nie obchodziło mnie to, że nigdy nie paliłam. Byłam bardzo zdenerwowana, więc nie miałam skrupułów, żeby zapalić. Stałam na tym tarasie i myślałam, że się zaraz popłaczę, ale nie mogłam. Musiałam być silna, a przynajmniej udawać. Nie chciałam pytań ze strony dziewczyn typu ,,co się stało'' albo ,,coś zrobił?''. Nie chciałam, żeby pomyślały sobie coś źle. Właśnie dopalałam papierosa, kiedy usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi. Nie chciałam odwracać głowy i sprawdzić kto to, więc nadal nic nie wiedziałam. Ten ktoś stał przy drzwiach i nie ruszał się. Nie miałam zamiaru sprawdzić kto to. Nagle odezwał się głos.
- Nie obrażaj się............. - powiedział po cichu męski głos, to był Zayn, ale ja nadal się nie odzywałam - Nie chcę, żebyśmy nie odzywali się przez jakąś błahostkę.
- Błahostkę? - zadrwiłam
- Perrie............ - złapał mnie od tyłu
- Nie dotykaj mnie - szarpnęłam się i poszłam do przodu
- Nie wiem, co się teraz z tobą dzieje kotku....
- Ze mną?! - popatrzyłam się na niego - To z tobą jest coś nie tak. Znudziłam ci się, prawda? - popatrzyłam mu się prosto w oczu
- To nie tak.
- No powiedz, że po prostu ci się znudziłam i chcesz mnie zostawić?
- Wcale tak nie jest!
- Nie kłam. Wiesz co, skoro nie chcesz ze mną żyć, to ja ci to ułatwię - po moim poliku spłynęła łza.
   Wyszłam z tarasu trzaskając drzwiami. Słyszałam jeszcze jak Zayn klnie do siebie. Zdenerwował się tak samo jak ja, ale ja nie miałam ochoty go widzieć. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ciuchy, włosy związałam w luźny kucyk. Wzięłam szybko czarną głęboką torbę i włożyłam do niej wszystkie potrzebne rzeczy: telefon, portfel, klucze, dokumenty. Właśnie wychodziłam, kiedy do pokoju wszedł Zayn i zagrodził mi drogę.
- Gdzie wychodzisz?
- Nie ważne, puść mnie.
- Powiedz mi tylko gdzie idziesz!
- Jeszcze nie wiem, ok!
- Kocham cię...
- Trzeba było mówić o tym wcześniej. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Jak sobie wszystko przemyślisz, to zadzwoń, na razie nie mam ochoty słuchać twoich tłumaczeń.
   Odrzuciłam jego rękę, którą opierał się o framugę drzwi i wyszłam. Rzuciłam tylko pożegnalnym 'pa' do dziewczyn i zadzwoniłam po taksówkę. Po 15 minutach była już pod domem. Wsiadłam do niej i pojechałam do najbezpieczniejszego dla mnie miejsca w Londynie, czyli do mojego rodzinnego domu. Teraz z rana rodzice na pewno pracują, ale wiedziałam, gdzie mamy naszą skrytkę z kluczami. Po ponad godzinie byłam już na miejscu. Tak jak się spodziewałam, nikogo nie było w domu. Wzięłam tylko klucz i weszłam do środka. Od razu przywitała mnie moja kotka Emma, która swoim wielkim, puszystym ogonem dotykała moich nóg. Była to biała kotka, rasy perskiej. Emma była moją przyjaciółką, której zawsze wszystko mogłam powiedzieć i miałam pewność, że nikomu nic nie powie. Dostałam ją chyba na 16 urodziny i mam do tej pory.
- Ohhh, moja kochana kocica - pocałowałam ją- A teraz mama cię nakarmi. Przyszłam, bo wiesz, pokłóciłam się z Zaynem i mamusia nie chciała tam dalej zostać. No jedz sobie, jedz, a ja idę na chwilę do mojego pokoju.
   Wszystko było tak jak to zostawiłam, nic się nie zmieniło. I tu lubiłam uciekać. Uciekać do domu, skryć się przed całym światem, przed tym całym złem. I jeśli ktoś się mnie pytał, dlaczego chciałam się kiedyś zabić, nie kłamałam. Po prostu na zewnątrz udaję osobę, którą nigdy nie byłam, a w środku jest nieśmiała, mała Perrie, która potrzebuje osoby, która będzie ją chroniła. I naprawdę niewiele osób to zauważa, szkoda, że Zayn do nich nie należy. Że nie widzi jak cierpię...

Oczami Sam:
    Razem zDani i El postanowiłyśmy, że tego wieczoru zrobimy 'pidżama party'. Musiałyśmy jakoś pomóc Perrie. W końcu jesteśmy przyjaciółkami i nie możemy jej zostawić w potrzebie. Dzisiaj pokłóciła się z Zaynem i nie chciałam, żeby siedziała sama w domu i się dobijała. Chłopcy razem z Paulem idą na imprezę, więc Zayna nie będzie w domu i Pezz chyba zgodzi się na przyjście. Chłopcy już się szykowali, bo było przed 21, a my zaczęłyśmy przygotowywać jedzenie: chipsy, pop corn, duuuużo lodów i coli. Samo niezdrowe jedzenie. Wiedziałam, że to pomoże najlepiej, dużo jedzenia i jakaś komedia romantyczna, przy której można sobie popłakać. Danielle jeszcze nie było. Ubrałyśmy się w różowe, ciepłe piżamy z małpkami, długie skarpetki i w wielkie puchowe kapcie z uszami, a włosy zawiązałyśmy w luźne koczki. Już dawno z Eleanor tak nie wyglądałyśmy. No więc postanowiłyśmy, że pidżama party zrobimy w sypialni Eleanor i Lou. Rozłożyłyśmy koce, poduszki, na półce leżały chusteczki a obok stos filmów DVD. Chciałam, żeby w pokoju panowała taka przytulna atmosfera i tak też było. Aż chciało się położyć i zasnąć. Przyciemnione światło, zasłonięte żaluzje, w pokoju rozchodził się zapach gorącej herbaty z cytryną, ahhhh...
      Zayn dobrze wiedział, że Perrie przyjdzie, bo mu o tym powiedziałyśmy, ale jakoś mu nie zależało, żeby zostać i z nią porozmawiać. Szedł z chłopakami na imprezę, może nie chciał jej denerwować swoją obecnością, może chciał jakoś złagodzić sytuację, ale wyjście na imprezę nie pomoże. Chłopcy już właśnie szykowali się do wyjścia, Paul czekał w samochodzie. Podeszłam do Harrego i przytuliłam się do jego klaty, po czym pocałowałam ją.
- Nie będzie ci zimno kotku? - zapytałam tuląc się w jego wysportowane ciało
- Nie bój się o mnie - pocałował mnie w głowę - Idę na imprezę, w klubie z pewnością będzie gorąco. Za to ty wyglądasz bardzo apetycznie - zaśmiał się
- Harry! Musimy jakoś pocieszyć Pezz, bo Zayn tego nie zrobi.
- Nie martw się, wszystko się jakoś wyjaśni.
- A ty nie narób jakiś głupstw, rozumiem, że idziesz na imprezę, ale mam nadzieję, że się nie spijesz tak, że przeliżesz się z jakąś laską. - popatrzyłam się na niego
- Samy, chyba nie myślisz, że mógłbym. Tylko ciebie kocham, mój różowy króliczku - mocno pocałował mnie w usta - A może jak przyjdę to byśmy sobie poszli do sypialni i zamknęli się na parę godzin - łobuzersko się uśmiechnął
- Pomyślimy - odwzajemniłam - No leć już, leć - pocałowałam go w szyję, zostawiając ślad moich ust
- Kocham cię - pocałował mnie jeszcze ostatni raz
    I wtedy do domu przyszła Danielle. Zdjęła kurtkę i rzuciła się Liamowi na szyję. Kiedy już El pożegnała się z Lou, a Dani z Paynem, w końcu mogłyśmy zaczynać imprezę...

Oczami Eleanor:  
    Było już po 21 i wtedy do domu zawitała Perrie. Nieśmiało wchodziła do domu, jakby bała się, że Zayn wciąż tu jest. Zeszłam ze schodów i przywitałam się z nią:
- Nie martw się, nie ma ich. Chodź!
- To gdzie będziemy oglądały filmy?
- Chodź do mojej sypialni. Jest Sam i Dani.
- Fajnie - uśmiechnęła się
   No więc na początku było małe przywitanie, a potem usiadłyśmy sobie na podłodze i zaczęłyśmy oglądać film ,,Pamiętnik''. Wybrała go Sam, bo to jeden z ulubionych filmów Harrego. Na początku wszystko było ok, śmiałyśmy się, jadłyśmy, ale potem w filmie były smutne, czasem romantyczne sceny. Oczywiście każda z nas płakała, ale najbardziej Pezz. Płakała i nie umiała zatamować łez. Ale ja widziałam coś więcej niż każdy. Perrie nie płakała, dlatego że w filmie było coś smutnego, tylko płakała, dlatego że sama była smutna, zła, a zarazem wściekła na Zayna. Przez te łzy ona odreagowywała, wychodził z niej ten cały stres, napięcie. Nie mówiłam jej nic, po prostu pozwoliłam płakać.
      Kiedy Pezz przestała płakać i po prostu się uspokajała, zaczęłyśmy rozmawiać, nie chciałyśmy już oglądać filmów. Danielle znalazła świetny sposób na nudę. Wzięła swoją komórkę, książkę telefoniczną i zaczęła dzwonić do przypadkowych osób i je wkręcać. Muszę przyznać, że była w tym naprawdę dobra, przynajmniej nas rozśmieszyła. Było już po 23, a my nie miałyśmy co robić. Nie chciało nam się oglądać kolejnego filmu, więc znalazłyśmy fajny sposób, żeby jakoś nie zasnąć. Otóż Sam wymyśliła, żebyśmy przeszukały szafki chłopców i ich wspólną łazienkę, no więc od niej zaczęłyśmy. Zeszłyśmy na dół i wkroczyłyśmy do biało - złotej łazienki. Nie było nic ciekawego. Same męskie perfumy, które pachniały najpiękniej na świecie, maszynki do golenia, ich bielizna, pranie, jakieś ręczniki, a najlepsze zostawiłyśmy na koniec, czyli ich wspólna szafka. A w niej: tabletki, leki, jakieś kosmetyki i.............. gumki. Miałyśmy z tego niezły ubaw! Było tam tego pełno, jakiś zapas, czy coś. Potem na pierwszy ogień poszedł pokój Harrego, a właściwie jego szafka, ale nie było tam nic ciekawego. Razem z Danielle śmiałyśmy się, że wszystkie 'gadżety i zabawki' musieli wcześniej pochować. Nie znalazłyśmy tam nic ciekawego, potem sypialnia Liama. Tu było już trochę lepiej:bokserki z batmanem i ogólnie różne zboczone teksty na bokserkach plus gadżety piłkarskie. Potem pokój Louisa i mój. Specjalnie pokazywałam dziewczynom, gdzie powinny szukać i odwracałam uwagę od miejsc, gdzie razem z Lou mieliśmy swoje skrytki ;) Na szczęście nic nie znalazły. A na sam koniec pokój Zayna. Perrie nie miała ochoty tam wchodzić i szukać czegokolwiek, może bała się, że coś znajdzie. W każdym bądź razie zrezygnowałyśmy z poszukiwań w jego szafkach, żeby nie martwić Pezz. Wróciłyśmy do mojej sypialni i położyłyśmy się na kocach no i tak gadałyśmy. Danielle o Liamie, Sam o Harrym, ja o Louisie, a Perrie o Zaynie. No i tak nam mijał czas. Mamy takie szczęście, że poznałyśmy takich wspaniałych i cudownych chłopaków, w przypadku moim już narzeczonego. Nawet nie zauważyłyśmy kiedy na zegarku było już przed 1 w nocy.
- Słuchajcie dziewczyny, ja już idę spać, bo coś mnie zaczyna brzuch boleć,
- Ok, dobrze. - odpowiedziałam
- Ja idę spać do sypialni Liama, jak przyjdzie to powiedzcie mu, żeby się nie rozpychał.
- Ok, o ile w ogóle będzie w stanie coś zrozumieć - powiedziała Sam.
- Jak nie, to nie mówcie. Dobranoc. Aaa, i nie zwracajcie na mnie uwagi, z pewnością zaraz usnę, bawcie się dobrze!
- Dzięki - uśmiechnęłam się
- Dobranoc - powiedziała Perrie
     Potem, kiedy Danielle poszła spać, ja poszłam do kuchni i wzięłam butelkę szampana i trzy kieliszki. Kiedy wróciłam na górę Perrie już nie było.
- Gdzie ona jest?
- Powiedziała, że jest zmęczona. Poszła się kąpać, no i spać. Powiedziała, że nie chce czekać, aż Zayn przyjdzie, chce zasnąć.
- Coś musi być na rzeczy Sam - podałam jej kieliszek i nalałam szampana - Ja nie wiem, dlaczego on się tak zmienił. Może coś dla niej szykuje?
- Nie, to coś innego. To znaczy ja tak sądzę
- Co masz na myśli?
- Nieważne. - napiła się

