sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 41

Oczami Eleanor:
   Ten cały wieczór był dla mnie jak z bajki! Po cudownych zaręczynach, których kompletnie się nie spodziewałam, przez cały czas myślałam o tym wszystkim, o Louis'ie. Gdzie bym nie poszła każdy mi gratulował, mówił jak pięknie razem wyglądamy. Ten piękny pierścionek mienił się na mojej ręce, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że za jakiś czas wezmę ślub. Byłam zdziwiona, że Louis tak wszystko wymyślił, to była najwspanialsza chwila w moim życiu! Tego uczucia nie da się opisać. Lou był moim drugim chłopakiem. Wiem, że może znamy się krótko, ale to się czuje, tą pewność, że to właśnie on, to z pewnością poważny związek. Po zaręczynach zdążyłam już porozmawiać z dziewczynami, również z Amy.
   Była godzina 4 nad ranem. Wszyscy byli już mocno spici, oprócz chłopców no i nas - dziewczyn. Ja nie chciałam pić w takim momencie. Kilka godzin temu zostałam narzeczoną Louis'a Tomlinson'a, na pewno zazdrości mi wiele dziewczyn, nie wiem jak teraz będziemy żyć. Teraz wszystko się zmieni. Lou siedział teraz ze znajomymi i rozmawiał z nimi, a ja chodziłam to tu, to tam i za bardzo nie miałam co robić. Byłam wykończona, ale nie chciało mi się iść spać. Pomyślałam, że może pójdę na chwilę na górę do sypialni.  Na górze było spokojniej. Zamknęłam drzwi, zapaliłam lampkę. Usiadłam przy ścianie. Teraz mogłam wszystko przemyśleć, bo wiadomość, że Lou mi się oświadczył, jeszcze do mnie nie dochodziła. Na chwilę zamknęłam oczy i jakby przestałam już słyszeć całą tę muzykę i zamieszanie. Mój kochany Lou mi się oświadczył, już za kilka miesięcy będę panią Tomlinson! Ale trzeba zacząć się uczyć, pracować. Nie chcę go wykorzystywać, trzeba się za siebie wziąć.
   Nagle do pokoju ktoś wszedł.
- Hej kotku  - powiedział Lou, podszedł do mnie i usiadł koło mnie
- Heej - powiedziałam i pocałowałam go, oparłam się o jego ramię
- Teraz będzie inaczej, będziemy musieli trochę inaczej żyć. Zmienić się.........
- Ale po co?
- Tak już jest.
- Wy też tak musicie?
- Tak skarbie.... Niestety.
- Nie spodziewałam się tego po tobie, że mi się oświadczysz.
- Myślałaś, że cię nie kocham?
- Nie wiedziałam, że kochasz aż tak bardzo.
- A ty mnie?
- Jeszcze się pytasz? Kochanie, to była najwspanialsza chwila w moim życiu.
- Naprawdę? - uśmiechnął się
- Nie mogłam sobie wymarzyć innych zaręczyn. - Lou wstał i włączył płytę
- Chodź - powiedział podając mi rękę
- Co?
- No wstań - uśmiechnął się
    Nie mówiliśmy nic do siebie, rozumieliśmy się bez słów. Lou nie musiał nic mi tłumaczyć, a ja o nic nie pytałam. Stanął na przeciwko mnie i objął w pasie, ja owinęłam moje ręce wokół jego szyję. Przybliżyliśmy się do siebie, jak najbliżej się da. Słyszałam jego przyspieszony oddech i bicie serca. W tle leciała spokojna muzyka, a my bujaliśmy się na środku pokoju. I właśnie takiego Louis'a chciałam. Z dala od zgiełku i blasku fleszy, chciałam żebyśmy stanowili jedność, ale wiem, że ze względu na jego sławę, nie może tak być. Nie zawsze będziemy razem, musimy się nauczyć żyć oddzielnie. I chyba tego najbardziej się boję, rozłąki, że sobie nie poradzimy. Ale dam radę, w końcu robię to dla niego, dla Louis'a...

Oczami Sam:
   Tata wysłał do mnie sms'a z Polski i napisał, że nie przylecą na razie, ponieważ odwołali loty z powodu dużej ilości śniegu. Harry zaproponował, abym została jeszcze u nich. Nie chciałam się nażucać, ale powiedział, że sama nie będę mieszkała.
 Było około 6, a Lou i El gdzieś zniknęłli. Nie widziałam ich od jakichś dwóch godzin, ale nie chciałam im przeszkadzać, w końcu dopiero co się zaręczyli. Zayn i Perrie jeszcze tańczyli na parkiecie, Niall i Amy zabawiali gości, a Danielle i Liam siedzieli w kącie i wtuleni w siebie rozkoszowali się wspólną chwilą. My siedzieliśmy z Harry'm i wszystko obserwowaliśmy. Po szóstej szofer odwiózł ostatniego gościa. Nie chciało nam się sprzątać tego całego syfu, więc z Harry'm udaliśmy się do pokoju, tak jak każdy. Zmyłam makijaż, zdjęłam przepiękną sukienkę i piękny naszyjnik i ubrałam jakieś piżamy. Położyliśmy się z Harry'm i przytuliliśmy się. Harry pocałował mnie w plecy, po czym zasnął. Ja złapałam jego rękę, położyłam ją na moim brzuchu i mocno trzymałam, po czym też zasnęłam...
      Kiedy się obudziłam było po 15!!! Spaliśmy około dziesięciu godzin. Gdy otworzyłam oczy, Loczek jeszcze słodko spał. Wywinięte usta, rozczochrane włosy, po prostu mój Harry. Pocałowałam go w czoło i po cichu wyszłam z pokoju. Nikt jeszcze nie wstał. Kiedy zeszłam na dół, doznałam szoku. Kilka godzin temu, to nie wyglądało aż tak źle, a teraz ten syf ujrzał światło dzienne. Po podłodze walały się serpentyny, inne dekoracje, kwiaty, kawałki jedzenia, butelki po alkoholu, rozbite szkło. Nawet nie mogłam wejść do kuchni, bo po bokach były poustawiane jakieś drzwiczki, które mogli otworzyć tylko barmani stojący za barem. Nie miałam ochoty na nic do jedzenia, ale musiałam trochę ogarnąć. Nie zajęło mi to dużo czasu, po prostu część naczyń włożyłam do zmywarki, wszystkie śmieci które leżały na podłodze łącznie ze szkłem wrzuciłam do worków na śmieci, a potem wystawiłam 3 pełne przed dom. Wytarłam blat stołowy, więcej nie chciałam robić. Wzięłam jakąś miskę, nasypałam do niej płatków i zalałam zimnym mlekiem. Wróciłam na górę i położyłam się na łóżko. Hazz jeszcze spał, a ja po cichu chrupałam płatki.

Oczami Eleanor:
    Kiedy obudziłam się, Louis już nie spał. Opierał się swoją prawą ręką i patrzył na mnie. Nie było po nim widać żadnych oznak zmęczenia. Wręcz przeciwnie, uśmiechał się, a w jego oczach widać było blask. Wydawały się bardziej niebieskie niż zawsze, w tej błękitnej toni można było się utopić. Brązowe włosy lśniły w blasku przebijającego się przez okna słońca. Wydawał się piękniejszy niż zwykle, w końcu to był mój Louis.
- Witaj skarbie - uśmiechnął się i pocałował moją dłoń, która wędrowała po jego twarzy
- Hej kochanie. Wyspałeś się? - spytałam
- Tak, a ty?
- Oczywiście i dalej nie mogę uwierzyć w to, że wczoraj zostałam twoją narzeczoną! To był najlepszy Sylwester w moim życiu. 
- Zrobiłem to, bo cię kocham. Nie chciałem zwlekać. 
Nic nie odpowiedziałam, tylko się uśmiechnęłam
- Nie wiem jak wyglądałoby teraz moje życie bez ciebie. Każdego dnia dziękuję Bogu, że się poznaliśmy - mocno mnie pocałował - Chcę abyś była na zawsze. 
- Nie mogę odejść, bo ciebie kocham. 
     Lou wziął mnie na ręce i postawił na środku pokoju. Przybliżył się do mnie i położył głowę na moim ramieniu, ja zrobiłam to samo. Mocno się  w niego wtuliłam. 
- Pomyśl, jak będzie wspaniale za kilka lat, ile jeszcze przed nami. Poczuj mnie.... - wyszeptał mi do ucha.
      Nie było muzyki, nic nie mówiliśmy, po prostu kołysaliśmy się w swoich ramionach. Tak jak wczoraj. Po prostu musieliśmy się sobą nacieszyć, póki jeszcze możemy...