Oczami Sam:
    Zostałyśmy już tylko same z El. Pezz i Dani spały, a my czekałyśmy na chłopców. Rozmawiałyśmy o nich, o naszych przeżyciach ( nie tylko łóżkowych ) i ogólnie. O rodzinie, przyszłości. Była już 3, ja chciałam iść spać, ale El mówiła, że musimy na nich poczekać. Z naszych rozmyślań, wyrwało nas pukanie do drzwi. Razem zeszłyśmy na dół. Ja zostałam na schodach, a Eleanor podeszła do drzwi i otworzyła je. Na jej ramiona rzucił się pijany Louis, którego prowadził Paul. Ja stałam na schodach i czekałam aż wejdzie Harry.
- Oohhhhh, moja kochana Eleanor! - całował ją
- Cicho, zamknij się, jesteś pijany!
- Ja?! - zachwiał się
    Zaraz po nim wszedł Liam , on spił się mnie. A za nimi Harry i Niall, trzymając się na ramionach śmiali się tak, że upadli. Harry podszedł do mnie, ale ja tylko skrzyżowałam ręce na brzuchu i ignorowałam go. Przytulił mnie i położył głowę na moim biuście.
- Samy, ja za tobą tak tęskniłem. - pocałował mnie
- Harry, upiłeś się...
- Żałuj, że cie ze mną nie było - zaśmiał się
- Harry, zaszalałeś, zaszalaeeś - pluł się Horan, upadając co chwilę.
- Idź do sypialni! - krzyknęłam do Stylesa
- Na bara, bara? - uśmiechnął się łobuzersko
- Niedoczekanie twoje! Idź spać, spiłeś się!
- Ja go odprowadzę, ja go odprowadzę - powiedział Niall głaskając mnie po ramieniu
- Ty?! Jesteś tak samo pijany jak on!
- Robię striptiz, uwaga, robię striptiz! - Horan zaczął ściągać z siebie ubrania chwiejąc się przy tym
- Niall, idź już lepiej spać! - powiedziała El
- Dobra, idę do sypialni.
    Louis był tak pijany, że klęczał przed nią, owinął ręce wokół jej bioder i położył głowę na jej brzuchu. Eleanor głaskała jego głowę i mówiła do niego, ja tak nie potrafiłam. Opierniczyłam Harrego na schodach i w sypialni. Najgorsze w tym wszystkim było to, że on jeszcze chciał pić i się bawić. Liam spokojnie opuścił salon, najwięcej roboty było przy Lou, ale w końcu jakoś poszedł do tego pokoju. Z dołu było słychać Nialla, który wydzierał się śpiewając hymn Irlandii, Loczek też się wydzierał i gadał do mnie same zboczone rzeczy.
- Mogę być twoim żuczkiem? - zaśmiał się
- Nie.
- A masz ochotę na loda?
- Nie, śpij!
- No chodź, może chociaż przez chwilę się pobawimy?
- Zamknij się!
- No chodź! - wstał i zaczął iść w moją stronę
   Siedziałam na fotelu i obserwowałam to wszystko ze spokojem. Nagle Harry zachwiał się tak, że upadł na mnie całym swoim ciałem. Nie miałam siły, żeby się podnieść, tym bardziej, że Hazz jeszcze mnie tulił. Położył głowę na moim brzuchu i mówił do mnie, ja też musiałam z nim rozmawiać. Potem go usypiałam, zupełnie jak dziecko. Był taki słodki. Co chwilę musiałam poprawiać jego włosy, bo loczki opadały mu na czoło i go swędziało. Nawet jeżeli w niektórych momentach miałam ochotę wywalić go z domu, to było warte przeczekanie tego całego szału dla takich chwil, jak ta.
- Kochasz mnie? - mówił z zamkniętymi oczami
- Kocham cię, kocham.
- Podrap mi czółko.
- Ojjj, mój Harry - pocałowałam go w głowę.
    Harry usnął. Mogłabym z nim tak leżeć całą noc, ale wiedziałam, że jak rano wstanie, to wszystko będzie go bolało. Postanowiłam, że położę go do łóżka. I tak też zrobiłam. Przykryłam go kołdrą i położyłam się koło niego. Nie obchodziło mnie to, że był pijany, ale za to jaki słodki. Obserwowałam, czy nic się nie dzieję, a kiedy byłam już o niego spokojna, sama zasnęłam.......................................

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 41

Oczami Eleanor:
   Ten cały wieczór był dla mnie jak z bajki! Po cudownych zaręczynach, których kompletnie się nie spodziewałam, przez cały czas myślałam o tym wszystkim, o Louis'ie. Gdzie bym nie poszła każdy mi gratulował, mówił jak pięknie razem wyglądamy. Ten piękny pierścionek mienił się na mojej ręce, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że za jakiś czas wezmę ślub. Byłam zdziwiona, że Louis tak wszystko wymyślił, to była najwspanialsza chwila w moim życiu! Tego uczucia nie da się opisać. Lou był moim drugim chłopakiem. Wiem, że może znamy się krótko, ale to się czuje, tą pewność, że to właśnie on, to z pewnością poważny związek. Po zaręczynach zdążyłam już porozmawiać z dziewczynami, również z Amy.
   Była godzina 4 nad ranem. Wszyscy byli już mocno spici, oprócz chłopców no i nas - dziewczyn. Ja nie chciałam pić w takim momencie. Kilka godzin temu zostałam narzeczoną Louis'a Tomlinson'a, na pewno zazdrości mi wiele dziewczyn, nie wiem jak teraz będziemy żyć. Teraz wszystko się zmieni. Lou siedział teraz ze znajomymi i rozmawiał z nimi, a ja chodziłam to tu, to tam i za bardzo nie miałam co robić. Byłam wykończona, ale nie chciało mi się iść spać. Pomyślałam, że może pójdę na chwilę na górę do sypialni.  Na górze było spokojniej. Zamknęłam drzwi, zapaliłam lampkę. Usiadłam przy ścianie. Teraz mogłam wszystko przemyśleć, bo wiadomość, że Lou mi się oświadczył, jeszcze do mnie nie dochodziła. Na chwilę zamknęłam oczy i jakby przestałam już słyszeć całą tę muzykę i zamieszanie. Mój kochany Lou mi się oświadczył, już za kilka miesięcy będę panią Tomlinson! Ale trzeba zacząć się uczyć, pracować. Nie chcę go wykorzystywać, trzeba się za siebie wziąć.
   Nagle do pokoju ktoś wszedł.
- Hej kotku  - powiedział Lou, podszedł do mnie i usiadł koło mnie
- Heej - powiedziałam i pocałowałam go, oparłam się o jego ramię
- Teraz będzie inaczej, będziemy musieli trochę inaczej żyć. Zmienić się.........
- Ale po co?
- Tak już jest.
- Wy też tak musicie?
- Tak skarbie.... Niestety.
- Nie spodziewałam się tego po tobie, że mi się oświadczysz.
- Myślałaś, że cię nie kocham?
- Nie wiedziałam, że kochasz aż tak bardzo.
- A ty mnie?
- Jeszcze się pytasz? Kochanie, to była najwspanialsza chwila w moim życiu.
- Naprawdę? - uśmiechnął się
- Nie mogłam sobie wymarzyć innych zaręczyn. - Lou wstał i włączył płytę
- Chodź - powiedział podając mi rękę
- Co?
- No wstań - uśmiechnął się
    Nie mówiliśmy nic do siebie, rozumieliśmy się bez słów. Lou nie musiał nic mi tłumaczyć, a ja o nic nie pytałam. Stanął na przeciwko mnie i objął w pasie, ja owinęłam moje ręce wokół jego szyję. Przybliżyliśmy się do siebie, jak najbliżej się da. Słyszałam jego przyspieszony oddech i bicie serca. W tle leciała spokojna muzyka, a my bujaliśmy się na środku pokoju. I właśnie takiego Louis'a chciałam. Z dala od zgiełku i blasku fleszy, chciałam żebyśmy stanowili jedność, ale wiem, że ze względu na jego sławę, nie może tak być. Nie zawsze będziemy razem, musimy się nauczyć żyć oddzielnie. I chyba tego najbardziej się boję, rozłąki, że sobie nie poradzimy. Ale dam radę, w końcu robię to dla niego, dla Louis'a...

Oczami Sam:
   Tata wysłał do mnie sms'a z Polski i napisał, że nie przylecą na razie, ponieważ odwołali loty z powodu dużej ilości śniegu. Harry zaproponował, abym została jeszcze u nich. Nie chciałam się nażucać, ale powiedział, że sama nie będę mieszkała.
 Było około 6, a Lou i El gdzieś zniknęłli. Nie widziałam ich od jakichś dwóch godzin, ale nie chciałam im przeszkadzać, w końcu dopiero co się zaręczyli. Zayn i Perrie jeszcze tańczyli na parkiecie, Niall i Amy zabawiali gości, a Danielle i Liam siedzieli w kącie i wtuleni w siebie rozkoszowali się wspólną chwilą. My siedzieliśmy z Harry'm i wszystko obserwowaliśmy. Po szóstej szofer odwiózł ostatniego gościa. Nie chciało nam się sprzątać tego całego syfu, więc z Harry'm udaliśmy się do pokoju, tak jak każdy. Zmyłam makijaż, zdjęłam przepiękną sukienkę i piękny naszyjnik i ubrałam jakieś piżamy. Położyliśmy się z Harry'm i przytuliliśmy się. Harry pocałował mnie w plecy, po czym zasnął. Ja złapałam jego rękę, położyłam ją na moim brzuchu i mocno trzymałam, po czym też zasnęłam...
      Kiedy się obudziłam było po 15!!! Spaliśmy około dziesięciu godzin. Gdy otworzyłam oczy, Loczek jeszcze słodko spał. Wywinięte usta, rozczochrane włosy, po prostu mój Harry. Pocałowałam go w czoło i po cichu wyszłam z pokoju. Nikt jeszcze nie wstał. Kiedy zeszłam na dół, doznałam szoku. Kilka godzin temu, to nie wyglądało aż tak źle, a teraz ten syf ujrzał światło dzienne. Po podłodze walały się serpentyny, inne dekoracje, kwiaty, kawałki jedzenia, butelki po alkoholu, rozbite szkło. Nawet nie mogłam wejść do kuchni, bo po bokach były poustawiane jakieś drzwiczki, które mogli otworzyć tylko barmani stojący za barem. Nie miałam ochoty na nic do jedzenia, ale musiałam trochę ogarnąć. Nie zajęło mi to dużo czasu, po prostu część naczyń włożyłam do zmywarki, wszystkie śmieci które leżały na podłodze łącznie ze szkłem wrzuciłam do worków na śmieci, a potem wystawiłam 3 pełne przed dom. Wytarłam blat stołowy, więcej nie chciałam robić. Wzięłam jakąś miskę, nasypałam do niej płatków i zalałam zimnym mlekiem. Wróciłam na górę i położyłam się na łóżko. Hazz jeszcze spał, a ja po cichu chrupałam płatki.

Oczami Eleanor:
    Kiedy obudziłam się, Louis już nie spał. Opierał się swoją prawą ręką i patrzył na mnie. Nie było po nim widać żadnych oznak zmęczenia. Wręcz przeciwnie, uśmiechał się, a w jego oczach widać było blask. Wydawały się bardziej niebieskie niż zawsze, w tej błękitnej toni można było się utopić. Brązowe włosy lśniły w blasku przebijającego się przez okna słońca. Wydawał się piękniejszy niż zwykle, w końcu to był mój Louis.
- Witaj skarbie - uśmiechnął się i pocałował moją dłoń, która wędrowała po jego twarzy
- Hej kochanie. Wyspałeś się? - spytałam
- Tak, a ty?
- Oczywiście i dalej nie mogę uwierzyć w to, że wczoraj zostałam twoją narzeczoną! To był najlepszy Sylwester w moim życiu. 
- Zrobiłem to, bo cię kocham. Nie chciałem zwlekać. 
Nic nie odpowiedziałam, tylko się uśmiechnęłam
- Nie wiem jak wyglądałoby teraz moje życie bez ciebie. Każdego dnia dziękuję Bogu, że się poznaliśmy - mocno mnie pocałował - Chcę abyś była na zawsze. 
- Nie mogę odejść, bo ciebie kocham. 
     Lou wziął mnie na ręce i postawił na środku pokoju. Przybliżył się do mnie i położył głowę na moim ramieniu, ja zrobiłam to samo. Mocno się  w niego wtuliłam. 
- Pomyśl, jak będzie wspaniale za kilka lat, ile jeszcze przed nami. Poczuj mnie.... - wyszeptał mi do ucha.
      Nie było muzyki, nic nie mówiliśmy, po prostu kołysaliśmy się w swoich ramionach. Tak jak wczoraj. Po prostu musieliśmy się sobą nacieszyć, póki jeszcze możemy...

Oczami Perrie:
   Kiedy wstałam rano, Zayn spał jeszcze, a ja byłam strasznie głodna, więc zeszłam na dół. W salonie i w kuchni było nawet czysto, zdziwiłam się. Widocznie chłopcy musieli wynająć firmę sprzątającą, która miała posprzątać po imprezie. Poszłam do kuchni zrobiłam 2 mrożone kawy i tosty. Po dwudziestu minutach wróciłam na górę, Zayn już nie spał. Widocznie obudził się kiedy wyszłam. 
- Cześć skarbie. - wymamrotał leżąc na brzuchu - Masz coś dla mnie?
- Tak, tak. Weź sobie tosty. 
- Dziękuję kotku - pocałował mnie
- Powoli trzeba myśleć o twoich urodzinach, no nie? - zapytałam a on włączył telewizję - Co, Zayn?
- Przecież ty i tak na nich nie będziesz. 
- Jak to?
- A będziesz? - popatrzył się na mnie
- A dlaczego mam nie być, nie chcesz mnie?
- Myślałem, że masz w tedy koncert. 
- Tak, ale on jest 10 stycznia, 2 dni przed twoimi urodzinami, ale jak nie chcesz, to nie przyjdę. Trzymaj! - położyłam talerz obok niego i poszłam do łazienki. 
   Zamknęłam się na klucz i poszłam pod prysznic. Ostatnio w ogóle z Zayn'em trochę przestało się układać. W ogóle to on mnie już chyba nie kocha, w Szwajcarii jeszcze jakby staraliśmy się wszystko ułożyć, ale związek nie polega tylko na chodzeniu do łóżka. Trzeba kogoś kochać, a Zayn chyba nie czuje tego samego co ja. Co z tego, że jesteśmy parą od jakiegoś czasu, ale wystarczy tylko popatrzeć na Harry'ego i Sam albo na Louis'a i Eleanor, jak oni mocno się kochają. Harry cały czas ma jakieś niespodzianki dla Sam, cały czas, a Louis oświadczył się El. Ciekawe kiedy ja doznam takiego zaszczytu, przecież ja nawet nie poznałam jego rodziny. Wydaje mi się, że Zayn jakoś tak wszystko co robi dla mnie, robi z przymusu. Nie wiem co by zrobił kiedy okazało by się, że jestem w ciąży, albo gdybym powiedziała mu, że chcę się z nim ożenić. Nie wiem jakby zareagował. Wszyscy myślą, że jesteśmy cudowną parą, a tak naprawdę to nie jest tak cudownie jakby się mogło wydawać...
    Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Kiedy weszłam do pokoju, Zayn bawił się telefonem. 
- Gniewasz się na mnie? - spytał widząc, że wychodzę. 
- A zgadnij. 
- Perrie, ale o co?
- Jak to o co? Wiem, że to może głupia błahostka, ale...ale...
- Co ale?
- Nie ważne. 
- Kochanie powiedz mi. 
- Nie. - powiedziałam i poszłam na łóżko, obok niego
- Przepraszam...
- Kochasz mnie jeszcze w ogóle? - popatrzyłam się na niego
- Dlaczego się pytasz? - zdziwił się - Oczywiście, że tak. 
- Jakoś ja tego nie czuję...
   Wstałam, wzięłam swój telefon i wyszłam z pokoju. 
- Perrie, Perrie! - wydzierał się Zayn, ale ja go nie słuchałam
     Poszłam do sypialni Sam, zapukałam, Harry jeszcze spał. Poprosiłam Sam, żeby poszła ze mną do pokoju gościnnego, no i poszła. Zeszłyśmy na dół i zamknęłyśmy się na klucz. 
- O czym chciałaś pogadać?
- No bo wiesz - usiadłam na łóżko - Wydaje mi się, że Zayn już mnie nie kocha. 
- Jak to? - usiadła obok mnie 
- No bo... - moje oczy się zaszkliły - W ogóle jakoś tak się przestało pomiędzy nami układać. Albo nie wiem, może wszystko jest dobrze, ale ja czuje inaczej. Sam, czy ja bym to sobie ubzdurała?
- No ale przecież wy jesteście taką słodką parką, a Zayn jest strasznie kochany, co się stało? Nie kochasz go?
- To raczej on nie kocha mnie... - zaczęłam płakać. 
- Pezz przestań, na pewno tak nie jest. 
- Dzisiaj zdziwił się, że będę na jego imprezie urodzinowej, myślał, że w tym czasie będę miała koncert. 
- Może pomyliły mu się daty?
- Ale Sam, to nie chodzi tylko o jakieś pieprzone daty. My ogólnie się od siebie oddaliliśmy. Kiedyś było całkiem inaczej. W Szwajcarii próbowaliśmy jakoś to wszystko naprawić. Ale to nie to co kiedyś. Trzeba się kochać, a nie tylko chodzić do łóżka. 
- Na pewno ci się tak tylko wydaje, albo on coś dla ciebie szykuje i teraz specjalnie tak robi, żebyś myślała inaczej. 
- Nieee, znam go. On nigdy nie robił mi żadnych niespodzianek, nic, rozumiesz, nic! Nie chodzi mi tu o jakieś prezenty, ale od czasu do czasu mógł by się wysilić i zrobić coś romantycznego. To nie dużo, a znaczy wiele. Harry cały czas cię zaskakuje, Louis się oświadczył, Liam dba o Danielle. Zayn nigdy nie spytał czy czegoś bym chciała, czy czegoś potrzebuję. - płakałam dalej - On myśli, że jestem jedna z wielu głupich lasek, które tylko chcą iść z nim do łóżka. 
- On ciebie kocha...
- Ale czasami chyba może mi powiedzieć, że kocha mnie najmocniej na świecie, a tak to nic. Nie wiem jakby zareagował na takie "coś". 
- Na co??? Ty jesteś w ciąży?! 
- Cicho! Zwariowałaś, w moim wieku. Nawet tak nie myśl, owszem mogłabym mieć dzieci, ale Zayn by ich nie chciał. On w ogóle mnie nie chce...