Oczami Perrie:
   Kiedy wstałam rano, Zayn spał jeszcze, a ja byłam strasznie głodna, więc zeszłam na dół. W salonie i w kuchni było nawet czysto, zdziwiłam się. Widocznie chłopcy musieli wynająć firmę sprzątającą, która miała posprzątać po imprezie. Poszłam do kuchni zrobiłam 2 mrożone kawy i tosty. Po dwudziestu minutach wróciłam na górę, Zayn już nie spał. Widocznie obudził się kiedy wyszłam. 
- Cześć skarbie. - wymamrotał leżąc na brzuchu - Masz coś dla mnie?
- Tak, tak. Weź sobie tosty. 
- Dziękuję kotku - pocałował mnie
- Powoli trzeba myśleć o twoich urodzinach, no nie? - zapytałam a on włączył telewizję - Co, Zayn?
- Przecież ty i tak na nich nie będziesz. 
- Jak to?
- A będziesz? - popatrzył się na mnie
- A dlaczego mam nie być, nie chcesz mnie?
- Myślałem, że masz w tedy koncert. 
- Tak, ale on jest 10 stycznia, 2 dni przed twoimi urodzinami, ale jak nie chcesz, to nie przyjdę. Trzymaj! - położyłam talerz obok niego i poszłam do łazienki. 
   Zamknęłam się na klucz i poszłam pod prysznic. Ostatnio w ogóle z Zayn'em trochę przestało się układać. W ogóle to on mnie już chyba nie kocha, w Szwajcarii jeszcze jakby staraliśmy się wszystko ułożyć, ale związek nie polega tylko na chodzeniu do łóżka. Trzeba kogoś kochać, a Zayn chyba nie czuje tego samego co ja. Co z tego, że jesteśmy parą od jakiegoś czasu, ale wystarczy tylko popatrzeć na Harry'ego i Sam albo na Louis'a i Eleanor, jak oni mocno się kochają. Harry cały czas ma jakieś niespodzianki dla Sam, cały czas, a Louis oświadczył się El. Ciekawe kiedy ja doznam takiego zaszczytu, przecież ja nawet nie poznałam jego rodziny. Wydaje mi się, że Zayn jakoś tak wszystko co robi dla mnie, robi z przymusu. Nie wiem co by zrobił kiedy okazało by się, że jestem w ciąży, albo gdybym powiedziała mu, że chcę się z nim ożenić. Nie wiem jakby zareagował. Wszyscy myślą, że jesteśmy cudowną parą, a tak naprawdę to nie jest tak cudownie jakby się mogło wydawać...
    Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Kiedy weszłam do pokoju, Zayn bawił się telefonem. 
- Gniewasz się na mnie? - spytał widząc, że wychodzę. 
- A zgadnij. 
- Perrie, ale o co?
- Jak to o co? Wiem, że to może głupia błahostka, ale...ale...
- Co ale?
- Nie ważne. 
- Kochanie powiedz mi. 
- Nie. - powiedziałam i poszłam na łóżko, obok niego
- Przepraszam...
- Kochasz mnie jeszcze w ogóle? - popatrzyłam się na niego
- Dlaczego się pytasz? - zdziwił się - Oczywiście, że tak. 
- Jakoś ja tego nie czuję...
   Wstałam, wzięłam swój telefon i wyszłam z pokoju. 
- Perrie, Perrie! - wydzierał się Zayn, ale ja go nie słuchałam
     Poszłam do sypialni Sam, zapukałam, Harry jeszcze spał. Poprosiłam Sam, żeby poszła ze mną do pokoju gościnnego, no i poszła. Zeszłyśmy na dół i zamknęłyśmy się na klucz. 
- O czym chciałaś pogadać?
- No bo wiesz - usiadłam na łóżko - Wydaje mi się, że Zayn już mnie nie kocha. 
- Jak to? - usiadła obok mnie 
- No bo... - moje oczy się zaszkliły - W ogóle jakoś tak się przestało pomiędzy nami układać. Albo nie wiem, może wszystko jest dobrze, ale ja czuje inaczej. Sam, czy ja bym to sobie ubzdurała?
- No ale przecież wy jesteście taką słodką parką, a Zayn jest strasznie kochany, co się stało? Nie kochasz go?
- To raczej on nie kocha mnie... - zaczęłam płakać. 
- Pezz przestań, na pewno tak nie jest. 
- Dzisiaj zdziwił się, że będę na jego imprezie urodzinowej, myślał, że w tym czasie będę miała koncert. 
- Może pomyliły mu się daty?
- Ale Sam, to nie chodzi tylko o jakieś pieprzone daty. My ogólnie się od siebie oddaliliśmy. Kiedyś było całkiem inaczej. W Szwajcarii próbowaliśmy jakoś to wszystko naprawić. Ale to nie to co kiedyś. Trzeba się kochać, a nie tylko chodzić do łóżka. 
- Na pewno ci się tak tylko wydaje, albo on coś dla ciebie szykuje i teraz specjalnie tak robi, żebyś myślała inaczej. 
- Nieee, znam go. On nigdy nie robił mi żadnych niespodzianek, nic, rozumiesz, nic! Nie chodzi mi tu o jakieś prezenty, ale od czasu do czasu mógł by się wysilić i zrobić coś romantycznego. To nie dużo, a znaczy wiele. Harry cały czas cię zaskakuje, Louis się oświadczył, Liam dba o Danielle. Zayn nigdy nie spytał czy czegoś bym chciała, czy czegoś potrzebuję. - płakałam dalej - On myśli, że jestem jedna z wielu głupich lasek, które tylko chcą iść z nim do łóżka. 
- On ciebie kocha...
- Ale czasami chyba może mi powiedzieć, że kocha mnie najmocniej na świecie, a tak to nic. Nie wiem jakby zareagował na takie "coś". 
- Na co??? Ty jesteś w ciąży?! 
- Cicho! Zwariowałaś, w moim wieku. Nawet tak nie myśl, owszem mogłabym mieć dzieci, ale Zayn by ich nie chciał. On w ogóle mnie nie chce...

Oczami Danielle:
     Z Liam'em obudziliśmy się prawie jednocześnie. Nie mogę powiedzieć, że byłam wyspana, a to za sprawą Liam'a. Najpierw nie mógł zasnąć, a potem wiercił się jak cholera. Rozłożył się na całym łóżku, a dla mnie nie było miejsca. Kilka razy musiałam go budzić, albo szturchać, bo inaczej nie mogłam. Teraz się jakoś poprawiło, na szczęście nie chrapał. Leżał z rozczochranymi włosami i od czasu do czasu otwierał swoje brązowe oczka. Dotknęłam jego włosów i pocałowałam mocno w usta. Wtedy się obudził i uśmiechnął. 
- Hej kotku. 
- Cześć skarbie - odpowiedział
- Iść zrobić coś do jedzenia?
- No, a co?
- Nie wiem, jakieś kanapki. 
- A nie lepiej obiad?
- A masz jakieś propozycje?
- Może zamówimy pizzę?
- Ale kochanie, to nie zdrowo tak na początek dnia. 
- Danielle, ja jestem głodny!
- No dobra, zadzwonię. To jaką chcesz? 
- Pepperoni z podwójnym serem. I weź jakiś sok z kuchni, ok skarbie?
- Już idę. 
      Kiedy wychodziłam zobaczyłam Zayn'a, który również wychodził z pokoju. Widać, że był mocno wnerwiony, bo trzasnął drzwiami i nerwowo zapalał papierosa. A przynajmniej próbował, bo nie mógł tego zrobić. Wyszedł na taras i palił. Ja wzięłam telefon i zamówiłam pizzę. Kiedy czekałam na dostawcę, akurat zrobiłam świeży sok pomarańczowy. Strasznie mi się nudziło, ale chciałam poczekać na dole. Nagle zadzwoniła moja komórka. 
- Hej córcia - to była mama 
- No hej mamuś. 
- I jak tam Sylwester?
- A dobrze, a wy gdzieś byliście?
- Tak poszliśmy do pubu. A ty gdzieś..........to znaczy z Liam'em gdzieś poszłaś?
- Nie, zrobiliśmy imprezę w domu. 
- Pewnie się upiłaś!
- Nie, nie upiłam się! Nikt się nie upił, to był ważny wieczór. Nie osądzaj mnie, poza tym ja już jestem pełnoletnia. 
- Ale nie dzwonisz chyba po to żeby mi wypominać. 
- Nie. Rozmawiałam z tatą i może za kilka dni wybralibyśmy się gdzieś, my i wy. 
- Ale gdzie?
- Nie wiem. Do jakiejś restauracji, potem na spacer. W końcu jesteście parą. 
- No ok, ale zapytam się jeszcze Liam'a. Zadzwonię do ciebie wieczorem. 
- No to zastanówcie się.
- No dobra, pa. 
- Pa. 
    Ktoś pukał do drzwi. Kiedy otworzyłam okazało się, że to dostawca. Zapłaciłam, wzięłam pizzę, poszłam do kuchni po sok i wróciłam na górę. Właśnie kiedy już szłam po schodach, z pokoju gościnnego wyszła Sam i Perrie. Cała zapłakana, trzymała telefon w ręce, a Sam ją pocieszała. Perrie poszła na taras do Zayn'a, a Sam wróciła do sypialni. Ja też tak zrobiłam. Liam leżał w łóżku, oglądał telewizję, a w między czasie pisał sms'y. 
- Chyba musisz kupić większe łóżko. 
- Dlaczego? - zapytał i wyjął kawałek pizzy
- Bo ja nie umiem z tobą spać. Cały czas mnie kopiesz, wiercisz się - zaśmiałam się
- Kochanie, postaram się już tego nie robić - uśmiechnął się
- A wiesz co się stało z Perrie i z Zayn'em?
- A co niby miało się stać?
- Chyba się pokłócili. Bo dzisiaj Zayn wyszedł z pokoju wkurzony, poszedł zapalić, a Perrie była z Sam w pokoju gościnnym. Wyszła płacząc. 
- Nie martw się, pogadam potem z Zayn'em. 
- Mama dzwoniła. 
- Co chciała? - zapytał
- Spytała, czy za kilka dni nie będziemy mieli ochoty gdzieś z nimi wyjść. 
- A wiesz dokładnie kiedy?
- Nie, a masz jakieś plany?
- No bo za kilka dni przychodzi do nas nasza nowa menadżerka, Miranda. 
- Miranda?
- Danielle przestań!
- Na pewno to jakaś piękna, długonoga blondynka, z wielkim biustem i nie mniejszymi pośladkami. - odwróciłam się
- Dan, skarbie, nie ma piękniejszej dziewczyny od ciebie. Dziubku, hymmm? No nie fochaj się - pocałował mnie w szyję - Wiesz, że tylko ciebie kocham.
- Jak mocno?
- Najmocniej na świecie - po raz kolejny pocałował mnie w szyję
- Naprawdę?
- Tak...
    Liam odłożył talerz i położył się na mnie. Zaczął mnie całować, a ja odwzajemniłam. Leżeliśmy i całowaliśmy się tak jeszcze przez jakieś 10 minut, a potem wróciliśmy do jedzenia. I właśnie takiego Liam'a kochałam. Nie super gwiazdę, tylko zwykłego, normalnego Liam'a.