Oczami Danielle:
     Z Liam'em obudziliśmy się prawie jednocześnie. Nie mogę powiedzieć, że byłam wyspana, a to za sprawą Liam'a. Najpierw nie mógł zasnąć, a potem wiercił się jak cholera. Rozłożył się na całym łóżku, a dla mnie nie było miejsca. Kilka razy musiałam go budzić, albo szturchać, bo inaczej nie mogłam. Teraz się jakoś poprawiło, na szczęście nie chrapał. Leżał z rozczochranymi włosami i od czasu do czasu otwierał swoje brązowe oczka. Dotknęłam jego włosów i pocałowałam mocno w usta. Wtedy się obudził i uśmiechnął. 
- Hej kotku. 
- Cześć skarbie - odpowiedział
- Iść zrobić coś do jedzenia?
- No, a co?
- Nie wiem, jakieś kanapki. 
- A nie lepiej obiad?
- A masz jakieś propozycje?
- Może zamówimy pizzę?
- Ale kochanie, to nie zdrowo tak na początek dnia. 
- Danielle, ja jestem głodny!
- No dobra, zadzwonię. To jaką chcesz? 
- Pepperoni z podwójnym serem. I weź jakiś sok z kuchni, ok skarbie?
- Już idę. 
      Kiedy wychodziłam zobaczyłam Zayn'a, który również wychodził z pokoju. Widać, że był mocno wnerwiony, bo trzasnął drzwiami i nerwowo zapalał papierosa. A przynajmniej próbował, bo nie mógł tego zrobić. Wyszedł na taras i palił. Ja wzięłam telefon i zamówiłam pizzę. Kiedy czekałam na dostawcę, akurat zrobiłam świeży sok pomarańczowy. Strasznie mi się nudziło, ale chciałam poczekać na dole. Nagle zadzwoniła moja komórka. 
- Hej córcia - to była mama 
- No hej mamuś. 
- I jak tam Sylwester?
- A dobrze, a wy gdzieś byliście?
- Tak poszliśmy do pubu. A ty gdzieś..........to znaczy z Liam'em gdzieś poszłaś?
- Nie, zrobiliśmy imprezę w domu. 
- Pewnie się upiłaś!
- Nie, nie upiłam się! Nikt się nie upił, to był ważny wieczór. Nie osądzaj mnie, poza tym ja już jestem pełnoletnia. 
- Ale nie dzwonisz chyba po to żeby mi wypominać. 
- Nie. Rozmawiałam z tatą i może za kilka dni wybralibyśmy się gdzieś, my i wy. 
- Ale gdzie?
- Nie wiem. Do jakiejś restauracji, potem na spacer. W końcu jesteście parą. 
- No ok, ale zapytam się jeszcze Liam'a. Zadzwonię do ciebie wieczorem. 
- No to zastanówcie się.
- No dobra, pa. 
- Pa. 
    Ktoś pukał do drzwi. Kiedy otworzyłam okazało się, że to dostawca. Zapłaciłam, wzięłam pizzę, poszłam do kuchni po sok i wróciłam na górę. Właśnie kiedy już szłam po schodach, z pokoju gościnnego wyszła Sam i Perrie. Cała zapłakana, trzymała telefon w ręce, a Sam ją pocieszała. Perrie poszła na taras do Zayn'a, a Sam wróciła do sypialni. Ja też tak zrobiłam. Liam leżał w łóżku, oglądał telewizję, a w między czasie pisał sms'y. 
- Chyba musisz kupić większe łóżko. 
- Dlaczego? - zapytał i wyjął kawałek pizzy
- Bo ja nie umiem z tobą spać. Cały czas mnie kopiesz, wiercisz się - zaśmiałam się
- Kochanie, postaram się już tego nie robić - uśmiechnął się
- A wiesz co się stało z Perrie i z Zayn'em?
- A co niby miało się stać?
- Chyba się pokłócili. Bo dzisiaj Zayn wyszedł z pokoju wkurzony, poszedł zapalić, a Perrie była z Sam w pokoju gościnnym. Wyszła płacząc. 
- Nie martw się, pogadam potem z Zayn'em. 
- Mama dzwoniła. 
- Co chciała? - zapytał
- Spytała, czy za kilka dni nie będziemy mieli ochoty gdzieś z nimi wyjść. 
- A wiesz dokładnie kiedy?
- Nie, a masz jakieś plany?
- No bo za kilka dni przychodzi do nas nasza nowa menadżerka, Miranda. 
- Miranda?
- Danielle przestań!
- Na pewno to jakaś piękna, długonoga blondynka, z wielkim biustem i nie mniejszymi pośladkami. - odwróciłam się
- Dan, skarbie, nie ma piękniejszej dziewczyny od ciebie. Dziubku, hymmm? No nie fochaj się - pocałował mnie w szyję - Wiesz, że tylko ciebie kocham.
- Jak mocno?
- Najmocniej na świecie - po raz kolejny pocałował mnie w szyję
- Naprawdę?
- Tak...
    Liam odłożył talerz i położył się na mnie. Zaczął mnie całować, a ja odwzajemniłam. Leżeliśmy i całowaliśmy się tak jeszcze przez jakieś 10 minut, a potem wróciliśmy do jedzenia. I właśnie takiego Liam'a kochałam. Nie super gwiazdę, tylko zwykłego, normalnego Liam'a.

Oczami Perrie:
    Wyszłam z pokoju gościnnego razem z Sam, ale kiedy zauważyłam, że Zayn stoi na tarasie, zarzuciłam na siebie kurtkę, która wisiała w przedpokoju i wyszłam do niego. Zayn nerwowo popalał papierosa i krążył po tarasie. Nie zwrócił na mnie uwagi. Nie wiedziałam jak mam zacząć, co powiedzieć. Miałam zupełną pustkę w głowie, a on stał i wpatrywał się tylko w niebo. Nie powiedział nic, a ja nie miałam zamiaru tam stać i marznąć. Wyszłam z tarasu, rzuciłam kurtkę na kanapę i wróciłam do sypialni. Byłam nieźle wnerwiona. Jakby mu na mnie zależało to by jakoś zareagował, przeprosił czy coś, a tu nic. Normalnie nic. Jakby miał mnie gdzieś, jakby myślał ,, a weź rób co chcesz, nie obchodzi mnie to ''. Dlaczego on o mnie nie walczy?! Nie podobam mu się?! Powinien coś powiedzieć, ja pierwsza zaczynać nie będę! Jak nie chcę, żebym była na jego urodzinach, to wcale nie muszę być...
     Poszłam do łazienki i włączyłam suszarkę. Po kilkunastu minutach włosy znów były suche, ubrałam jakieś dresy i położyłam się na łóżku. Leżałam i wpatrywałam się w zdjęcie, które stało na szafce nocnej Zayn'a. Szczęśliwa para, zakochani Zayn i Perrie nocą. To zdjęcie robiliśmy przed świętami, na ulicy, poszliśmy na spacer. Teraz już nie ma takich romantycznych chwil. Po chwili do pokoju wszedł on. Nie mówiąc nic, położył się naprzeciwko mnie. Czuć było dym tytoniowy, a jego oczy były lekko zaczerwienione. 
- Płakałeś? 
- Nie - pociągnął nosem
- Przecież widzę...
- Może trochę - otarł policzek. 
- Zayn, czy ty mnie jeszcze w ogóle kochasz. 
- Oczywiście, że tak. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. 
- Nie czuję tego...
- To co mam zrobić, żebyś to poczuła, żebyś zrozumiała. Powiedz mi. 
- Bądź spontaniczny, zrób coś z miłości, a nie tylko z nakazów i zakazów. Zrób to co czujesz. 
    Zayn popatrzył się na mnie nerwowym wzrokiem, po chwili wstał i otworzył okno. 
- Co ty robisz?
- Chciałaś spontan, to będziesz go miała - chrząknął - Kocham Perrie Edwards! Kocham ją i tylko ją. Nie wyobrażam sobie życia bez niej!!! To moja mała Pezza!!! Kocham ją!!!!!! Kocham Perrie!!!!!!!!!!!!! - wydarł się na cały głos. 
    Chyba zdarł sobie gardło. Z moich oczu spłynęła łza wzruszenia. Nie potrzebowałam fajerwerków, tylko takiego zwykłego wyznania. Po prostu usłyszeć, że mnie kocha.
- Chodź tu - powiedziałam po cichu
   Zayn położył się naprzeciwko mnie, a ja wtuliłam się w jego klatę. 
- Kocham cię, rozumiesz?! - powiedział całując mnie w głowę
- Teraz to czuję...

Oczami Sam
Kolejny dzień, już w nowym roku 2013, 2 stycznia. Harry'ego nie było w łóżku, ale słyszałam go pod prysznicem. Nie chciało mi się wychodzić z łóżka, więc poczekałam na niego. Byłam taka padnięta, a już za nie długo trzeba będzie wrócić do szkoły.
   Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Hazzy, który właśnie wychodził z łazienki.W pośpiechu zawiązywał ręcznik na biodrach. 
- Hej kotku - powiedział i przeczesał włosy ręką po czym mocno mnie pocałował
- Cześć Harry. Co będziemy dzisiaj robić?
- Może pójdziemy na spacer, co?
- Po południu?
- Ok - położył się obok mnie
- Nie dam ci tej satysfakcji leżenia obok mnie, bo tez muszę iść pod prysznic.
Wstałam a Harry pociągnął mnie za nadgarstek tak, że wylądowałam na nim.
- Nigdzie nie pójdziesz- powiedział i zaczął mnie całować.
- Harry, ale ja też chcę się umyć.
- No za chwilkę- całował mnie po szyi.
- Skarbie, później- zaczęłam wydostawać się z jego objęć
- No dobra- wypuścił mnie i klepną w pupę.
  Odeszłam do łazienki i zamknęłam się. Zawiązałam włosy w luźny koczek i spuściłam wodę do wanny. Dolałam wszystkich możliwych płynów do kąpieli, żeby było jak najwięcej piany. Weszłam do wanny i włożyłam słuchawki w uszy i 'odpłynęłam'...
    Nagle otworzyłam oczy, bo usłyszałam jak Harry wchodzi do łazienki. Stał i opierał się o framugę drzwi. Uśmiechał się i patrzył na mnie. 
- Skarbie, za 20 minut śniadanie. Zdążysz?
- Oczywiście... - powiedziałam i zanurzyłam się w pianie. 

Oczami Danielle:
    Właśnie się pakowałam. Horan siedział na łóżku i wpatrywał się we mnie i na moje ręce. Chciałam wrócić do domu, w końcu za 2 dni wracam do pracy. Na razie siedziałam z Liam'em w pokoju i pakowałam ostatnie rzeczy. 
- Spotkamy się dzisiaj?
- Oczywiście! Musimy jeszcze zadzwonić do rodziców i ustalić z nimi kiedy pójdziemy na ten wspólny spacer, czy coś. 
- A jutro? Pasuje ci?
- Tak, tak. A ta wasza nowa lalunia menadżerka, to kiedy przychodzi?
- Piątego, ale będziesz wtedy ze mną. 
- Jeśli chcesz, to mogę być. 
- Nawet się nie pytaj. 
  Odeszłam do innej szafki, by wziąć z niej moje rzeczy. Nagle Liam podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Położył głowę na moim lewym ramieniu i zaczął mówić. 
- Strasznie cię kocham Dan. - powiedział i rzucił mnie na łóżko.
   Zaczął mnie całować tak mocno, jakby miał mnie już nigdy nie zobaczyć. Ale podobało mi się to.