Oczami Perrie:
    Wyszłam z pokoju gościnnego razem z Sam, ale kiedy zauważyłam, że Zayn stoi na tarasie, zarzuciłam na siebie kurtkę, która wisiała w przedpokoju i wyszłam do niego. Zayn nerwowo popalał papierosa i krążył po tarasie. Nie zwrócił na mnie uwagi. Nie wiedziałam jak mam zacząć, co powiedzieć. Miałam zupełną pustkę w głowie, a on stał i wpatrywał się tylko w niebo. Nie powiedział nic, a ja nie miałam zamiaru tam stać i marznąć. Wyszłam z tarasu, rzuciłam kurtkę na kanapę i wróciłam do sypialni. Byłam nieźle wnerwiona. Jakby mu na mnie zależało to by jakoś zareagował, przeprosił czy coś, a tu nic. Normalnie nic. Jakby miał mnie gdzieś, jakby myślał ,, a weź rób co chcesz, nie obchodzi mnie to ''. Dlaczego on o mnie nie walczy?! Nie podobam mu się?! Powinien coś powiedzieć, ja pierwsza zaczynać nie będę! Jak nie chcę, żebym była na jego urodzinach, to wcale nie muszę być...
     Poszłam do łazienki i włączyłam suszarkę. Po kilkunastu minutach włosy znów były suche, ubrałam jakieś dresy i położyłam się na łóżku. Leżałam i wpatrywałam się w zdjęcie, które stało na szafce nocnej Zayn'a. Szczęśliwa para, zakochani Zayn i Perrie nocą. To zdjęcie robiliśmy przed świętami, na ulicy, poszliśmy na spacer. Teraz już nie ma takich romantycznych chwil. Po chwili do pokoju wszedł on. Nie mówiąc nic, położył się naprzeciwko mnie. Czuć było dym tytoniowy, a jego oczy były lekko zaczerwienione. 
- Płakałeś? 
- Nie - pociągnął nosem
- Przecież widzę...
- Może trochę - otarł policzek. 
- Zayn, czy ty mnie jeszcze w ogóle kochasz. 
- Oczywiście, że tak. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. 
- Nie czuję tego...
- To co mam zrobić, żebyś to poczuła, żebyś zrozumiała. Powiedz mi. 
- Bądź spontaniczny, zrób coś z miłości, a nie tylko z nakazów i zakazów. Zrób to co czujesz. 
    Zayn popatrzył się na mnie nerwowym wzrokiem, po chwili wstał i otworzył okno. 
- Co ty robisz?
- Chciałaś spontan, to będziesz go miała - chrząknął - Kocham Perrie Edwards! Kocham ją i tylko ją. Nie wyobrażam sobie życia bez niej!!! To moja mała Pezza!!! Kocham ją!!!!!! Kocham Perrie!!!!!!!!!!!!! - wydarł się na cały głos. 
    Chyba zdarł sobie gardło. Z moich oczu spłynęła łza wzruszenia. Nie potrzebowałam fajerwerków, tylko takiego zwykłego wyznania. Po prostu usłyszeć, że mnie kocha.
- Chodź tu - powiedziałam po cichu
   Zayn położył się naprzeciwko mnie, a ja wtuliłam się w jego klatę. 
- Kocham cię, rozumiesz?! - powiedział całując mnie w głowę
- Teraz to czuję...

Oczami Sam
Kolejny dzień, już w nowym roku 2013, 2 stycznia. Harry'ego nie było w łóżku, ale słyszałam go pod prysznicem. Nie chciało mi się wychodzić z łóżka, więc poczekałam na niego. Byłam taka padnięta, a już za nie długo trzeba będzie wrócić do szkoły.
   Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Hazzy, który właśnie wychodził z łazienki.W pośpiechu zawiązywał ręcznik na biodrach. 
- Hej kotku - powiedział i przeczesał włosy ręką po czym mocno mnie pocałował
- Cześć Harry. Co będziemy dzisiaj robić?
- Może pójdziemy na spacer, co?
- Po południu?
- Ok - położył się obok mnie
- Nie dam ci tej satysfakcji leżenia obok mnie, bo tez muszę iść pod prysznic.
Wstałam a Harry pociągnął mnie za nadgarstek tak, że wylądowałam na nim.
- Nigdzie nie pójdziesz- powiedział i zaczął mnie całować.
- Harry, ale ja też chcę się umyć.
- No za chwilkę- całował mnie po szyi.
- Skarbie, później- zaczęłam wydostawać się z jego objęć
- No dobra- wypuścił mnie i klepną w pupę.
  Odeszłam do łazienki i zamknęłam się. Zawiązałam włosy w luźny koczek i spuściłam wodę do wanny. Dolałam wszystkich możliwych płynów do kąpieli, żeby było jak najwięcej piany. Weszłam do wanny i włożyłam słuchawki w uszy i 'odpłynęłam'...
    Nagle otworzyłam oczy, bo usłyszałam jak Harry wchodzi do łazienki. Stał i opierał się o framugę drzwi. Uśmiechał się i patrzył na mnie. 
- Skarbie, za 20 minut śniadanie. Zdążysz?
- Oczywiście... - powiedziałam i zanurzyłam się w pianie. 

Oczami Danielle:
    Właśnie się pakowałam. Horan siedział na łóżku i wpatrywał się we mnie i na moje ręce. Chciałam wrócić do domu, w końcu za 2 dni wracam do pracy. Na razie siedziałam z Liam'em w pokoju i pakowałam ostatnie rzeczy. 
- Spotkamy się dzisiaj?
- Oczywiście! Musimy jeszcze zadzwonić do rodziców i ustalić z nimi kiedy pójdziemy na ten wspólny spacer, czy coś. 
- A jutro? Pasuje ci?
- Tak, tak. A ta wasza nowa lalunia menadżerka, to kiedy przychodzi?
- Piątego, ale będziesz wtedy ze mną. 
- Jeśli chcesz, to mogę być. 
- Nawet się nie pytaj. 
  Odeszłam do innej szafki, by wziąć z niej moje rzeczy. Nagle Liam podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Położył głowę na moim lewym ramieniu i zaczął mówić. 
- Strasznie cię kocham Dan. - powiedział i rzucił mnie na łóżko.
   Zaczął mnie całować tak mocno, jakby miał mnie już nigdy nie zobaczyć. Ale podobało mi się to.