Oczami Sam:
    Kiedy wyszłam z wanny, szybko przebrałam się w jakieś dresy i zeszłam na dół. W salonie byli już wszyscy. Perrie i Zayn stali w kuchni i przygotowywali jakieś jedzenie, El i Lou siedzieli na kanapie i rozmawiali, Harry jak zawsze na iPhonie, Niall przeglądał gazetę, a Danielle i Liam oglądali TV tuląc się w siebie. Weszłam do kuchni i wzięłam kawałek czekolady, po czym poszłam do Loczka. Usiadłam koło niego i mocno go przytuliłam. 
- Schudłaś ostatnio - powiedział
- To przez stres - odwróciłam głowę 
- Stres?! Samy, jaki stres?
- No wiesz ostatni rok szkiły, ostatnio z nami nie było najepiej, poza tym zastanawiam się nad studiami, pracą. Zrozum mnie. 
- Nie wiedziałem, że to ma na ciebie aż taki wpływ. 
- A z rana nie jestem jakoś głodna, więc chyba wystarczy mi jakiś kawałek czekolady. 
- Martwię się o ciebie. 
- Wiem - pocałowałam go - Ejj, Perrie pospieszcie się - zaśmiałam się
- Sam, jest głodna! - krzyknął Harry
   Po kilku minutach Pezz w końcu przyniosła nam omlety, które były po prostu przepyszne. Wszyscy chcieliśmy dokładkę. Kiedy już skończyliśmy jeść, Danielle musiała się zbierać do domu. Pożegnałam się z nią, chociaż nie było mi łatwo, bo bardzo ją lubię. Liam odprowadził ją, a potem ta wsiadła do taksówki i odjechała. Wróciliśmy do salonu i oglądaliśmy TV. Nagle Zayn wstał i ubrał skórzaną kurtkę. 
- Wychodzisz gdzieś? - spytała Perrie
- Tak, tak. Muszę iść do sklepu. 
- Po co?
- Skończyły się płyny, szampony. 
- Jak to skończyły? Przecież w łazience jest tego pełno. 
- Ale muszę jeszcze dokupić moje ulubione. Muszę poszukać różnych kosmetyków, będę za jakieś dwie godziny. Pa. 
- Kocham cię. Pa. 
- Ja ciebie też kocham. - powiedział i wyszedł
   Zayn mówił to bez jakichkolwiek emocji, mówił to tak jakby to nic dla niego nie znaczyło, jakby Perrie nic dla niego nie znaczyła! Nie wierzyłam mu, że jedzie do sklepu po jakieś kosmetyki. Przecież oni zawsze zakupy robią razem i na zapas. I teraz tak nagle wszystko mu się skończyło? Było mi szkoda Perrie. Wszyscy wiedzieli, że coś jest na rzeczy, a ona nie mogła tego zauważyć. Wierzyła mu, bo go kochała. Było mi jej szkoda, cholernie szkoda!...
______________________________________________________________________

Wiem, że nie jest długi, ale jest ; ))
Jeszcze tylko dwa tygodnie szkoły ; ))
Później rozdziały będą częściej ; ))
Melaa ; DD

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 40

Oczami Eleanor:
    Kiedy wstałam rano, Lou już nie spał. Przeszły mi humory, więc nie chciałam się na niego więcej gniewać. Wiem, że jest tylko człowiekiem i też popełnia błędy, więc powinnam zapomnieć o tym co mówił po pijaku. Zaproponowali nam, abyśmy zostali u nich do sylwestra. Louis leżał teraz w samych spodniach, a ja przytulałam się do jego nagiego wysportowanego torsu. Wcale nie zwracał na mnie uwagi tylko wpatrywał się w laptopa. Pocałowałam go w klatkę piersiową.
- Dalej się na mnie gniewasz? - zapytał ironicznie czytając coś w internecie
- Nie skarbie - wyszeptałam
- Kochasz mnie? - popatrzył się na mnie i odłożył laptopa
- Oczywiście, że tak! Najmocniej na świecie........ - Lou położył się na mnie i zaczął mnie całować
- A może mały numerek na rozpoczęcie dnia? - uśmiechnął się całując mnie po szyi
- Kara czy nagroda? - spytałam
- Nagroda................
   Lou ściągnął ze mnie piżamę, a potem bieliznę. To samo zrobiłam ja. Leżeliśmy nago pod kołdrą i.................
    Po 30 minutach skończyliśmy. Byłam wypoczęta i Louis chyba też ;) Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. Wszyscy już siedzieli na dole. Kiedy zeszliśmy na dół Niall i Harry zaczęli się po cichu śmiać. Chyba wszystko słyszeli.
- A wy co tak długo? - zapytała Sam
- Mieliśmy poważną rozmowę - uśmiechnęłam się
- To chyba musiałaś się bardzo wnerwić, skoro się aż tak spociłaś. - zaśmiał się Niall
- Uwierz mi, było warto!
- Siadajcie. Ile naleśników zjecie.
- Ja 3 nie wiem jak Lou.
- Sam, nałóż 6.
    Potem usiedliśmy do stołu i włączyliśmy tv. Po kilkunastu minutach wróciliśmy do pokoi, ubraliśmy się i wyszliśmy na śnieg.