Oczami Sam:
    Kiedy wyszłam z wanny, szybko przebrałam się w jakieś dresy i zeszłam na dół. W salonie byli już wszyscy. Perrie i Zayn stali w kuchni i przygotowywali jakieś jedzenie, El i Lou siedzieli na kanapie i rozmawiali, Harry jak zawsze na iPhonie, Niall przeglądał gazetę, a Danielle i Liam oglądali TV tuląc się w siebie. Weszłam do kuchni i wzięłam kawałek czekolady, po czym poszłam do Loczka. Usiadłam koło niego i mocno go przytuliłam. 
- Schudłaś ostatnio - powiedział
- To przez stres - odwróciłam głowę 
- Stres?! Samy, jaki stres?
- No wiesz ostatni rok szkiły, ostatnio z nami nie było najepiej, poza tym zastanawiam się nad studiami, pracą. Zrozum mnie. 
- Nie wiedziałem, że to ma na ciebie aż taki wpływ. 
- A z rana nie jestem jakoś głodna, więc chyba wystarczy mi jakiś kawałek czekolady. 
- Martwię się o ciebie. 
- Wiem - pocałowałam go - Ejj, Perrie pospieszcie się - zaśmiałam się
- Sam, jest głodna! - krzyknął Harry
   Po kilku minutach Pezz w końcu przyniosła nam omlety, które były po prostu przepyszne. Wszyscy chcieliśmy dokładkę. Kiedy już skończyliśmy jeść, Danielle musiała się zbierać do domu. Pożegnałam się z nią, chociaż nie było mi łatwo, bo bardzo ją lubię. Liam odprowadził ją, a potem ta wsiadła do taksówki i odjechała. Wróciliśmy do salonu i oglądaliśmy TV. Nagle Zayn wstał i ubrał skórzaną kurtkę. 
- Wychodzisz gdzieś? - spytała Perrie
- Tak, tak. Muszę iść do sklepu. 
- Po co?
- Skończyły się płyny, szampony. 
- Jak to skończyły? Przecież w łazience jest tego pełno. 
- Ale muszę jeszcze dokupić moje ulubione. Muszę poszukać różnych kosmetyków, będę za jakieś dwie godziny. Pa. 
- Kocham cię. Pa. 
- Ja ciebie też kocham. - powiedział i wyszedł
   Zayn mówił to bez jakichkolwiek emocji, mówił to tak jakby to nic dla niego nie znaczyło, jakby Perrie nic dla niego nie znaczyła! Nie wierzyłam mu, że jedzie do sklepu po jakieś kosmetyki. Przecież oni zawsze zakupy robią razem i na zapas. I teraz tak nagle wszystko mu się skończyło? Było mi szkoda Perrie. Wszyscy wiedzieli, że coś jest na rzeczy, a ona nie mogła tego zauważyć. Wierzyła mu, bo go kochała. Było mi jej szkoda, cholernie szkoda!...
______________________________________________________________________

Wiem, że nie jest długi, ale jest ; ))
Jeszcze tylko dwa tygodnie szkoły ; ))
Później rozdziały będą częściej ; ))
Melaa ; DD

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 40

Oczami Eleanor:
    Kiedy wstałam rano, Lou już nie spał. Przeszły mi humory, więc nie chciałam się na niego więcej gniewać. Wiem, że jest tylko człowiekiem i też popełnia błędy, więc powinnam zapomnieć o tym co mówił po pijaku. Zaproponowali nam, abyśmy zostali u nich do sylwestra. Louis leżał teraz w samych spodniach, a ja przytulałam się do jego nagiego wysportowanego torsu. Wcale nie zwracał na mnie uwagi tylko wpatrywał się w laptopa. Pocałowałam go w klatkę piersiową.
- Dalej się na mnie gniewasz? - zapytał ironicznie czytając coś w internecie
- Nie skarbie - wyszeptałam
- Kochasz mnie? - popatrzył się na mnie i odłożył laptopa
- Oczywiście, że tak! Najmocniej na świecie........ - Lou położył się na mnie i zaczął mnie całować
- A może mały numerek na rozpoczęcie dnia? - uśmiechnął się całując mnie po szyi
- Kara czy nagroda? - spytałam
- Nagroda................
   Lou ściągnął ze mnie piżamę, a potem bieliznę. To samo zrobiłam ja. Leżeliśmy nago pod kołdrą i.................
    Po 30 minutach skończyliśmy. Byłam wypoczęta i Louis chyba też ;) Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. Wszyscy już siedzieli na dole. Kiedy zeszliśmy na dół Niall i Harry zaczęli się po cichu śmiać. Chyba wszystko słyszeli.
- A wy co tak długo? - zapytała Sam
- Mieliśmy poważną rozmowę - uśmiechnęłam się
- To chyba musiałaś się bardzo wnerwić, skoro się aż tak spociłaś. - zaśmiał się Niall
- Uwierz mi, było warto!
- Siadajcie. Ile naleśników zjecie.
- Ja 3 nie wiem jak Lou.
- Sam, nałóż 6.
    Potem usiedliśmy do stołu i włączyliśmy tv. Po kilkunastu minutach wróciliśmy do pokoi, ubraliśmy się i wyszliśmy na śnieg.

Oczami Sam:
   Od razu zaczęliśmy rzucać się śnieżkami, nacierać śniegiem, wrzucać śnieg za kołnierz. Było mi cholernie zimno, ale nie myślałam o tym. Pierwszą kulką dostałam od Loczka. Ganialiśmy się po całym ogrodzie. Nagle Harry upadł, a ja na niego:
- Co, zmęczyłeś się? - spytałam
- Jeszcze nie - odpowiedział uspakajając oddech
- No to chodź! - uśmiechnęłam się i pocałowałam go, ale pocałunek nie trwał długo, bo dostaliśmy śnieżką od Zayn'a.
- Zayn, co ty zrobiłeś?! Przerwałeś taki piękny pocałunek - zaśmiała się Perrie.
- Chodź, odegramy się - powiedział Loczek
   No i tak zaczęła się bitwa. Na dworze spędziliśmy godzinę, a potem wróciliśmy do domu. Byłam cała mokra, a śnieg miałam wszędzie.
- To ja idę wziąć prysznic - powiedziałam
- Ja zaczynam robić obiad.
- A co będzie - spytał Payne łapiąc Danielle za rękę.
- Będzie jagnięcina z sosem.
- Mmmm, zapowiada się smakowicie.
    Poszłam na górę i wzięłam szybki, gorący prysznic, ale i tak było mi zimno.Przebrałam się w TO i zeszłam na dół. Wszyscy już też przebrani siedzieli na kanapie, przykryci kocami, pili kakao. Harry robił coś na swoim iPhonie. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Loczek objął mnie ręką i pocałował w głowę.
- Już lepiej się czujesz? - zapytał patrząc prosto w oczy
- Tak sobie. Zimno mi jest.
- To przytul się.....
   Zayn włączył tv, przełączył na mecz. Mnie i Danielle nie interesowało to za bardzo. Ona siedziała na twitter'rze, a ja grałam w jakieś gry na telefonie Loczka. El gotowała obiad z Louis'em, a Perrie oglądała mecz razem z chłopcami, widać, że była fanką piłki nożnej. Nagle chłopcy z rykiem wstali z kanap i zaczęli skakać jak nienormalni.
- Co się stało? - zapytałam znudzona
- Sam! No jak to co? Mamy bramkę.
- To wspaniale - uśmiechnęłam się
   W końcu Lou przyniósł nam obiad. Jagnięcina była pyszna, tylko nie smakował mi sos, ale nie zmarnował się, zjadł go Harry. Potem chłopcy chcieli gdzieś wyjść na miasto, do kina albo gdziekolwiek, ale ja nie miałam ochoty. Słabo się czułam. Od razu po obiedzie poszłam na górę i położyłam się do łóżka. Zasnęłam... Kiedy się obudziłam na zegarku była 16:42. Spałam 2 godziny. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że przy biurku siedzi Loczek i pisze coś. Ja czułam się strasznie. Miałam zatkany nos i lekki ból gardła.
- No pięknie - pomyślałam. rozchorowałam się na 3 dni przed Sylwestrem.
- Wstałaś ? - zapytał
- Tak. - Harry wstał - Nie podchodź.
- Dlaczego?
- Bo jestem chora.
- Naprawdę?
- Tak. Byłbyś tak dobry i przyniósł mi apteczkę. Wybiorę leki.
- Yhym. Już lecę. - wybiegł z pokoju jak burza i zaraz wrócił - To może być? - podał mi apteczkę
- Kochanie, spokojnie. Tak, dziękuję. A mógłbyś mi zrobić mleko z miodem?
- Mleko z miodem?
- Tak. Gotujesz mleko i na koniec dodajesz 2 łyżki miodu.
- Pewnie. Zaraz przyjdę.
   Chciało mi się śmiać, kiedy Hazz nie umiał zrobić takich prostych rzeczy, no ale jakoś dał radę.Wzięłam tabletki na ból gardła i zaczęłam je ssać. Potem wzięłam tabletki na katar, ale jakoś nie działały. Tylko ja mogłam się rozchorować przed Sylwestrem, ale nie mam zamiaru się nad sobą użalać. Leżałam w łóżku, kiedy do pokoju wparowała Eleanor niosąc kubek z mlekiem i razem z nią przyszła Perrie.
- Oooo, nasza biedna. Trzymaj - podała mi kubek
- A gdzie Harry?
- Pojechał gdzieś i kazał mi zrobić mleko.
- No tak - uśmiechnęłam się
- Ale nie przejmuj się, będziemy z tobą. - powiedziała Perrie.
- Dziewczyny! Przecież nie umieram!
- Sam, dobrze się czujesz? - spytał Niall wchodząc do pokoju a za nim wszyscy chłopcy i Danielle
- Ejj no! Nie przesadzajcie, to tylko zwykły <aaaaapsik> katar.
- Właśnie widzę - powiedziała Perrie, poszła do łazienki, po chusteczki
- Masz i się kuruj!
- Możecie wyjść? - spytała Eleanor
- Jasne. Jak będziecie czegoś potrzebowały to mówcie - uśmiechnął się Lou i zamknął drzwi
- No to o czym chcecie porozmawiać.
- O tobie i o Harrym.
- To chyba nie jest najlepszy moment - powiedziałam słysząc podjeżdżający samochód
- Ooo, przyjechał Harry - powiedziała Pezz
- Gdzie był?
- Nie wiem, wyleciał z domu jak burza - powiedziała Eleanor - Ale już idzie. Zaraz będzie
  Usłyszeliśmy jak Harry i ktoś jeszcze idzie po schodach. Wleciał do pokoju, cały zdyszany.
- Możecie wyjść?
- Już idziemy - odpowiedziała Danielle
   Do pokoju wszedł starszy pan z łysinką i bródką. Na jego dużym nosie leżały czarne okulary. W prawej ręce trzymał ciemną teczkę, a na prawej dłoni widniała złota obrączka.
- To lekarz - powiedział Loczek
- Mark Johnson lekarz rodzinny.
- Samanta Adamczyk.
- Na co pani choruje.
- Ale to tylko zwykłe przeziębienie. Zwykły katar i ból gardła, to nic takiego doktorze.
- Dobrze. Proszę podnieść bluzkę.
    Harry stał przy drzwiach i wszystko obserwował. Nie dałby mu mnie skrzywdzić. Po kilku minutach badań zaczęły się pytania.
- Czy w ostatnim czasie miała pani jakieś bóle brzucha, głowy, może wymioty?
- Nie, nic takiego.
- Czy uprawia pani seks? - to pytanie mnie rozbiło
- No wie pan, jesteśmy parą, no czasem........
- Tak, tak kochamy się - uratował mnie Harry widząc, że się jąkam
- Czy pani miesiączkuję.
- Tak. Ale co pan podejrzewa, ciążę?
- Nie, to rutynowe pytania. Ale to wszystko. Wypiszę pani receptę, a pani albo pan wykupi leki i już. Choroba powinna ustąpić za kilka dni.
- Proszę jakieś antybiotyki.
- Tak, tak. To ja dziękuję i życzę szybkiego powrotu do zdrowia - powiedział lekarz
- Dziękuję doktorze.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
- Paul odwiezie pana do ośrodka, czeka na dworze.
- Dziękuję.
- Dzięki, że mnie wyratowałeś. To były niezręczne pytania.
- Dla mnie to nie jest trudne - uśmiechnął się - A teraz jadę do apteki po leki, ok?
- Czekam.
    Loczek założył kurtkę i wyszedł, a zaraz po nim do pokoju weszły El i Pezz i Dan, ubrane w ciepłe piżamki i ciepłe kapcie, z luźnym koczkiem na głowie i szklanką kakao w ręce.
- Jak chorować, to we cztery - oznajmiła Perrie
    Dziewczyny usiadły na łóżku i zaczęłyśmy gadać.
- No opowiadaj jak ci minęły święta.
- Boli mnie gardło, nie mam siły mówić.
- Wiesz co? Czytałam kiedyś, że na ból gardła dobra jest sperma. Także wiesz, zrób dobrze Harry'emu i ból minie  - powiedziała Perrie a ja westchnęłam
- No więc to było tak. Kiedy była Wigilia Lou zrobił imprezę. Tego samego dnia spotkałam się z Lucasem - wtedy kiedy się z tobą pokłóciłam El - i umówiłam się z nim wieczorem, żeby wręczyć mu prezent. No i poszłam. Wyszłam z imprezy. Luc już tam był. Dał mi bransoletkę, piękną, a ja dałam mu zegarek. No i wtedy zobaczył nas Harry. Akurat wszedł wtedy, kiedy się przytulaliśmy. Podbiegł do Luca i uderzył go w nos, a potem odbiegł na górę do hotelu. Lucas zamiast opieprzyć go, powiedział, żebym do niego szła. Dziękuję mu za to, że mnie do tego namówił. Upewniłam się, że z Lucas'em wszystko w porządku i poszłam na górę. Kiedy weszłam do pokoju poczułam straszny chłód. Bałam się, że Hazz mógł sobie coś zrobić. Stał na balkonie i płakał. Potem zaczęliśmy rozmawiać. Pocałowaliśmy się i zostaliśmy parą. A potem to już wiecie, zeszliśmy na dół. No widziałyście nas. Kochaliśmy się. Następnego dnia, po oglądaniu telewizji, wzięłam moje prezenty i poszłam do łazienki. Ubrałam tą boską sukienkę i wysokie szpilki. Usta musnęłam czerwoną szminką i wyszłam. Harry podszedł do mnie i zaczął rozbierać. Potem już wiecie. Brakowało mi tego. To była najrozkoszniejsza noc w moim życiu. Aż wyłam z rozkoszy. Kochaliśmy się przez kilka godzin, a potem opadliśmy na pościel. A ty Perrie?
- Ja miałam trochę inaczej. Po imprezie Louis'a, na której lekko się spiliśmy  nie bzykaliśmy się. Następnego dnia było inaczej. Po kąpieli wróciłam do pokoju, no a wtedy Zayn poszedł pod prysznic. Ja czytałam gazety modowe i po kilkunastu minutach wyszedł z łazienki. Tak mi się chciało śmiać - zaśmiała się - bo Zayn wyszedł w skórzanym przebraniu policjanta i zapytał ,,Pobawimy się w posterunek policji? Chyba musimy, bo pani Perrie była ostatnio bardzo niegrzeczna!''. Stał tak i kręcił kajdankami. Oczywiście, że się zgodziłam. Zayn przypiął mnie do łóżka kajdankami, stopy związał jakimś sznurkiem. Wtedy zaczął robić striptiz, bardzo niegrzeczny. A kiedy skończył, zerwał ze mnie ciuchy i powoli posuwał się w górę. Przez nogi, brzuch, szyję, aż do ust. Związał moje usta kneblem, żebym nie krzyczała albo nie jęczała ;) Było mi tak dobrze, że aż wiłam się z rozkoszy. Ale nie było to wygodne, więc Zayn mnie rozwiązał. Wtedy było o wiele lepiej. No a potem to ja zajęłam się Zayn'em...
- No to poszliście na całego.
- I to jak! Takie gry wstępne Zayn'a trwają długo, ale po nich zawsze jest lepiej.
- A na dole chłopcy siedzą sami - uśmiechnęłam się
- Nie jest im źle. Lou, Liam i Zayn grają na konsoli, Niall poszedł do Amy - odpowiedziała El.
- Twój mężczyzna przyjechał. - powiedziała Perrie
- Tak szybko?
- Śpieszno mu do ciebie.
- To my już będziemy szły. Nie chcemy wam przeszkadzać.
- Dan, przecież nie przeszkadzacie.
- Ale musisz się kurować, Harry da ci leki. Może będą jakieś czobki to się pobawicie w doktora - zaśmiała się Perrie.
- Pezz, ty głupku. Ja nie jestem dzieckiem, żeby mi wkładać tabletki w tyłek. - zaśmiałam się
- Oooo, hej dziewczyny - powiedział Harry - Mam leki.
- To my idziemy - odpowiedziała Dan i wyszły
- Dziękuję kochanie. Co to jest?
- Mam tabletki na ból gardła i antybiotyk na przeziębienie - tabletki.
- Takie wielkie? - zapytałam. Nigdy nie lubiłam połykać wielkich tabletek, były ohydne
- Samy nie przesadzaj. Do ust brałaś już większe rzeczy - uśmiechnął się
- Siadaj głuptasie! Ale nie połykałam ich.
- Może przekroić je na pół?
- Wtedy będę czuła ten ohydny środek. Daj całą.
   Harry wyjął jedną tabletkę i dał wodę do popicia. Potem zdjął ciuchy, założył dresy i położył się koło mnie
- Już lepiej?
- Chyba tak, ale to nie minie od razu. To antybiotyk, teraz będzie mi się chciało spać. - ziewnęłam
- Oooo, moja kochana Samy. Prześpij się skarbie.
- Ale ja już spałam.
- To nic. Zdrzemnij się na chwilę.
- Nie, tylko zamknę oczy.
    Powiedziałam i zamknęłam oczy. Przytuliłam się do Loczka i schowałam się w jego ramionach. Harry co chwila całował mnie w głowę, bujał mnie powoli i śpiewał po cichu. Kiedy słyszałam jego zachrypnięty głos, gdy śpiewał mi miłosne piosenki, od razu usypiałam. I tak było tym razem...