Oczami Sam:
   Od razu zaczęliśmy rzucać się śnieżkami, nacierać śniegiem, wrzucać śnieg za kołnierz. Było mi cholernie zimno, ale nie myślałam o tym. Pierwszą kulką dostałam od Loczka. Ganialiśmy się po całym ogrodzie. Nagle Harry upadł, a ja na niego:
- Co, zmęczyłeś się? - spytałam
- Jeszcze nie - odpowiedział uspakajając oddech
- No to chodź! - uśmiechnęłam się i pocałowałam go, ale pocałunek nie trwał długo, bo dostaliśmy śnieżką od Zayn'a.
- Zayn, co ty zrobiłeś?! Przerwałeś taki piękny pocałunek - zaśmiała się Perrie.
- Chodź, odegramy się - powiedział Loczek
   No i tak zaczęła się bitwa. Na dworze spędziliśmy godzinę, a potem wróciliśmy do domu. Byłam cała mokra, a śnieg miałam wszędzie.
- To ja idę wziąć prysznic - powiedziałam
- Ja zaczynam robić obiad.
- A co będzie - spytał Payne łapiąc Danielle za rękę.
- Będzie jagnięcina z sosem.
- Mmmm, zapowiada się smakowicie.
    Poszłam na górę i wzięłam szybki, gorący prysznic, ale i tak było mi zimno.Przebrałam się w TO i zeszłam na dół. Wszyscy już też przebrani siedzieli na kanapie, przykryci kocami, pili kakao. Harry robił coś na swoim iPhonie. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Loczek objął mnie ręką i pocałował w głowę.
- Już lepiej się czujesz? - zapytał patrząc prosto w oczy
- Tak sobie. Zimno mi jest.
- To przytul się.....
   Zayn włączył tv, przełączył na mecz. Mnie i Danielle nie interesowało to za bardzo. Ona siedziała na twitter'rze, a ja grałam w jakieś gry na telefonie Loczka. El gotowała obiad z Louis'em, a Perrie oglądała mecz razem z chłopcami, widać, że była fanką piłki nożnej. Nagle chłopcy z rykiem wstali z kanap i zaczęli skakać jak nienormalni.
- Co się stało? - zapytałam znudzona
- Sam! No jak to co? Mamy bramkę.
- To wspaniale - uśmiechnęłam się
   W końcu Lou przyniósł nam obiad. Jagnięcina była pyszna, tylko nie smakował mi sos, ale nie zmarnował się, zjadł go Harry. Potem chłopcy chcieli gdzieś wyjść na miasto, do kina albo gdziekolwiek, ale ja nie miałam ochoty. Słabo się czułam. Od razu po obiedzie poszłam na górę i położyłam się do łóżka. Zasnęłam... Kiedy się obudziłam na zegarku była 16:42. Spałam 2 godziny. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że przy biurku siedzi Loczek i pisze coś. Ja czułam się strasznie. Miałam zatkany nos i lekki ból gardła.
- No pięknie - pomyślałam. rozchorowałam się na 3 dni przed Sylwestrem.
- Wstałaś ? - zapytał
- Tak. - Harry wstał - Nie podchodź.
- Dlaczego?
- Bo jestem chora.
- Naprawdę?
- Tak. Byłbyś tak dobry i przyniósł mi apteczkę. Wybiorę leki.
- Yhym. Już lecę. - wybiegł z pokoju jak burza i zaraz wrócił - To może być? - podał mi apteczkę
- Kochanie, spokojnie. Tak, dziękuję. A mógłbyś mi zrobić mleko z miodem?
- Mleko z miodem?
- Tak. Gotujesz mleko i na koniec dodajesz 2 łyżki miodu.
- Pewnie. Zaraz przyjdę.
   Chciało mi się śmiać, kiedy Hazz nie umiał zrobić takich prostych rzeczy, no ale jakoś dał radę.Wzięłam tabletki na ból gardła i zaczęłam je ssać. Potem wzięłam tabletki na katar, ale jakoś nie działały. Tylko ja mogłam się rozchorować przed Sylwestrem, ale nie mam zamiaru się nad sobą użalać. Leżałam w łóżku, kiedy do pokoju wparowała Eleanor niosąc kubek z mlekiem i razem z nią przyszła Perrie.
- Oooo, nasza biedna. Trzymaj - podała mi kubek
- A gdzie Harry?
- Pojechał gdzieś i kazał mi zrobić mleko.
- No tak - uśmiechnęłam się
- Ale nie przejmuj się, będziemy z tobą. - powiedziała Perrie.
- Dziewczyny! Przecież nie umieram!
- Sam, dobrze się czujesz? - spytał Niall wchodząc do pokoju a za nim wszyscy chłopcy i Danielle
- Ejj no! Nie przesadzajcie, to tylko zwykły <aaaaapsik> katar.
- Właśnie widzę - powiedziała Perrie, poszła do łazienki, po chusteczki
- Masz i się kuruj!
- Możecie wyjść? - spytała Eleanor
- Jasne. Jak będziecie czegoś potrzebowały to mówcie - uśmiechnął się Lou i zamknął drzwi
- No to o czym chcecie porozmawiać.
- O tobie i o Harrym.
- To chyba nie jest najlepszy moment - powiedziałam słysząc podjeżdżający samochód
- Ooo, przyjechał Harry - powiedziała Pezz
- Gdzie był?
- Nie wiem, wyleciał z domu jak burza - powiedziała Eleanor - Ale już idzie. Zaraz będzie
  Usłyszeliśmy jak Harry i ktoś jeszcze idzie po schodach. Wleciał do pokoju, cały zdyszany.
- Możecie wyjść?
- Już idziemy - odpowiedziała Danielle
   Do pokoju wszedł starszy pan z łysinką i bródką. Na jego dużym nosie leżały czarne okulary. W prawej ręce trzymał ciemną teczkę, a na prawej dłoni widniała złota obrączka.
- To lekarz - powiedział Loczek
- Mark Johnson lekarz rodzinny.
- Samanta Adamczyk.
- Na co pani choruje.
- Ale to tylko zwykłe przeziębienie. Zwykły katar i ból gardła, to nic takiego doktorze.
- Dobrze. Proszę podnieść bluzkę.
    Harry stał przy drzwiach i wszystko obserwował. Nie dałby mu mnie skrzywdzić. Po kilku minutach badań zaczęły się pytania.
- Czy w ostatnim czasie miała pani jakieś bóle brzucha, głowy, może wymioty?
- Nie, nic takiego.
- Czy uprawia pani seks? - to pytanie mnie rozbiło
- No wie pan, jesteśmy parą, no czasem........
- Tak, tak kochamy się - uratował mnie Harry widząc, że się jąkam
- Czy pani miesiączkuję.
- Tak. Ale co pan podejrzewa, ciążę?
- Nie, to rutynowe pytania. Ale to wszystko. Wypiszę pani receptę, a pani albo pan wykupi leki i już. Choroba powinna ustąpić za kilka dni.
- Proszę jakieś antybiotyki.
- Tak, tak. To ja dziękuję i życzę szybkiego powrotu do zdrowia - powiedział lekarz
- Dziękuję doktorze.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
- Paul odwiezie pana do ośrodka, czeka na dworze.
- Dziękuję.
- Dzięki, że mnie wyratowałeś. To były niezręczne pytania.
- Dla mnie to nie jest trudne - uśmiechnął się - A teraz jadę do apteki po leki, ok?
- Czekam.
    Loczek założył kurtkę i wyszedł, a zaraz po nim do pokoju weszły El i Pezz i Dan, ubrane w ciepłe piżamki i ciepłe kapcie, z luźnym koczkiem na głowie i szklanką kakao w ręce.
- Jak chorować, to we cztery - oznajmiła Perrie
    Dziewczyny usiadły na łóżku i zaczęłyśmy gadać.
- No opowiadaj jak ci minęły święta.
- Boli mnie gardło, nie mam siły mówić.
- Wiesz co? Czytałam kiedyś, że na ból gardła dobra jest sperma. Także wiesz, zrób dobrze Harry'emu i ból minie  - powiedziała Perrie a ja westchnęłam
- No więc to było tak. Kiedy była Wigilia Lou zrobił imprezę. Tego samego dnia spotkałam się z Lucasem - wtedy kiedy się z tobą pokłóciłam El - i umówiłam się z nim wieczorem, żeby wręczyć mu prezent. No i poszłam. Wyszłam z imprezy. Luc już tam był. Dał mi bransoletkę, piękną, a ja dałam mu zegarek. No i wtedy zobaczył nas Harry. Akurat wszedł wtedy, kiedy się przytulaliśmy. Podbiegł do Luca i uderzył go w nos, a potem odbiegł na górę do hotelu. Lucas zamiast opieprzyć go, powiedział, żebym do niego szła. Dziękuję mu za to, że mnie do tego namówił. Upewniłam się, że z Lucas'em wszystko w porządku i poszłam na górę. Kiedy weszłam do pokoju poczułam straszny chłód. Bałam się, że Hazz mógł sobie coś zrobić. Stał na balkonie i płakał. Potem zaczęliśmy rozmawiać. Pocałowaliśmy się i zostaliśmy parą. A potem to już wiecie, zeszliśmy na dół. No widziałyście nas. Kochaliśmy się. Następnego dnia, po oglądaniu telewizji, wzięłam moje prezenty i poszłam do łazienki. Ubrałam tą boską sukienkę i wysokie szpilki. Usta musnęłam czerwoną szminką i wyszłam. Harry podszedł do mnie i zaczął rozbierać. Potem już wiecie. Brakowało mi tego. To była najrozkoszniejsza noc w moim życiu. Aż wyłam z rozkoszy. Kochaliśmy się przez kilka godzin, a potem opadliśmy na pościel. A ty Perrie?
- Ja miałam trochę inaczej. Po imprezie Louis'a, na której lekko się spiliśmy  nie bzykaliśmy się. Następnego dnia było inaczej. Po kąpieli wróciłam do pokoju, no a wtedy Zayn poszedł pod prysznic. Ja czytałam gazety modowe i po kilkunastu minutach wyszedł z łazienki. Tak mi się chciało śmiać - zaśmiała się - bo Zayn wyszedł w skórzanym przebraniu policjanta i zapytał ,,Pobawimy się w posterunek policji? Chyba musimy, bo pani Perrie była ostatnio bardzo niegrzeczna!''. Stał tak i kręcił kajdankami. Oczywiście, że się zgodziłam. Zayn przypiął mnie do łóżka kajdankami, stopy związał jakimś sznurkiem. Wtedy zaczął robić striptiz, bardzo niegrzeczny. A kiedy skończył, zerwał ze mnie ciuchy i powoli posuwał się w górę. Przez nogi, brzuch, szyję, aż do ust. Związał moje usta kneblem, żebym nie krzyczała albo nie jęczała ;) Było mi tak dobrze, że aż wiłam się z rozkoszy. Ale nie było to wygodne, więc Zayn mnie rozwiązał. Wtedy było o wiele lepiej. No a potem to ja zajęłam się Zayn'em...
- No to poszliście na całego.
- I to jak! Takie gry wstępne Zayn'a trwają długo, ale po nich zawsze jest lepiej.
- A na dole chłopcy siedzą sami - uśmiechnęłam się
- Nie jest im źle. Lou, Liam i Zayn grają na konsoli, Niall poszedł do Amy - odpowiedziała El.
- Twój mężczyzna przyjechał. - powiedziała Perrie
- Tak szybko?
- Śpieszno mu do ciebie.
- To my już będziemy szły. Nie chcemy wam przeszkadzać.
- Dan, przecież nie przeszkadzacie.
- Ale musisz się kurować, Harry da ci leki. Może będą jakieś czobki to się pobawicie w doktora - zaśmiała się Perrie.
- Pezz, ty głupku. Ja nie jestem dzieckiem, żeby mi wkładać tabletki w tyłek. - zaśmiałam się
- Oooo, hej dziewczyny - powiedział Harry - Mam leki.
- To my idziemy - odpowiedziała Dan i wyszły
- Dziękuję kochanie. Co to jest?
- Mam tabletki na ból gardła i antybiotyk na przeziębienie - tabletki.
- Takie wielkie? - zapytałam. Nigdy nie lubiłam połykać wielkich tabletek, były ohydne
- Samy nie przesadzaj. Do ust brałaś już większe rzeczy - uśmiechnął się
- Siadaj głuptasie! Ale nie połykałam ich.
- Może przekroić je na pół?
- Wtedy będę czuła ten ohydny środek. Daj całą.
   Harry wyjął jedną tabletkę i dał wodę do popicia. Potem zdjął ciuchy, założył dresy i położył się koło mnie
- Już lepiej?
- Chyba tak, ale to nie minie od razu. To antybiotyk, teraz będzie mi się chciało spać. - ziewnęłam
- Oooo, moja kochana Samy. Prześpij się skarbie.
- Ale ja już spałam.
- To nic. Zdrzemnij się na chwilę.
- Nie, tylko zamknę oczy.
    Powiedziałam i zamknęłam oczy. Przytuliłam się do Loczka i schowałam się w jego ramionach. Harry co chwila całował mnie w głowę, bujał mnie powoli i śpiewał po cichu. Kiedy słyszałam jego zachrypnięty głos, gdy śpiewał mi miłosne piosenki, od razu usypiałam. I tak było tym razem...