  Rano, kiedy wstałam czułam się o niebo lepiej. Nie bolało mnie gardło, kataru prawie wcale nie miałam. Obudził mnie Harry, który potrząsał moim ramieniem.
- Samy, kochanie śniadanie. - powiedział, trzymając w ręku talerz
- Która godzina?
- Po 10. Ale musisz się szybko ubierać bo za jakąś godzinkę wyjeżdżamy.
- Gdzie?
- Nie powiedziałem ci? - zapytał zmieszany po czym usiadł i dał mi tosty
- O czym? - zapytałam zaniepokojona.
- No bo jutro wieczorem robimy imprezę sylwestrową. No i teraz musimy jechać do miasta i wszystko pozałatwiać.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
- Chciałem ci zrobić niespodziankę - uśmiechnął się
- Awww, dziękuję. To teraz szybko zjem, wezmę leki i idę się szykować.
- Nie musisz się spieszyć, ale ja już jestem gotowy. - powiedział i usiadł koło mnie
   Zaczął wystukiwać coś na telefonie, a ja przytuliłam się do niego i zaczęłam jeść. Po 20 minutach skończyłam, potem wzięłam leki i zaczęłam szykować ubrania. Wybrałam TO,  i wzięłam czapkę od Harry'ego. Zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy, tak, że były w lekkim nieładzie.
- Wychodzimy?
- Ejj, ale to moja czapka - zaśmiał się
- Ale chyba mogę ją założyć - posmutniałam
- Oczywiście, że tak! Wyglądasz świetnie - pocałował mnie w usta, czego nie zrobił już od kilkunastu godzin, bo wczoraj byłam chora.
     Kiedy dotknął moich ust wszystkie moje smutki i choroby nagle odeszły. Zrobiło mi się strasznie ciepło na ustach, w brzuchu, w ogóle w całym ciele. Tego nie da się opisać, to jest niesamowite uczucie. Miałam ochotę śmiać się podczas pocałunku. Kiedy Harry skończył popatrzył się na mnie prosto w oczy.
- Jesteś najlepszą osobą, którą kiedykolwiek spotkałem.
- Miejmy nadzieję, czy tak będzie za kilka lat, o ile w ogóle będziesz mnie jeszcze chciał.
- Nie żartuj. - uśmiechnął się i rzucił mnie na łóżko
  Położył się na mnie i zaczął całować po szyi.
- Harry nie, nie możemy.
- Tylko przez chwilę!
- Nie, wstawaj. Chodź!
- No proszę Samy. Nie chcesz tego.
- Nie teraz. Chodź czekają na nas.
- Tylko sekundka.
- Bo zacznę krzyczeć.
- Hyyyy - westchnął - Dobra chodź.
- A ty tak idziesz?
- A coś jest nie tak?
- Wszystko jest wspaniale, tylko kotku przecież ty zmarzniesz.
- Chodź nic mi nie będzie.
- A może jednak? Ubierz jakąś koszulę czy coś.
- Chodź - westchnął.
    Wziął mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Na dole siedzieli już Niall, Liam bez Danielle ( jak się potem dowiedziałam na ten dzień wróciła do domu ), Lou i El i Zayn z Pezz. No więc wyszliśmy z mieszkania. Ja,Perrie i Zayn jechaliśmy samochodem Loczka, a Liam i Niall pojechali z Louisem i Eleanor. Po 40 minutach dojechaliśmy na miejsce. Hazz zaparkował gdzieś w centrum, a potem wyszliśmy. Przez cały czas trzymał mnie za rękę. Najpierw wszyscy poszliśmy do restauracji omówić menu. Naprawdę wiem, że chłopcom bardzo na tym zależało, ale mnie nie obchodziło to czy będą pomarańcze, czy mandarynki. Czy będą podawane na talerzykach, czy na jakichś listkach. Nie zdawałam sobie sprawy kto będzie na tym przyjęciu. Ale teraz siedzieliśmy w restauracji, a właściwie w biurze na jej tyłach. Czasami Harry pytał się mnie o zdanie i wtedy mu odpowiadałam, a tak to tylko siedziałam i nie odzywałam się wcale. Harry trzymał moją rękę na jego nodze. W końcu po godzinie skończyliśmy i zadowoleni wyszliśmy z restauracji. Potem nadszedł czas na zakupy, ale ja nie chciałam kupować żadnych nowych ubrań, no bo przecież teraz na święta dostałam piękną sukienkę i buty. Zayn udał się z Pezz na zakupy, Louis z El, Liam chciał kupić coś sobie i Dan, tak samo jak Niall, a ja poszłam z Loczkiem do sklepu z męską odzieżą i kazałam mu coś sobie wybrać. Nie mógł się zdecydować i zachowywał się gorzej niż ja na zakupach,  ale ostatecznie kupił koszulę w kratkę i ciemne jeansy. Kiedy wyszliśmy ze sklepu poszliśmy do mojej ulubionej kawiarni i zamówiliśmy gorącą czekoladę. Kiedy dzwoniliśmy do Zayn'a to ze smutkiem mówił, że na razie nic nie wybrali, Pezz tak samo. Chociaż przy niej, która wybrzydza praktycznie większość ciuchów to się nie dziwię. Liam jak prawdziwy mężczyzna kupił to co potrzebne i szybko do nas wrócił, potem dołączył biedny Niall, który nie wiedział co kupić Amy, bo nie wiedział czy jej się spodoba. Przez ten cały czas paparazzi robili nam zdjęcia albo oni albo jacyś fani. Nie było chwili spokoju, ale potem przyszedł Zayn z Perrie a na końcu El z Louis'em. Kiedy wszyscy zjedliśmy lunch mogliśmy już w końcu wyjść. Ale to nie był koniec naszej wyprawy. Musieliśmy jeszcze pójść do firmy i załatwić dekoracje. To zajęło nam kolejne półtorej godziny. W końcu o godzinie 19 byliśmy z powrotem w domu. Szybko wstawiłam jakąś pizzę do piekarnika i po 30 minutach była gotowa. Wszyscy usiedliśmy na kanapie. Louis trzymał jakiś zeszyt i długopis. Zaczęli wymieniać osoby, które będą na przyjęciu:
- Louis pisz - powiedział Loczek - No to tak; Simon, Cher, Cheryl, Nicole, Gary, Tulisa, Louis, Rita, Michael i jego żona, Olly, Nick...................
    Kiedy Loczek tak wymieniał serce podchodziło mi do gardła. Same sławy i ja mam się im pokazać. Prędzej się spalę ze wstydu. Byłam tak zdenerwowana, że aż zaczął boleć mnie brzuch ze stresu. Harry wciąż wymieniał, ale potem to już byli sami znajomi. Louis pisał i naliczył ponad 80 osób. No to pięknie. Kiedy skończyliśmy wszystko liczyć, Harry włączył jeden z jego ulubionych filmów i zaczęliśmy oglądać, ale ja byłam tak padnięta, że w połowie filmu zasnęłam. Osunęłam się na ramię Loczka. Czułam tylko jak mnie obejmuje, całuje po głowie i kładzie swoją głowę na moją. Nie trzeba było długo czekać, żebym zasnęła...