  Rano, kiedy wstałam czułam się o niebo lepiej. Nie bolało mnie gardło, kataru prawie wcale nie miałam. Obudził mnie Harry, który potrząsał moim ramieniem.
- Samy, kochanie śniadanie. - powiedział, trzymając w ręku talerz
- Która godzina?
- Po 10. Ale musisz się szybko ubierać bo za jakąś godzinkę wyjeżdżamy.
- Gdzie?
- Nie powiedziałem ci? - zapytał zmieszany po czym usiadł i dał mi tosty
- O czym? - zapytałam zaniepokojona.
- No bo jutro wieczorem robimy imprezę sylwestrową. No i teraz musimy jechać do miasta i wszystko pozałatwiać.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
- Chciałem ci zrobić niespodziankę - uśmiechnął się
- Awww, dziękuję. To teraz szybko zjem, wezmę leki i idę się szykować.
- Nie musisz się spieszyć, ale ja już jestem gotowy. - powiedział i usiadł koło mnie
   Zaczął wystukiwać coś na telefonie, a ja przytuliłam się do niego i zaczęłam jeść. Po 20 minutach skończyłam, potem wzięłam leki i zaczęłam szykować ubrania. Wybrałam TO,  i wzięłam czapkę od Harry'ego. Zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy, tak, że były w lekkim nieładzie.
- Wychodzimy?
- Ejj, ale to moja czapka - zaśmiał się
- Ale chyba mogę ją założyć - posmutniałam
- Oczywiście, że tak! Wyglądasz świetnie - pocałował mnie w usta, czego nie zrobił już od kilkunastu godzin, bo wczoraj byłam chora.
     Kiedy dotknął moich ust wszystkie moje smutki i choroby nagle odeszły. Zrobiło mi się strasznie ciepło na ustach, w brzuchu, w ogóle w całym ciele. Tego nie da się opisać, to jest niesamowite uczucie. Miałam ochotę śmiać się podczas pocałunku. Kiedy Harry skończył popatrzył się na mnie prosto w oczy.
- Jesteś najlepszą osobą, którą kiedykolwiek spotkałem.
- Miejmy nadzieję, czy tak będzie za kilka lat, o ile w ogóle będziesz mnie jeszcze chciał.
- Nie żartuj. - uśmiechnął się i rzucił mnie na łóżko
  Położył się na mnie i zaczął całować po szyi.
- Harry nie, nie możemy.
- Tylko przez chwilę!
- Nie, wstawaj. Chodź!
- No proszę Samy. Nie chcesz tego.
- Nie teraz. Chodź czekają na nas.
- Tylko sekundka.
- Bo zacznę krzyczeć.
- Hyyyy - westchnął - Dobra chodź.
- A ty tak idziesz?
- A coś jest nie tak?
- Wszystko jest wspaniale, tylko kotku przecież ty zmarzniesz.
- Chodź nic mi nie będzie.
- A może jednak? Ubierz jakąś koszulę czy coś.
- Chodź - westchnął.
    Wziął mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Na dole siedzieli już Niall, Liam bez Danielle ( jak się potem dowiedziałam na ten dzień wróciła do domu ), Lou i El i Zayn z Pezz. No więc wyszliśmy z mieszkania. Ja,Perrie i Zayn jechaliśmy samochodem Loczka, a Liam i Niall pojechali z Louisem i Eleanor. Po 40 minutach dojechaliśmy na miejsce. Hazz zaparkował gdzieś w centrum, a potem wyszliśmy. Przez cały czas trzymał mnie za rękę. Najpierw wszyscy poszliśmy do restauracji omówić menu. Naprawdę wiem, że chłopcom bardzo na tym zależało, ale mnie nie obchodziło to czy będą pomarańcze, czy mandarynki. Czy będą podawane na talerzykach, czy na jakichś listkach. Nie zdawałam sobie sprawy kto będzie na tym przyjęciu. Ale teraz siedzieliśmy w restauracji, a właściwie w biurze na jej tyłach. Czasami Harry pytał się mnie o zdanie i wtedy mu odpowiadałam, a tak to tylko siedziałam i nie odzywałam się wcale. Harry trzymał moją rękę na jego nodze. W końcu po godzinie skończyliśmy i zadowoleni wyszliśmy z restauracji. Potem nadszedł czas na zakupy, ale ja nie chciałam kupować żadnych nowych ubrań, no bo przecież teraz na święta dostałam piękną sukienkę i buty. Zayn udał się z Pezz na zakupy, Louis z El, Liam chciał kupić coś sobie i Dan, tak samo jak Niall, a ja poszłam z Loczkiem do sklepu z męską odzieżą i kazałam mu coś sobie wybrać. Nie mógł się zdecydować i zachowywał się gorzej niż ja na zakupach,  ale ostatecznie kupił koszulę w kratkę i ciemne jeansy. Kiedy wyszliśmy ze sklepu poszliśmy do mojej ulubionej kawiarni i zamówiliśmy gorącą czekoladę. Kiedy dzwoniliśmy do Zayn'a to ze smutkiem mówił, że na razie nic nie wybrali, Pezz tak samo. Chociaż przy niej, która wybrzydza praktycznie większość ciuchów to się nie dziwię. Liam jak prawdziwy mężczyzna kupił to co potrzebne i szybko do nas wrócił, potem dołączył biedny Niall, który nie wiedział co kupić Amy, bo nie wiedział czy jej się spodoba. Przez ten cały czas paparazzi robili nam zdjęcia albo oni albo jacyś fani. Nie było chwili spokoju, ale potem przyszedł Zayn z Perrie a na końcu El z Louis'em. Kiedy wszyscy zjedliśmy lunch mogliśmy już w końcu wyjść. Ale to nie był koniec naszej wyprawy. Musieliśmy jeszcze pójść do firmy i załatwić dekoracje. To zajęło nam kolejne półtorej godziny. W końcu o godzinie 19 byliśmy z powrotem w domu. Szybko wstawiłam jakąś pizzę do piekarnika i po 30 minutach była gotowa. Wszyscy usiedliśmy na kanapie. Louis trzymał jakiś zeszyt i długopis. Zaczęli wymieniać osoby, które będą na przyjęciu:
- Louis pisz - powiedział Loczek - No to tak; Simon, Cher, Cheryl, Nicole, Gary, Tulisa, Louis, Rita, Michael i jego żona, Olly, Nick...................
    Kiedy Loczek tak wymieniał serce podchodziło mi do gardła. Same sławy i ja mam się im pokazać. Prędzej się spalę ze wstydu. Byłam tak zdenerwowana, że aż zaczął boleć mnie brzuch ze stresu. Harry wciąż wymieniał, ale potem to już byli sami znajomi. Louis pisał i naliczył ponad 80 osób. No to pięknie. Kiedy skończyliśmy wszystko liczyć, Harry włączył jeden z jego ulubionych filmów i zaczęliśmy oglądać, ale ja byłam tak padnięta, że w połowie filmu zasnęłam. Osunęłam się na ramię Loczka. Czułam tylko jak mnie obejmuje, całuje po głowie i kładzie swoją głowę na moją. Nie trzeba było długo czekać, żebym zasnęła...

Oczami Eleanor:
    Kiedy obudziłam się rano w domu słyszałam ogromną krzątaninę. Drzwi od naszej sypialni były otwarte, a po pokoju kręciły się jakieś kobiety. Na zegarku widniała 11:15. No to sobie pospałam! Za kilka godzin impreza, a ja wszystko zostawiłam na głowie chłopców. Kobiety chodziły i wcale nie zwracały na mnie uwagi, a po korytarzu, co chwila ktoś przechodził. Zero prywatności. Nawet się nie odzywając wstałam i popatrzyłam się przez okno. Na dole stał Louis z Harry'm i gadali z jakimś facetem. Obok mężczyźni wynosili coś z małego busiku. Kiedy Lou zobaczył mnie wyglądającą z okna pomachał mi i uśmiechnął się. Poprawił swoją bordową czapeczkę i poszedł gdzieś. Ja podeszłam do jednej z kobiet i zapytałam:
- Przepraszam, ale co pani robi?
- Sprzątam.
- To akurat widzę, ale po co i dlaczego grzebie mi pani po półkach?
- Yhhhh - westchnęła - Słuchaj wynajęli nas, żebyśmy wypucowały cały dom, więc jesteśmy.
  Nie odpowiedziałam. Wyszłam z pokoju. Idąc długim korytarzem mijałam dziesiątki nieznanych mi osób. Zeszłam po schodach, ale nie widziałam tam ani Sam, ani Pezz, ani żadnego z chłopców. Stałam tak po środku pustego salony ze skrzyżowanymi rękami i patrzyłam na wszystkich. Nie wiedziałam gdzie mam iść czy zapytać się kogoś. Nagle usłyszałam znajomy głos, a mianowicie głos Louis'a. Wszedł do domu.
- Ooo, Eleanor. - uśmiechnął się
- Louis, możesz mi powiedzieć co się dzieje i gdzie są wszyscy?!
- Kochanie spokojnie. To tylko przygotowania do imprezy. Dziewczyny już się szykują. Ty też powinnaś. Idź na górę i przebierz się szybko.
- Dzięki za komplement.......
- Ooojj, nie fochaj się skarbie! Czekam na ciebie.
   Poszłam na górę. Krępowałam się przy tych kobietach, więc wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam się i uczesałam luźnego koczka. Wyszłam z łazienki, założyłam płaszcz i zeszłam na dół. Bez śniadania, Lou wyprowadził mnie na zewnątrz i wepchał do samochodu, który prowadził Paul.
- Wszystkiego się dowiesz na miejscu. - powiedział
- Ale Loui.................?!
- Nie bój się, dowiesz się na miejscu - uśmiechnął się i mocno mnie pocałował
   Potem odczepił się od moich ust i zamknął drzwi. Czekał aż samochód odjedzie, a potem gdzieś pobiegł. Paul nie chciał nic mówić. W końcu po 40 minutach dojechałam pod salon SPA. Wyszłam z samochodu, a Paul odjechał. Kompletnie nie wiedziałam co robić, ale weszłam do środka, bo na zewnątrz było mnóstwo paparazzich. Kiedy tylko zamknęły się za mną drzwi od razu podbiegły do mnie jakieś dziewczyny i zaprowadziły mnie do sali, gdzie ku mojemu zdziwieniu była reszta dziewczyn. Siedziały na długich białych fotelach w białych szlafrokach, a na twarzy miały maseczkę i płatki na oczach.
- Ooo, hej El - powiedziała rozentuzjazmowana Perrie
- Hej. A możecie mi powiedzieć po co my tutaj jesteśmy?
- Siadaj i nie gadaj. Panie się tobą zajmą - odpowiedziała

Miałam iść do przebieralni i rozebrać się do bielizny, założyć szlafrok i przyjść. Tak też zrobiłam. No więc na początek był manikiur i pedikiur. Kosmetyczki nawet nie pytały się jaka ma być długość paznokci, kolor, wiedziały wszystko. Domyślałam się, że chłopcy musieli maczać w tym palce. Potem poszłyśmy na masaż, następnie do sauny. Potem mycie włosów, ewentualnie podcinali włosy, tak jak to było w moim przypadku. Na koniec wtarli w nas jakieś olejki, a potem - co było bardzo zabawne - zakryli nam oczy czarnymi opaskami i zaczęli nam robić fryzury. Prostowanie, lokowanie, suszenie, układanie włosów. Następnie zabrali nas do przebieralni bez luster i dali nam nasze kreacje. Kiedy już się przebrałyśmy zabierali każdą do osobnej części gabinetu kosmetycznego, która była oddzielona wielkim parawanem. Zrobili nam makijaż, ale my nie wiedziałyśmy jak wyglądamy, bo lustra były zakryte. Na koniec kosmetyczki przyniosły nam pudełeczka z biżuterią, a kiedy byłyśmy gotowe, wyszłyśmy zza parawanów. Oniemiałam! Amy z szarej siedemnastoletniej dziewczyny przemieniła się w jeszcze bardziej wyraźną brunetkę o nieco krótszych włosach. Wyglądała ślicznie w niebieskim sweterku i czarnej koronkowej spódniczce. Urocza dziewczyna! Danielle: w przepięknych lokowanych włosach , ubrana w białą koszulę z czarnym biustonoszem pod spodem i białej spódniczce w krzyże, do tego czarne szpilki, które dodatkowo dodały jej centymetrów. Sam z codziennego stroju, przemieniła się w piękną księżniczkę w sukience od Dior'a i czarnych butach. Jej ślicznie paznokcie w stylu francuskim delikatnie gładziły włosy, których część była spięta do tyłu srebrną błyszczącą się broszką na włosy. Większość opadała na jej ramiona i białą sukienkę. Perrie: jej włosy spięte na jedną stronę wspaniale komponowały się z błyszczącą sukienką i czarnymi wysokimi szpilkami. I w końcu ja. Czarna sukienka, czerwone szpilki i kopertówka w tym samym kolorze. Jednak zrezygnowałam z czerwonej marynarki, bo uznałam, że nie pasuje. Ja,Perrie i Sam miałyśmy raczej mocne makijaże, Dan średni a Amy delikatny, ale podkreślający oczy. Na zegarze była już 18.10. Kosmetyczki podały nam płaszcze.
- Miłej zabawy! - powiedziała jedna z nich
- Dziękujemy za wszystko! - odpowiedziałam razem z Amy
    Wyszłyśmy z salonu i szybko wsiadłyśmy do limuzyny z Paul'em. W środku czekała nas miła niespodzianka: szampan! Miał nas wprawić w sylwestrowy klimat. Po 40 minutach dojechałyśmy do domu. Przed domem stała ochrona, na schodach i za nimi rozwinięty był czerwony dywan, a obok niego leżały małe świeczki. Wysiadłyśmy z samochodu i wolnym krokiem doszliśmy do drzwi, przed którymi stała ochrona:
- Nazwisko? - spytał jeden z nich
- Po co panu moje nazwisko? , proszę mnie wpuścić, ja tu chwilowo mieszkam. - powiedziała Sam
- Tak, tak, każdy tak mówi.
- Ben, wpuść je! - nagle przyszedł Paul
- Dzięki Paul. - odpowiedziałam
      Kiedy weszłyśmy do domu, nie poznałyśmy wnętrza. Kuchnia była zamieniona na bar z kelnerami, którzy robili drinki. Kanapy i meble były ustawione inaczej niż zwykle. Wszędzie stało pełno kwiatów. Z tyłu była malutka scena, a obok Dj. Obok nas przechodziły całkiem nieznane nam osoby. Nagle podeszło do nas  pięciu głupków. Harry był ubrany w ciemne dżinsy, biały t-shirt a na to jasna koszula z podwiniętymi rękawami. Zayn jak macho; ciemne rurki i czarna trochę rozpięta koszula, a na ręce jakieś bransoletki, pod którymi widniały tatuaże. Niall jak zawsze ciemne rurki, fajny t-shirt i białe buty. Liam granatowa koszula w kratę i ciemne spodnie, a Loui bardzo elegancko: biała koszula z czarnym krawatem i spodniami w tym samym kolorze, a na nogach czarne skórzane buty...

Oczami Sam:
    Chłopcy uśmiechnęli się do nas i podali nam rękę. W policzkach Harry'ego pojawiły się słodkie dołeczki. Harry złapał mnie za rękę i zabrał do sypialni. Harry puścił mnie przodem i zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku, a on stanął przy drzwiach.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział po cichu
- Dziękuję. Ale to przecież wszystko twoja zasługa. - podeszłam do niego i położyłam ręce na jego klacie
- Skąd wiesz? - popatrzył się na moje ręce i uśmiechnął się
- Wszystko wiedziały - pocałowałam go w szyję - miały sukienkę - kolejny całus - wiedziały wszystko - i kolejny.
- Jesteś szczęśliwa?
- Jeszcze się pytasz? - zaśmiałam się - Kocham cię jak nikogo innego - pocałowałam go w namiętnie w usta
- Cieszę się, też ciebie kocham. - szepnął
- Poczekaj ja jeszcze tylko muszę wziąć tabletki - zdjęłam płaszcz i rzuciłam go na łóżko a potem schyliłam się do szafki nocnej - Gdzieś tutaj powinny być!
- Nie kuś - powiedział Harry i podszedł do mnie do tyłu. - A jakich tabletek szukasz? - całował mnie w plecy
- Na pewno nie antykoncepcyjnych - wyprostowałam się - Już mam! - wzięłam jedną i połknęłam - Idziemy już?
- Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę?
- Harry, znowu?
- Tak. Zamknij oczy.
- No dobrze - poszedł po coś do szafki
- Możesz otworzyć.
- Harry........!!!!!!!!!!!!! - moim oczom ukazał się piękny srebrny naszyjnik z małym diamentem po środku. Cudownie błyszczał się w świetle
- Podoba ci się? - uśmiechnął się
- Harry, to jest cudowne! - rzuciłam mu się na szyję
- To na znak mojej miłości do ciebie - pocałował mnie namiętnie
- Harry! Kocham cię - odwzajemniłam - Ale po co tracisz tyle pieniędzy na mnie?!
- Pieniądze nie grają roli! Daj, założę ci.
   Odwróciłam się, a on założył mi naszyjnik, a kiedy już to zrobił pocałował mnie w szyję.
- Bardzo, ale to bardzo ci dziękuję!
- Chodź, idziemy na dół.
- Chodź.
   Wyszliśmy z pokoju, trzymając się za ręce. Harry zamknął drzwi na klucz, tak na wszelki wypadek. Zeszliśmy na dół, Dj właśnie zaczynał grać. Harry i inni chłopcy zaczęli przedstawiać swoje dziewczyny, czy przyjaciółki, jak to było w przypadku Niall'a innym ważnym gościom. Zajęło to jakieś pół godziny.
- Harry, kim są te dziewczyny, które są wszędzie, to raczej nie są celebrytki.
- Część to nasze znajome, a inne to jakieś poznane fanki. Są tutaj żeby nie było nudno, mogą zabawiać gości.
- Prostytutki?
- Nie! Zwykłe dziewczyny kotku - powiedział - Poczekaj chwilę
  Wtedy wszedł na malutką scenę, Dj przestał grać, a on zaczął mówić:
- Ja i reszta chcielibyśmy was serdecznie powitać na naszej sylwestrowej imprezie. Chciałbym wam bardzo podziękować za przybycie i życzyć udanej i miłej zabawy. Mam nadzieję, że ten wieczór zapamiętacie na zawsze. Dzisiaj są z nami bardzo ważne, przynajmniej dla nas chłopców, osoby, które chciałbym, żeby zostały z nami do końca naszego życia - popatrzył się na mnie - Za kilka godzin przyjdzie nowy rok 2013, który przyniesie nowe nadzieje, miłości i powody do szczęścia. Szampańskiej zabawy i dużo szczęścia w nowym roku. Bawcie się dobrze!!!!!
   Po tym krótkim przemówieniu wszedł w tłum i podszedł do mnie.
- I jak? - zapytał
- Wspaniale...... - pocałowałam go
   - A teraz chodź, muszę ci kogoś przedstawić- powiedział łapiąc moją rękę i ciągną za sobą. Próbowałam się go dopytać gdzie idziemy, ale muzyka wszystko zagłuszała. Podeszliśmy do jakiś mężczyzn.
- Samy, poznaj Ed'a Sheeran'a, Ed, to jest moja dziewczyna Samanta- Harry objął mnie w pasie, tak jakby chciał pokazać każdemu, że jestem jego. Nie mogłam uwierzyć, że jestem na jednej imprezie z Ed'em i że właśnie został on mi przedstawiony. W moim brzuchu wszystkie wnętrzności odprawiały party hard. Zanim coś z siebie wydukałam zobaczyłam ten śliczny uśmiech na jego twarzy. Byłam wielką fanka Ed'a od zawsze, a teraz go poznałam.
- S-Sam.- odpowiedziałam podając mu rękę.
Harry rozmawiał chwilę z Ed'em a ja kompletnie się odcięłam od świata. Stałam przy Harrym a moje myśli fruwały gdzieś nad nami.

Potem wzięliśmy szampana, kilka drinków i zaczęliśmy się bawić. Przez ponad 5 godzin bawiliśmy się świetnie. Tańczyłam z każdym z chłopców - oczywiście z zespołu - a potem podchodzili do mnie jacyś znajomi chłopców i Loczka, więc nie mogłam im odmówić. Tańczyłam nawed z Ed'em! Nie zwracałam uwagi na inne sławne osoby, nawet miło się z nimi gadało. Ja z Harry'm najlepiej wywijaliśmy na parkiecie. Piliśmy i tańczyliśmy, piliśmy i tańczyliśmy. W końcu wybiła godzina 23:45. Wszyscy zebrali się przed sceną, na którą weszli Louis i Niall z gitarą. Usiedliśmy na małych krzesełkach. Niall zaczął grać, a Louis śpiewał.
- Tą piosenkę, chciałbym zadedykować osobie, która jest na sali. Ta osoba jest dla mnie najważniejsza... - zaczął śpiewać ,,Valerie'' Amy Winehouse
    Zadedykował to specjalnie dla Eleanor. Patrzył jej prosto w oczy, a ona o mało co nie zaczęła płakać. Po krótkim koncercie wyszliśmy na dwór, z kieliszkami szampana, bo już za jakieś 2 minuty miała być północ.

Harry stanął koło mnie i objął mnie w talii.
- Jakie jest twoje życzenie na nowy rok? - spytałam uśmiechając się i patrząc prosto w jego oczy.
- Nie potrzebuje życzeń, przecież stoisz obok- pocałował mnie w głowę
   Wtedy nagle Louis poprosił wszystkich o ciszę i wziął głęboki wdech.
- Louis co ty robisz? - spytała Eleanor, Lou uklęknął
- Eleanor! Wiem, że znamy się trochę ponad rok i od roku jesteśmy razem, ale jednego jestem pewny, że chcę byś była kobietą mojego życia. - mówił prawie płacząc - Jestem tego pewny jak niczego innego, nigdy nie czułem czegoś takiego. Jesteś najważniejsza, najpiękniejsza, najcudowniejsza. Te kilkanaście miesięcy uświadomiło mi, że jesteś kobietą mojego życia, więc Eleanor... wyjdziesz za mnie? - spytał płacząc i wyjmując czerwone otwarte pudełeczko z kieszeni.
   I wtedy nastała chwila ciszy, było słychać tylko płacz mój, Dan i  Perrie. El płakała i patrzyła na Louis'a.
- Oczywiście, że tak! - Louis wstał, a Eleanor rzuciła mu się na szyję
   Oboje schowali głowy w swoich ramionach i płakali. Po chwili Louis zaczął kręcić El, wszyscy zaczęli bić brawo i krzyczeć z radości. Louis wziął pierścionek i założył go na jej palec. I właśnie wtedy wybiła północ. Fajerwerki eksplodowały na niebie, tysiące kolorów, ten pisk. To wszystko było tak magiczne. Gdzie się nie obejrzałam każda para się całowała. Perrie chowała się za Zayn'em, namiętnie go całując, Danielle rzuciła się na szyję Liam'owi, Louis namiętnie całował swoją narzeczoną, a ja płakałam, bo byłam wzruszona tymi zaręczynami.
- Samy, skarbie, nie płacz! - powiedział Harry i wytarł moje łzy.
   Popatrzyłam się na niego wzrokiem, który mówił wszystko. Przybliżyłam moje usta do jego i zaczęłam go mocno całować. Jeszcze nigdy nasz pocałunek nie wydawał się tak słodki jak teraz! Z każdą sekundą było coraz lepiej. Nie mogłam sobie wymarzyć innego Sylwestra...
_______________________________________________________________

DONE !
Wiem, że ten rozdział nie jest długi, ale dłuższy niż ostatnio ; ))
Jak wcześniej wspominałam rozdziały będą teraz tylko w weekendy, bo mam sporo do poprawiania ; ((

Kocham was bardzo i dziękuję za komentarze ; **

P.S Wszystkiego Najlepszego z okazju dnai dziecka ; ) Moje ulubione święto, poza urodzinami ; pp
P.S2- kiedy macie urodziny? Ja mam 1.03 ; ]]
~Melaa ; DD