Oczami Eleanor:
    Kiedy obudziłam się rano w domu słyszałam ogromną krzątaninę. Drzwi od naszej sypialni były otwarte, a po pokoju kręciły się jakieś kobiety. Na zegarku widniała 11:15. No to sobie pospałam! Za kilka godzin impreza, a ja wszystko zostawiłam na głowie chłopców. Kobiety chodziły i wcale nie zwracały na mnie uwagi, a po korytarzu, co chwila ktoś przechodził. Zero prywatności. Nawet się nie odzywając wstałam i popatrzyłam się przez okno. Na dole stał Louis z Harry'm i gadali z jakimś facetem. Obok mężczyźni wynosili coś z małego busiku. Kiedy Lou zobaczył mnie wyglądającą z okna pomachał mi i uśmiechnął się. Poprawił swoją bordową czapeczkę i poszedł gdzieś. Ja podeszłam do jednej z kobiet i zapytałam:
- Przepraszam, ale co pani robi?
- Sprzątam.
- To akurat widzę, ale po co i dlaczego grzebie mi pani po półkach?
- Yhhhh - westchnęła - Słuchaj wynajęli nas, żebyśmy wypucowały cały dom, więc jesteśmy.
  Nie odpowiedziałam. Wyszłam z pokoju. Idąc długim korytarzem mijałam dziesiątki nieznanych mi osób. Zeszłam po schodach, ale nie widziałam tam ani Sam, ani Pezz, ani żadnego z chłopców. Stałam tak po środku pustego salony ze skrzyżowanymi rękami i patrzyłam na wszystkich. Nie wiedziałam gdzie mam iść czy zapytać się kogoś. Nagle usłyszałam znajomy głos, a mianowicie głos Louis'a. Wszedł do domu.
- Ooo, Eleanor. - uśmiechnął się
- Louis, możesz mi powiedzieć co się dzieje i gdzie są wszyscy?!
- Kochanie spokojnie. To tylko przygotowania do imprezy. Dziewczyny już się szykują. Ty też powinnaś. Idź na górę i przebierz się szybko.
- Dzięki za komplement.......
- Ooojj, nie fochaj się skarbie! Czekam na ciebie.
   Poszłam na górę. Krępowałam się przy tych kobietach, więc wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam się i uczesałam luźnego koczka. Wyszłam z łazienki, założyłam płaszcz i zeszłam na dół. Bez śniadania, Lou wyprowadził mnie na zewnątrz i wepchał do samochodu, który prowadził Paul.
- Wszystkiego się dowiesz na miejscu. - powiedział
- Ale Loui.................?!
- Nie bój się, dowiesz się na miejscu - uśmiechnął się i mocno mnie pocałował
   Potem odczepił się od moich ust i zamknął drzwi. Czekał aż samochód odjedzie, a potem gdzieś pobiegł. Paul nie chciał nic mówić. W końcu po 40 minutach dojechałam pod salon SPA. Wyszłam z samochodu, a Paul odjechał. Kompletnie nie wiedziałam co robić, ale weszłam do środka, bo na zewnątrz było mnóstwo paparazzich. Kiedy tylko zamknęły się za mną drzwi od razu podbiegły do mnie jakieś dziewczyny i zaprowadziły mnie do sali, gdzie ku mojemu zdziwieniu była reszta dziewczyn. Siedziały na długich białych fotelach w białych szlafrokach, a na twarzy miały maseczkę i płatki na oczach.
- Ooo, hej El - powiedziała rozentuzjazmowana Perrie
- Hej. A możecie mi powiedzieć po co my tutaj jesteśmy?
- Siadaj i nie gadaj. Panie się tobą zajmą - odpowiedziała

Miałam iść do przebieralni i rozebrać się do bielizny, założyć szlafrok i przyjść. Tak też zrobiłam. No więc na początek był manikiur i pedikiur. Kosmetyczki nawet nie pytały się jaka ma być długość paznokci, kolor, wiedziały wszystko. Domyślałam się, że chłopcy musieli maczać w tym palce. Potem poszłyśmy na masaż, następnie do sauny. Potem mycie włosów, ewentualnie podcinali włosy, tak jak to było w moim przypadku. Na koniec wtarli w nas jakieś olejki, a potem - co było bardzo zabawne - zakryli nam oczy czarnymi opaskami i zaczęli nam robić fryzury. Prostowanie, lokowanie, suszenie, układanie włosów. Następnie zabrali nas do przebieralni bez luster i dali nam nasze kreacje. Kiedy już się przebrałyśmy zabierali każdą do osobnej części gabinetu kosmetycznego, która była oddzielona wielkim parawanem. Zrobili nam makijaż, ale my nie wiedziałyśmy jak wyglądamy, bo lustra były zakryte. Na koniec kosmetyczki przyniosły nam pudełeczka z biżuterią, a kiedy byłyśmy gotowe, wyszłyśmy zza parawanów. Oniemiałam! Amy z szarej siedemnastoletniej dziewczyny przemieniła się w jeszcze bardziej wyraźną brunetkę o nieco krótszych włosach. Wyglądała ślicznie w niebieskim sweterku i czarnej koronkowej spódniczce. Urocza dziewczyna! Danielle: w przepięknych lokowanych włosach , ubrana w białą koszulę z czarnym biustonoszem pod spodem i białej spódniczce w krzyże, do tego czarne szpilki, które dodatkowo dodały jej centymetrów. Sam z codziennego stroju, przemieniła się w piękną księżniczkę w sukience od Dior'a i czarnych butach. Jej ślicznie paznokcie w stylu francuskim delikatnie gładziły włosy, których część była spięta do tyłu srebrną błyszczącą się broszką na włosy. Większość opadała na jej ramiona i białą sukienkę. Perrie: jej włosy spięte na jedną stronę wspaniale komponowały się z błyszczącą sukienką i czarnymi wysokimi szpilkami. I w końcu ja. Czarna sukienka, czerwone szpilki i kopertówka w tym samym kolorze. Jednak zrezygnowałam z czerwonej marynarki, bo uznałam, że nie pasuje. Ja,Perrie i Sam miałyśmy raczej mocne makijaże, Dan średni a Amy delikatny, ale podkreślający oczy. Na zegarze była już 18.10. Kosmetyczki podały nam płaszcze.
- Miłej zabawy! - powiedziała jedna z nich
- Dziękujemy za wszystko! - odpowiedziałam razem z Amy
    Wyszłyśmy z salonu i szybko wsiadłyśmy do limuzyny z Paul'em. W środku czekała nas miła niespodzianka: szampan! Miał nas wprawić w sylwestrowy klimat. Po 40 minutach dojechałyśmy do domu. Przed domem stała ochrona, na schodach i za nimi rozwinięty był czerwony dywan, a obok niego leżały małe świeczki. Wysiadłyśmy z samochodu i wolnym krokiem doszliśmy do drzwi, przed którymi stała ochrona:
- Nazwisko? - spytał jeden z nich
- Po co panu moje nazwisko? , proszę mnie wpuścić, ja tu chwilowo mieszkam. - powiedziała Sam
- Tak, tak, każdy tak mówi.
- Ben, wpuść je! - nagle przyszedł Paul
- Dzięki Paul. - odpowiedziałam
      Kiedy weszłyśmy do domu, nie poznałyśmy wnętrza. Kuchnia była zamieniona na bar z kelnerami, którzy robili drinki. Kanapy i meble były ustawione inaczej niż zwykle. Wszędzie stało pełno kwiatów. Z tyłu była malutka scena, a obok Dj. Obok nas przechodziły całkiem nieznane nam osoby. Nagle podeszło do nas  pięciu głupków. Harry był ubrany w ciemne dżinsy, biały t-shirt a na to jasna koszula z podwiniętymi rękawami. Zayn jak macho; ciemne rurki i czarna trochę rozpięta koszula, a na ręce jakieś bransoletki, pod którymi widniały tatuaże. Niall jak zawsze ciemne rurki, fajny t-shirt i białe buty. Liam granatowa koszula w kratę i ciemne spodnie, a Loui bardzo elegancko: biała koszula z czarnym krawatem i spodniami w tym samym kolorze, a na nogach czarne skórzane buty...

Oczami Sam:
    Chłopcy uśmiechnęli się do nas i podali nam rękę. W policzkach Harry'ego pojawiły się słodkie dołeczki. Harry złapał mnie za rękę i zabrał do sypialni. Harry puścił mnie przodem i zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku, a on stanął przy drzwiach.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział po cichu
- Dziękuję. Ale to przecież wszystko twoja zasługa. - podeszłam do niego i położyłam ręce na jego klacie
- Skąd wiesz? - popatrzył się na moje ręce i uśmiechnął się
- Wszystko wiedziały - pocałowałam go w szyję - miały sukienkę - kolejny całus - wiedziały wszystko - i kolejny.
- Jesteś szczęśliwa?
- Jeszcze się pytasz? - zaśmiałam się - Kocham cię jak nikogo innego - pocałowałam go w namiętnie w usta
- Cieszę się, też ciebie kocham. - szepnął
- Poczekaj ja jeszcze tylko muszę wziąć tabletki - zdjęłam płaszcz i rzuciłam go na łóżko a potem schyliłam się do szafki nocnej - Gdzieś tutaj powinny być!
- Nie kuś - powiedział Harry i podszedł do mnie do tyłu. - A jakich tabletek szukasz? - całował mnie w plecy
- Na pewno nie antykoncepcyjnych - wyprostowałam się - Już mam! - wzięłam jedną i połknęłam - Idziemy już?
- Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę?
- Harry, znowu?
- Tak. Zamknij oczy.
- No dobrze - poszedł po coś do szafki
- Możesz otworzyć.
- Harry........!!!!!!!!!!!!! - moim oczom ukazał się piękny srebrny naszyjnik z małym diamentem po środku. Cudownie błyszczał się w świetle
- Podoba ci się? - uśmiechnął się
- Harry, to jest cudowne! - rzuciłam mu się na szyję
- To na znak mojej miłości do ciebie - pocałował mnie namiętnie
- Harry! Kocham cię - odwzajemniłam - Ale po co tracisz tyle pieniędzy na mnie?!
- Pieniądze nie grają roli! Daj, założę ci.
   Odwróciłam się, a on założył mi naszyjnik, a kiedy już to zrobił pocałował mnie w szyję.
- Bardzo, ale to bardzo ci dziękuję!
- Chodź, idziemy na dół.
- Chodź.
   Wyszliśmy z pokoju, trzymając się za ręce. Harry zamknął drzwi na klucz, tak na wszelki wypadek. Zeszliśmy na dół, Dj właśnie zaczynał grać. Harry i inni chłopcy zaczęli przedstawiać swoje dziewczyny, czy przyjaciółki, jak to było w przypadku Niall'a innym ważnym gościom. Zajęło to jakieś pół godziny.
- Harry, kim są te dziewczyny, które są wszędzie, to raczej nie są celebrytki.
- Część to nasze znajome, a inne to jakieś poznane fanki. Są tutaj żeby nie było nudno, mogą zabawiać gości.
- Prostytutki?
- Nie! Zwykłe dziewczyny kotku - powiedział - Poczekaj chwilę
  Wtedy wszedł na malutką scenę, Dj przestał grać, a on zaczął mówić:
- Ja i reszta chcielibyśmy was serdecznie powitać na naszej sylwestrowej imprezie. Chciałbym wam bardzo podziękować za przybycie i życzyć udanej i miłej zabawy. Mam nadzieję, że ten wieczór zapamiętacie na zawsze. Dzisiaj są z nami bardzo ważne, przynajmniej dla nas chłopców, osoby, które chciałbym, żeby zostały z nami do końca naszego życia - popatrzył się na mnie - Za kilka godzin przyjdzie nowy rok 2013, który przyniesie nowe nadzieje, miłości i powody do szczęścia. Szampańskiej zabawy i dużo szczęścia w nowym roku. Bawcie się dobrze!!!!!
   Po tym krótkim przemówieniu wszedł w tłum i podszedł do mnie.
- I jak? - zapytał
- Wspaniale...... - pocałowałam go
   - A teraz chodź, muszę ci kogoś przedstawić- powiedział łapiąc moją rękę i ciągną za sobą. Próbowałam się go dopytać gdzie idziemy, ale muzyka wszystko zagłuszała. Podeszliśmy do jakiś mężczyzn.
- Samy, poznaj Ed'a Sheeran'a, Ed, to jest moja dziewczyna Samanta- Harry objął mnie w pasie, tak jakby chciał pokazać każdemu, że jestem jego. Nie mogłam uwierzyć, że jestem na jednej imprezie z Ed'em i że właśnie został on mi przedstawiony. W moim brzuchu wszystkie wnętrzności odprawiały party hard. Zanim coś z siebie wydukałam zobaczyłam ten śliczny uśmiech na jego twarzy. Byłam wielką fanka Ed'a od zawsze, a teraz go poznałam.
- S-Sam.- odpowiedziałam podając mu rękę.
Harry rozmawiał chwilę z Ed'em a ja kompletnie się odcięłam od świata. Stałam przy Harrym a moje myśli fruwały gdzieś nad nami.

Potem wzięliśmy szampana, kilka drinków i zaczęliśmy się bawić. Przez ponad 5 godzin bawiliśmy się świetnie. Tańczyłam z każdym z chłopców - oczywiście z zespołu - a potem podchodzili do mnie jacyś znajomi chłopców i Loczka, więc nie mogłam im odmówić. Tańczyłam nawed z Ed'em! Nie zwracałam uwagi na inne sławne osoby, nawet miło się z nimi gadało. Ja z Harry'm najlepiej wywijaliśmy na parkiecie. Piliśmy i tańczyliśmy, piliśmy i tańczyliśmy. W końcu wybiła godzina 23:45. Wszyscy zebrali się przed sceną, na którą weszli Louis i Niall z gitarą. Usiedliśmy na małych krzesełkach. Niall zaczął grać, a Louis śpiewał.
- Tą piosenkę, chciałbym zadedykować osobie, która jest na sali. Ta osoba jest dla mnie najważniejsza... - zaczął śpiewać ,,Valerie'' Amy Winehouse
    Zadedykował to specjalnie dla Eleanor. Patrzył jej prosto w oczy, a ona o mało co nie zaczęła płakać. Po krótkim koncercie wyszliśmy na dwór, z kieliszkami szampana, bo już za jakieś 2 minuty miała być północ.

Harry stanął koło mnie i objął mnie w talii.
- Jakie jest twoje życzenie na nowy rok? - spytałam uśmiechając się i patrząc prosto w jego oczy.
- Nie potrzebuje życzeń, przecież stoisz obok- pocałował mnie w głowę
   Wtedy nagle Louis poprosił wszystkich o ciszę i wziął głęboki wdech.
- Louis co ty robisz? - spytała Eleanor, Lou uklęknął
- Eleanor! Wiem, że znamy się trochę ponad rok i od roku jesteśmy razem, ale jednego jestem pewny, że chcę byś była kobietą mojego życia. - mówił prawie płacząc - Jestem tego pewny jak niczego innego, nigdy nie czułem czegoś takiego. Jesteś najważniejsza, najpiękniejsza, najcudowniejsza. Te kilkanaście miesięcy uświadomiło mi, że jesteś kobietą mojego życia, więc Eleanor... wyjdziesz za mnie? - spytał płacząc i wyjmując czerwone otwarte pudełeczko z kieszeni.
   I wtedy nastała chwila ciszy, było słychać tylko płacz mój, Dan i  Perrie. El płakała i patrzyła na Louis'a.
- Oczywiście, że tak! - Louis wstał, a Eleanor rzuciła mu się na szyję
   Oboje schowali głowy w swoich ramionach i płakali. Po chwili Louis zaczął kręcić El, wszyscy zaczęli bić brawo i krzyczeć z radości. Louis wziął pierścionek i założył go na jej palec. I właśnie wtedy wybiła północ. Fajerwerki eksplodowały na niebie, tysiące kolorów, ten pisk. To wszystko było tak magiczne. Gdzie się nie obejrzałam każda para się całowała. Perrie chowała się za Zayn'em, namiętnie go całując, Danielle rzuciła się na szyję Liam'owi, Louis namiętnie całował swoją narzeczoną, a ja płakałam, bo byłam wzruszona tymi zaręczynami.
- Samy, skarbie, nie płacz! - powiedział Harry i wytarł moje łzy.
   Popatrzyłam się na niego wzrokiem, który mówił wszystko. Przybliżyłam moje usta do jego i zaczęłam go mocno całować. Jeszcze nigdy nasz pocałunek nie wydawał się tak słodki jak teraz! Z każdą sekundą było coraz lepiej. Nie mogłam sobie wymarzyć innego Sylwestra...
_______________________________________________________________

DONE !
Wiem, że ten rozdział nie jest długi, ale dłuższy niż ostatnio ; ))
Jak wcześniej wspominałam rozdziały będą teraz tylko w weekendy, bo mam sporo do poprawiania ; ((

Kocham was bardzo i dziękuję za komentarze ; **

P.S Wszystkiego Najlepszego z okazju dnai dziecka ; ) Moje ulubione święto, poza urodzinami ; pp
P.S2- kiedy macie urodziny? Ja mam 1.03 ; ]]
~Melaa ; DD